Niektórzy porównują Bałuty do warszawskiej Pragi. Na pierwszy rzut oka są podobne, bo i tu i tam widzimy pełen przekrój społeczeństwa i wiele rozpadających się kamienic.
– Nie zgadzam się z tym. Tutaj mamy zabudowę eklektyczną i zjawisko palimpsestowości: stała chata, potem postawiono na niej kamienicę, którą następnie wyburzono pod apartamentowiec. Na Pradze tego nie ma. Za to jest dużo kapliczek – tłumaczy mój przewodnik.
Na Bałutach kapliczki można policzyć na palcach jednej ręki. Jedna jest w miejscu dawnej granicy pomiędzy dawną wsią a miastem, a o tym za chwilę.

Eklektyzm architektoniczny to cecha charakterystyczna Bałut
Łukasz to lokalny aktywista, artysta i amant. Jest idealnym przewodnikiem na niestandardowy spacer po dzielnicy, bo z Bałutami jest związany całe życie. Był wszędzie i zna praktycznie wszystkich.
– W pewnym momencie aż mi to zaczęło przeszkadzać, bo często odstawialiśmy tu niezłe akcje. Nie wstydzę się jednak tego – śmieje się.
Zakładałem, że nasza wyprawa potrwa góra godzinę, a zrobiło się z tego pół dnia. I tak zobaczyliśmy tylko ułamek z tej niesłusznie nieodkrytej dzielnicy. Nieznanej nawet dla kogoś takiego jak ja, który w Łodzi mieszkał ponad 10 lat, z czego szmat czasu na Bałutach. I w tym tkwi sedno sprawy: większość łodzian trzyma się od tej dzielnicy z daleka. I nie wiedzą co tracą.

Oryginalne napisy na murach są również nieodłącznym elementem krajobrazu Bałut
Wieś, która stała się dzielnicą

Pełno tu drobiazgów, których nie widać na pierwszy rzut oka
Nie przywidziało się wam. Ponad 100 lat temu Bałuty były największą wsią w Europie. I nie taką w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Osiedlali się tam handlarze, robotnicy, prostytutki i złodzieje. Po przyłączeniu jej w 1915 roku do miasta została wchłonięta wraz ze swoją specyfiką. Powiedzenie “Bez kija i noża nie podchodź do bałuciorza” nie zostało wyssane z palca (dla równowagi jest też: “Bałuty i Chojny to naród spokojny”).
“Łódź była robotnicza, pełna fabryk. Żeby tam mieszkać, to musiałeś mieć kasę i pozwolenia. Dlatego ci najbiedniejsi osiedlali się na sąsiedniej wsi. Bałuty zaczęły się szybko rozrastać”
Dzielnica wielokrotnie była “orana” historycznie i porzucana. W czasie II wojny światowej był tam jedyny w Polsce obóz dla dzieci (przy ulicy Przemysłowej), który graniczył z Litzmanndstadt Ghetto, utworzonym na przeważającym obszarze Bałut.
Po wojnie podtrzymywano tę “tradycję”. – Ludziom fajniej jest mieszkać w charakterystycznej dzielnicy. Bałuty stały się modne przez swoją niesławę – tłumaczy Łukasz.

Wciąż możemy napotkać pozostałości bardzo dawnych Bałut
Ciemna strona Bałut
“Krąży tu wiele legend, jak ta o gangu Ślepego Maksa. Ludzie często o nie pytają, chodzą w koszulkach z napisami o Bałutach. Jedni w ten sposób identyfikują się z dzielnicą, inni po prostu tu żyją i tak się czują”
Łatka groźnego miejsca jest przypięta Bałutom do dziś. Nawet niektórzy łodzianie boją tam zapuszczać. Zwłaszcza, że nieraz na jednej ulicy bezpośrednio sąsiadują tereny “należące” do kibiców Widzewa i ŁKS-u.
Powiedzmy sobie szczerze: wszędzie w Polsce można dostać po twarzy. Bałuty może brylują w policyjnych statystykach przestępczości, ale ja nie czułem się tam zagrożony.

Bałuty są zaniedbaną dzielnicą, ale w tym również tkwi jej urok
Możliwe, że również miał na to wpływ fakt, że spacerowaliśmy sobie w ciągu dnia. Tak na marginesie mówiąc, przywodziło mi to na myśl wycieczkę szkolną, ale bez nudnych kościołów i muzeów. Zresztą Bałuty same w sobie są wielkim eksponatem.
Bałuciarze byli bardzo przyjaźnie nastawieni, sami zagadywali, opowiadali o historii danego miejsca, że tu stał kurnik, a tam była piekarnia. Ogólnie można to streścić do popularnego hasła: “kiedyś to było”.

Nie wszystko złoto, co się świeci
I owszem, też byłem w szoku, bo kiedy tam mieszkałem i chadzałem wieczorami, to nieraz byłem zaczepiany, ale z innymi intencjami.
I gdzie te słynne bandziory?

Bałuty connecting people
Ludzie tworzą tutaj mikrospołeczności, które są praktycznie nieobecne w wieżowcach, gdzie w wynajmowanych mieszkaniach sąsiad sąsiadowi wilkiem. Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku lokalsów wrośniętych w dzielnicę od dziecka.
– Spotykają się w knajpach i sklepach, komentują politykę, oglądają mecze, piją wódeczkę. Nie są zamknięci na obcych. Trzeba umieć rozmawiać i chcieć tego, ale nie wkręcisz się tu na siłę. A jeśli masz w sobie “gen mendy”, to nawet w wytwornych willach cię nie będą lubić – tłumaczy nasz przewodnik.

Każdy sobie tu radzi na swój sposób
Przechodzimy obok małżeństwa mieszkającego w obskurnej kamienicy. Wieszali akurat pranie na ogólnodostępnym podwórku z prowizoryczną ogródko-ganko-suszarnią. Zapytaliśmy, co znaczy napis na pobliskiej ścianie: “WERKA WRÓĆ CZEKA ŁÓDŹ”. Okazało się, że Werka po prostu siedzi w więzieniu.

I cyk piwko!
I od razu przekonałem się, że Łukasz jest swoistą bałuciarskim celebrytą. Para zamiast nas przegonić, zaczęła z nami rozmawiać. – Pan to jesteś ten, co robi te zdjęcia na Facebooku? – zapytała mieszkanka kamienicy i przyznała, że jej się to bardzo podoba.
W sumie na Bałutach mało przyjazny był dla nas tylko pies ze zdjęcia poniżej. Broni swojego terenu, jak każdy łodzianin broni dobrego imienia swojego miasta.

Nie wszyscy nas witali z otwartymi ramionami
Zieleń i beton
“W Bałutach zajebiste jest to, choć mało osób zwraca uwagę, że są bardzo zielone. Tylko, czy ludziom się chce na to wszystko patrzeć? Jak im nie powiesz, to sami nie spojrzą.”
Wycieczka przypadła na późną wiosnę, więc wszystko kwitło i pogłębiało efekt “wow”, a zaprawdę powiadam wam: ilość drzew, krzewów i parków jest powalająca. Co prawda czasem kluczyliśmy między blokami i fikuśnymi, przyciasnymi przesmykami, ale generalnie Bałuty to taka miejska dżungla - dosłownie.
– Bałuty można zwiedzić całe w cieniu drzew. Od placu Wolności idziesz przez park Śledzia, Helenów, Ocalałych, skwer Gdański, wychodzisz na Warszawską i dalej masz Las Łagiewnicki i kompleks Arturówek – prowadzi Łukasz.

Stadion Budowlanych niestety popada w ruinę
Stereotypy jak zwykle okazały się mocno przesadzone i zbudowane nieco na wyrost. Bałuty nie są Wiedniem, ale nie są Prypeciem, tylko dzielnicą wielce różnorodną i pełną kontrastów. To taka Łódź w pigułce. W podwójnej dawce.
Mijaliśmy ponad stuletnie kamienice, opuszczony stadion Budowlanych, zarośnięte podwórko z uroczym drewniakiem, tablicę upamiętniającą miejsce wywozu do Auschwitz, dawną fabrykę wyrobów azbestowych. Pominęliśmy pewnie wiele innych poukrywanych smaczków. Spotykaliśmy zarówno amatorów tanich trunków, dzieciaki na hulajnogach, jak i panów w garniturach. Jak wszędzie.

To prawda
Zawsze się zastanawiałem, gdzie w Łodzi zabrać przyjezdnych znajomych żądnych zwiedzania. Teraz już wiem, że ani Piotrkowska, ani Manufaktura nie zapewnią tylu wrażeń i wspomnień do anegdot, co Bałuty. O tym jednak nie przeczytacie w żadnych przewodniku.
Bartosz Godziński
Maciej Stanik
Autorzy artykułu:
Podobają Ci się moje artykuły?
Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Sprawdź, jak to działaKwota napiwku


