
Wakacyjne FOMO
Jesteś w miejscu X, ale już się martwisz, że nie zobaczysz miejsca Y. Nie chcesz "tracić czasu" na leżenie na plaży, skoro Google sugeruje, że w promieniu kilometra jest 5 atrakcji wartych zobaczenia. Spacerujesz z zegarkiem i nawigacją. Z urlopu wracasz umęczony i masz wrażenie, że w ogóle nie odpocząłeś, a spałeś mniej niż podczas biurowej orki codziennej.Może cię zainteresować także: Powrót do pracy z wakacji ostro daje ci w kość? Nie jesteś sam – to zespół napięcia pourlopowego
Scenka rodzajowa
Wrócę do scenki opisanej na początku. To ona stała się dla mojego mózgu impulsem, by nagle przywołać kolejne podobne sytuacje, których byłam świadkiem lub uczestnikiem, bo tak – zdarzyło mi się trafić na urlop z człowiekiem-strategią. Na szczęście był to krótki wyjazd, potwierdził jednak, że mam zgoła inne preferencje wakacyjne niż zaliczanie każdej, najmniejszej nawet okolicznej atrakcji, nawet jeżeli absolutnie mnie nie interesuje.Może cię zainteresować także: Odinstalowałem Messengera z telefonu. To okazało się trudniejsze niż rzucenie palenia. Przegrałem
Odetchnij
Bałam się, że entuzjazm wyjazdowy sprawi, że i ja wpadnę w tę pułapkę, że teoretycznie niewinnym czytaniem o miastach, do których się wybieram, sama wpędzę się w poczucie obowiązku (pierwszy urlop od lat, pierwszy tak długi, pierwszy raz jadę do Włoch). Na szczęście udało mi się tego uniknąć – postanowiłam, że główną zasadą wyjazdu jest "nic na siłę". Jadę, żeby odpocząć, a nie gonić króliczka. Gonię go cały rok – bo terminy, dedlajny, obowiązki, rachunki, sprawunki, więc dwa tygodnie w żółwim tempie po prostu mi się należą.Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl