Mecz w Monachium jak tykająca bomba. Skandal w trakcie hymnów, gorąco na trybunach
Krzysztof Gaweł
24 czerwca 2021, 09:59·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 czerwca 2021, 09:59
Mecz Węgrów z Niemcami w Monachium zakończył się remisem 2:2, ale po spotkaniu więcej mówi się o tym, co działo się na trybunach niż o samym spotkaniu. Radykalni węgierscy fani kontra wszechobecna tęcza, tak ustawiono tę konfrontację i tak przebiegała na stadionie i poza nim. W trakcie hymnów doszło do skandalu, ale gorące głowy ostudziła ulewa, która przeszła nad miastem.
Reklama.
Ten pojedynek dobitnie pokazał, jak odbiór sportowego widowiska może zmienić przekaz, który pojawia się poza murawą i który polaryzuje dwie strony, prowadząc do ich konfrontacji. Węgierscy nacjonalistyczni fani przybyli do Monachium, by pokazać Europie swoją "legendarną siłę". Niemieccy gospodarze postanowili powitać ich tęczą, by zaprotestować w ten sposób przeciw łamaniu nad Dunajem praw społeczności LGBTQ+.
Włączyła się do tego konfliktu UEFA, która nie zgodziła się na podświetlenie Allianz Areny w kolorach tęczy. Europejska federacja chciała w ten sposób oddzielić sport od dyskursu niezbyt z nim związanego, dolała tylko oliwy do ognia. Władze Monachium udekorowały miasto na tęczowo, a kibicom pod stadionem rozdawano tęczowe flagi i proporczyki.
Tymczasem węgierscy nacjonaliści, którzy stanowili sporą siłę w grupie fanów przybyłych za swoją drużyną - ale nie byli większością, co istotne - przedefilowali przez miasto w asyście policji. Barczyści, łysi, ubrani na czarno, z symbolami swoich organizacji, które uchodzą za skrajne i owiane są złą sławą. Pozwalam sobie nie wymieniać nawet ich nazw, bo budzą moje obrzydzenie.
W Monachium spotkali się nie tylko z miastem "ubranym" na tęczowo, ale i z kontrmanifestacją w kolorach tolerancji. Na stadionie było podobnie, a wszystko zaczęło się już w trakcie hymnów. Podczas hymnu Węgier młodzieniec z tęczową flagą przedarł się na murawę, by przedefilować przed drużyną gości. Szybko został spacyfikowany i wyprowadzony poza stadion. W rewanżu gdy grano hymn Niemiec, nacjonaliści odwrócili się do murawy plecami.
W trakcie gry również się działo i to nie tylko na murawie. Przebieg meczu - dwa razy na prowadzenie wychodzili Węgrzy - sprawił, że zagotowało się w sektorze z kibicami gości, a do akcji wkroczyła niemiecka policja. Najpierw nakazując zakładanie maseczek i utrzymanie dystansu społecznego, zgodnie z przepisami czasów pandemii.
Później interweniowano, gdy pojawiły się obawy, że napierająca grupa może przerwać siatkę otaczającą sektor i przedostać się na murawę. To działo się po pierwszej bramce, przy drugiej przed sektorem Węgrów stał już kordon policji. I tak było do końca meczu. Gorąco było pod bramką Manuela Neuera, grającego z tęczową opaską kapitana, który był cały mecz lżony przez gości.
W pewnym momencie wydawało się, że może dojść do konfrontacji na trybunach, ale rozpalone głowy w porę ostudziła ulewa, która przeszła nad miastem i którą odczuli sami piłkarze na murawie.
UEFA, która zablokowała pomysł podświetlenia Allianz Areny, zdecydowała, by umorzyć dochodzenie ws. opaski niemieckiego bramkarza i manifestacji o charakterze politycznym. Wydała oświadczenie, że wspiera tolerancję oraz różnorodność, ale to wszystko było mocno spóźnione.
Niemcy szybko zareagowali, podświetlili największe stadiony w Niemczech, w tym zbudowany przez władze III Rzeszy na igrzyska w Berlinie Olympiastadion. A w Monachium po burzy i ulewie wyszło słońce. Ciekawe, czy pojawiła się też tęcza?