Dramatyczna sytuacja podczas Euro 2020 i jeszcze gorsza reakcja mediów. "Show must go on"
Krzysztof Gaweł
13 czerwca 2021, 08:19·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 13 czerwca 2021, 08:19
Upadek, interwencja kolegów, służb medycznych, groza na stadionie Parken. Christian Eriksen w sobotę walczył o życie, a cały świat obserwował ten przerażający spektakl na żywo, bez zażenowania i z wielką uwagą. Czy tak powinna wyglądać relacja z tego wydarzenia? Z pewnością nie. Na wysokości zadania stanęli wszyscy wokół duńskiego zawodnika, pomijając media rzecz jasna.
Reklama.
Nie tak wyobrażaliśmy sobie finały Euro 2020. Przed rokiem zabrała nam je pandemia, od wielu miesięcy czekaliśmy w niepewności na turniej, który przełożono o rok. Komunikaty, zagrożenia, kolejne fale koronawirusa. Gdy wreszcie wszystko doszło do skutku, gdy Włosi wspaniale zaprezentowali światu początek turnieju, wszystko znów runęło w gruzach. Winy nie ponosi Duńczyk Christian Eriksen, jego przypadek pokazał jednak, w jakiej kondycji są dziś media.
Gdy w 43. minucie piłkarz padł na murawę i zaczęła się akcja ratunkowa, wydawało się, że to może chwilowe zasłabnięcie, jakich wiele zdarzało się i zdarza w trakcie gry. Albo kontuzja, efekt starcia z rywalem. Zaraz byli przy nim koledzy, potem medycy, ratownicy, a za chwilę pół świata. Dopiero przytomna reakcja duńskich piłkarzy sprawiła, że przestano rabować prywatność i pokazywać na żywo niezwykle intymną sytuację dla 29-letniego piłkarza.
Futbol przez ostatnie trzy dekady przywykł do blasku fleszy, do wielkich pieniędzy i sprzedawania prywatności swoich bohaterów za każdą cenę. Coś za coś. Ty nam swoje życie, my tobie miliardy fanów w social mediach, miliony dolarów na koncie i dozgonną miłość kibiców. W sobotę przekroczono jednak pewną granicę, do której dotąd nikt nie śmiał się zbliżyć.
Oto piłkarskie święto zmieniło się w relację na żywo z walki o życie młodego człowieka, który niczego nie był świadomy. Eriksen leżał nieprzytomny, a realizatorzy transmisji na żywo karmili cały świat obrazkami zawodnika, jego zrozpaczonych kolegów, medyków prowadzących reanimację oraz defibrylację. A po chwili także partnerki, która zrozpaczona wbiegła na murawę. Czy tak powinno się relacjonować jedno z największych wydarzeń sportowych świata?
Niestety na wysokości nie stanął nasz nadawca Euro 2020, Telewizja Polska. Realizator nie zdecydował się od razu po zdarzeniu przenieść obraz do studia, oglądaliśmy więc w sobotni wieczór spektakl na żywo, jakiego nie było. Komentatorzy szukali słów, ale szybko się poddali, co w tej sytuacji jest zrozumiałe. A w studiu TVP odbył się żenujący spektakl, łącznie z analizą tego, czy po śmierci piłkarza Euro 2020 dalej będzie rozgrywane.
Nie stanęła na wysokości zadania prowadząca, za co zresztą przeprosiła, ale została wcześniej zlinczowana przez kibiców i środowisko na antenie. Cóż, z pewnością nie była gotowa na wyzwanie, które przed nią stanęło. Nie stanęli na wysokości zadania goście, a rzucający cytatami z Twittera Arkadusz Onyszko kolejny raz przeszedł sam siebie. Chocholi taniec zamiast umiaru, szacunku, delikatności w tej okrutnej sytuacji. Czasem wszak lepiej chwilę pomilczeć, niż powiedzieć jedno słowo za dużo.
Telewizja ciężaru wydarzenia - fakt, niespodziewanego i nieplanowanego, ale jednak wpisanego w sportową rywalizację - nie udźwignęła. Zamiast uszanować dramat zawodnika, jak winno się uczynić, chcemy z bliska oglądać walkę o życie, zaglądać ratownikom przez ramię i emocjonować się najważniejszym pojedynkiem w życiu 29-letniego człowieka. Przecież show musi trwać, a kibica trzeba nakarmić emocjami, prawda? I fake newsami, bo na antenie padło ich wiele, a nikt w zasadzie nie zastanawiał się, czy informacje jakoś filtrować.
Zadziwia mnie to ciągłe przekraczanie granic, łamanie tabu i wchodzenie w czyjeś życie z buciorami. Zadziwia mnie ta niemoc do zwykłych, ludzkich i wyważonych zachowań. Ten brak pokory, umiaru, szacunku do drugiego człowieka. A później publiczne linczowanie i polowanie na czarownice. Po raz kolejny brak pokory, umiaru i szacunku do drugiego człowieka.
Do tego reakcja UEFA, która czekała niecierpliwie na informacje ws. stanu zdrowia piłkarza, by móc nakazać grę i starać się za wszelką cenę dokończyć spotkanie. To, że przed chwilą na zielonej trawie umierał człowiek, nie ma znaczenia. Teraz można spokojnie po niej biegać, bo to znów murawa, a nie kawałek trawnika, który zamortyzował upadek Christiana Eriksena, być może chroniąc go od urazów głowy.
W telewizji fake newsy, szaleństwo i rozważania na temat przyszłości turnieju. W internecie zdjęcia, filmiki, paskudne komentarze, kłamstwa. Polowanie na newsa, śmierć, tragedie i dramaty. Takich właśnie chcemy relacji z Euro 2020? Na szczęście wszystko uratowali piłkarze duńskiej kadry. Osłonili i chronili przyjaciela, ktoś rzucił fińską flagę, by zasłonić widowisko i bronić się przez wścibskimi kamerami i aparatami. Ktoś inny zabrał partnerkę piłkarza, by mogła przeżywać sytuację w intymny sposób.
Bo warto mieć szacunek do drugiego człowieka i zachować umiar, prawda?