Julia Maciocha, która od czterech lat stoi za organizacją Parady Równości w Warszawie, mówi szczerze o tym, z czym to się je i jakie komentarze padają pod jej adresem. Opowiedziała "Wyborczej" o roli aktywistki LGBTQ w Polsce.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
XX Parada Równości przejdzie ulicami Warszawy 19 czerwca w sobotnie popołudnie. Społeczność LGBTQ czekała na ten dzień długo. Celebrowanie święta miłości, równości, tolerancji i solidarności rozpoczęło się o 14 pod warszawskim Pałacem Kultury i Nauki, a marsz rusza o 15.
Julia Maciocha organizuje Paradę Równości od 4 lat. Aktywistka mierzy się z agresją ludzi
Przy okazji wydarzenia, głos zabrała aktywistka, Julia Maciocha, która na łamach "Wyborczej" opowiedziała o fali agresji z jaką mierzy się od kilku lat. Wszystko przez to, że angażuje się w organizowanie warszawskiej Parady Równości.
Maciocha wyznała, że wielu z jej kolegów, którzy również pomagali w organizacji imprezy, zrezygnowało, gdyż nie wytrzymali presji i przemocy. "Z ekipy kilkunastu osób, z którymi zaczynałam organizować Paradę cztery lata, dziś zostały trzy. Większości albo nie ma już w Polsce, albo nie chcą kontynuować aktywizmu" – przyznała.
Dziewczyna podkreśla, że szczególnie w Polsce bycie aktywistą to zadanie wybitnie trudne. "Inaczej walczy się o klimat, zwierzęta, a inaczej o szacunek dla własnej tożsamości. To bardzo osobisty poziom pracy, a do tego dochodzi obrzydliwość hejtu" – wyznała.
Najbardziej wyczerpujące i bolesne w pracy aktywisty jest jednak ciągłe mierzenie się z hejtem. "Słyszymy: "jesteś pedofilem, chcesz gwałcić dzieci", "trzeba was zabić", "przyjdę na wasz marsz z AK44", "wiem gdzie podłożyć bombę". Zgłaszamy to, ale wykrywalność sprawców jest w zasadzie zerowa" – dodała Maciocha.