Oblany egzamin i mnóstwo znaków zapytania. Islandia zatrzymała Polskę przed Euro 2020
Krzysztof Gaweł
08 czerwca 2021, 19:57·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 czerwca 2021, 19:57
Nie tak zapewne wyobrażali sobie kibicie, piłkarze i trenerzy polskiej kadry ostatni mecz Biało-Czerwonych przed Euro 2020. Nasz zespół niemal przez cały mecz musiał odrabiać straty, grał schematycznie i niezbyt efektownie, by zremisować z brutalnie walczącymi Wikingami 2:2 (1:1). Pytań o formę drużyny i jej losy podczas ME jeszcze przybyło. Co wymyśli Paulo Sousa?
Reklama.
Na sześć dni przed pierwszym meczem w finałach Euro 2020 polska kadra mierzyła się z Islandią w Poznaniu. Rywal miał dać nam namiastkę rywalizacji ze Słowakami i Szwedami, a przede wszystkim okazję do odniesienia zwycięstwa i radości z nadchodzącej imprezy. Szybko okazało się też, że Islandia to mocny rywal, który nie będzie drżał przed Biało-Czerwonymi i darmo im wygranej nie odda.
Polacy rozpoczęli mecz dość ostrożnie, asekuracyjnie i nawet w 4. minucie zaatakowali nas Islandczycy, ale pewnie piłkę złapał Wojciech Szczęsny. Szybko Paulo Sousa nakazał naszej drużynie atak i zepchnięcie rywali na ich połowę. I tak się stało, goście cofnęli się pod własne pole karne, a nasi atakowali z lewa i prawa, szukając luki w defensywie Islandii.
Islandia zamurowała bramkę i w końcu zaskoczyła
Goście bronili się bardzo udanie, ale nie kwapili się do kontr, mając świadomość zagrożenia własnej bramki. Paulo Sousa cały czas pracował przy linii bocznej, cały czas korygował i namawiał naszych piłkarzy do ataku. Graliśmy sporo piłką, było dużo podań, ale mało efektu pod bramką gości. Niestety nie było ofensywy i agresji w wykonaniu naszej kadry.
Bardzo dokładne pilnowany był Robert Lewandowski, którego blokowało nawet dwóch rywali, a w 17. minucie udanie od podania odciął go Alfons Sampsted. Islandczycy coraz odważniej poczynali sobie na naszej połowie, aż w 24. minucie bramkę strzelił sprytnie Albert Gudmundsson. Napastnik gości z bliska wepchnął piłkę do polskiej bramki, sędzia zrazu odgwizdał pozycję spaloną, ale po chwili trafienie uznał po analizie VAR.
Pasywni Polacy, Paulo Sousa był wprost wściekły
Na nasze nieszczęście w starciu z nim ucierpiał jeszcze Kamil Glik, ale filar naszej defensywy zaraz wrócił do gry. Biało-Czerwoni musieli odrabiać straty, Paulo Sousa stał przy bocznej linii boiska i był po prostu wściekły. Skonsternowani kibice starali się podnieść zespół na duchu, ale nasza gra wyglądała naprawdę słabo. W 31. minucie przejął piłkę Przemysław Frankowski, ruszył skrzydłem, ale nie miał z kim rozegrać ataku.
Jeszcze zerwali się do ataku nasi reprezentanci, faulowany był w okolicach środka boiska Robert Lewandowski, ale jego koledzy kontynuowali akcję, a piłkę w 34. minucie po podaniu Tymoteusza Puchacza i błędzie islandzkiej obrony do bramki wpakował Piotr Zieliński. Chwilę później "Lewy" zatańczył z rywalami pod ich bramką, ale tym razem defensorzy zdołali go zatrzymać na czas.
Przed przerwą jeszcze próbował płaskiego uderzenia Jakub Moder, jeszcze ostro rywale - grający momentami wręcz brutalnie - zaatakowali Grzegorza Krychowiaka i sędzia Balazs Berke zaprosił obie jedenastki do szatni. Portugalski selekcjoner miał przed sobą sporo pracy i tylko kwadrans, by natchnąć zespół do walki i do systemu gry, który z takim mozołem stara się polska kadra wypracować przed ME.
Od początku drugiej odsłony Paulo Sousa desygnował do gry 17-letniego Kacpra Kozłowskiego, który zastąpił strzelca bramki, Piotra Zielińskiego. Biało-Czerwoni ruszyli do walki bardzo zmotywowani, ale znów nie ustrzegli się błędu. Grzegorz Krychowiak faulował w środku pola, Islandia rozegrała rzut wolny, a w polu karnym sam znalazł się Brynjar Ingi Bjarnason, który spokojnie przyjął piłkę i mocnym uderzeniem dał prowadzenie swojej drużynie.
Długo dochodzili so siebie nasi piłkarze, w 54. minucie na rajd lewą flanką zdecydował się Tymoteusz Puchacz, ale jego uderzenie minęło bramkę Wikingów. Dwie minuty później lewą stroną przedarł się kapitan Lewandowski, zgrał w pole karne, a akcję płaskim strzałem wykończył Jakub Świerczok. Uderzył jednak zbyt lekko, by zdobyć bramkę.
Nie kleiła się gra naszej kadrze, dlatego owacyjnie kibice w Poznaniu witali wracającego na stare śmieci Kamila Jóźwiaka. Ten brał udział w 60. minucie w akcji, którą zakończył faul na Grzegorzu Krychowiaku przed polem karnym przyjezdnych. Mocno z rzutu wolnego kopnął Jakub Moder, ale tylko trafił w jednego z rywali. Tak jak po chwili Kamil Glik po rzucie rożnym.
W 72. minucie meczu wreszcie udało się dośrodkować przed bramkę rywali, ale defensywa Islandii zatrzymała akcję Tymoteusza Puchacza. Pięć minut później Robert Lewandowski wrócił niemal do środka pola, zacentrował przed bramkę, ale Przemysław Płacheta trafił z bliska wprost w bramkarza Wikingów. Niestety to były tylko chwilowe przebłyski naszych piłkarzy.
W 80. minucie świętujący swój rekordowy - dokładnie 58. - mecz w roli kapitana reprezentacji Robert Lewandowski opuścił boisko. Pozostało niewiele czasu, by wyrównać i uratować honor. I szybko po zejściu "Lewego" mogło się zrobić 2:2, mocno uderzył zza pola karnego Kacper Kozłowski, bramkarz "wypluł" piłkę, ale Karol Świderski z bliska dobijał tak, że trafił prosto w golkipera Islandczyków.
Nasz snajper szybko się zrehabilitował, w 88. minucie kapitalnie przyjął klatką piersiową piłkę po podaniu Kacpra Kozłowskiego, złożył się do strzału i zmieścił piłkę tuż przy słupku bramki Islandczyków. Kibice odetchnęli, a po chwili aż krzyknęli z zachwytu. Skandowali długo "jeszcze jeden", ale nasi piłkarze sięgnąć po zwycięstwo już nie zdążyli.
Po meczu z Islandią znaków zapytania i obaw o nasz wynik podczas Euro 2020 jest jeszcze więcej, niż przed nim. Paulo Sousa ma niecałe pięć dni, by odmienić w sobie tylko znany sposób Biało-Czerwonych i natchnąć ich do skutecznej gry przed meczem ze Słowacją. 14 czerwca w Sankt Petersburgu nie będzie już wymówek, będzie prawdziwa weryfikacja siły naszej reprezentacji.
Polska - Islandia 2:2 (1:1) Bramki: Piotr Zieliński (34), Karol Świderski (88) - Albert Gudmundsson (24), Brynjar Ingi Bjarnason (47)
Żółte kartki: Grzegorz Krychowiak - Andri Fannar Baldursson
Sędziuje: Balazs Berke (Węgry)
Polska: Wojciech Szczęsny – Tomasz Kędziora, Kamil Glik, Paweł Dawidowicz – Tymoteusz Puchacz (80. Maciej Rybus), Grzegorz Krychowiak (64. Karol Linetty), Jakub Moder, Przemysław Frankowski (64. Przemysław Płacheta) – Piotr Zieliński (46. Kacper Kozłowski) – Jakub Świerczok (57. Kamil Jóźwiak), Robert Lewandowski (81. Karol Świderski) Islandia: Runar Alex Runarsson (46. Ogmundur Kristinsson) – Alfons Sampsted, Hjortur Hermannsson, Brynjar Ingi Bjarnason, Gudmundur Thorarinsson – Mikael Anderson (74. Gisli Eyjolfsson), Aron Gunnarsson (87. Kolbeinn Thordarsson), Andri Fannar Baldursson (78. Stefan Teidur Thordarson), Birkir Bjarnason, Albert Gudmundsson – Jon Bodvarsson (84. Svein Aron Gudjohnsen).