2,2 km/h. Z taką średnią prędkością jedziemy po najbardziej zakorkowanej ulicy w Polsce, czyli Zwycięskiej we Wrocławiu. Nic jednak nie wskazuje, żeby rekordzistka miała komukolwiek ustąpić miejsca na najwyższym stopniu podium. Władze stolicy Dolnego Śląska wycofały się z planów budowy tramwaju. A mieszkańcy? Parkują nie pod blokiem, tylko przy wyjeździe z ulicy. Bo tak jest szybciej.
– Wstając rano wiem, że muszę wyjść z domu nie później niż o 7:10, bo każda minuta zwłoki wydłuży czas dojazdu do pracy o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt minut – mówi mi Agnieszka, mieszkanka ulicy Gen. Maczka na wrocławskim osiedlu Ołtaszyn.
Żeby dojechać do biura w centrum, może wybrać kilka wariantów. Niemal każdy jednak zmusza do wjazdu na Zwycięską z tej lub innej strony. Tramwaj miał być w końcu alternatywą dla auta albo roweru, bo, jak dodaje Agnieszka, do autobusów komunikacji miejskiej wsiadają tylko ci, którym się nie spieszy, i desperaci. W końcu one nie tylko stoją na równi z wszystkimi, ale jeszcze dodatkowo się zatrzymują.
Miał być tramwaj
Tramwaju jednak na razie nie będzie, co wyszło ostatnio między wierszami. Dosłownie. Jeden z mieszkańców miasta zadał na Facebooku pytanie na ten temat prezydentowi Wrocławia Jackowi Surykowi. Ten znany jest z odpowiadania w bezpośrednim tonie, z wykorzystaniem właśnie mediów społecznościowych. Odpowiedź jednak zaskoczyła.
"Na razie nie projektujemy i nie budujemy tej linii z powodów finansowych i uwarunkowań technicznych. Z poważaniem JS" – odpisał.
Komentarz był jak grom z jasnego nieba, bo w kwestii tramwaju, mieszkańcy już witali się z gąską. Jego zapowiedź pojawiła się najpierw w programie wyborczym (wówczas) kandydata na prezydenta Jacka Sutryka, który sam mieszka na Ołtaszynie, więc wszyscy sądzili, że to też w jego interesie. Potem były konsultacje społeczne i nawet panel obywatelski, gdzie padła deklaracja budowy tramwaju do 2021 roku. Plany były na tyle realne, że za tramwaj wiele osób "zapłaciło" kupując mieszkania. Deweloperzy wpisali go bowiem w udogodnienia swoich inwestycji.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Tu jednak nikt tego nie kryje. Magistrat wprost odpowiada, że konieczne jest rozstrzygnięcie tematu z władzami kolei, które są na etapie przebudowy torów między Wrocławiem a podwrocławską miejscowością Sobótka. Potencjalny tramwaj musi w jakiś sposób przeciąć tory kolejowe. Miasto chce by możliwy był przejazd naziemny, kolejarze oczekują jednak budowy wiaduktu, tak jak praktykowano to na przykład w Krakowie. To jednak, jak można się domyślić, spore koszty.
Bez pieniędzy jednak tramwaj raczej nie pojedzie nigdy, bo PKP na propozycję miasta nie przystanie. Jak mówi rzecznik spółki Mirosław Siemieniec, pomysł nie ma pokrycia w praktyce, bo tory tramwajowe przecinają się z torami kolejowymi tylko na bocznicach. — To rozwiązanie bardzo wysokiego ryzyka — dodaje rzecznik. Nie ma więc opcji, by tramwaj, który żeby dojechać z centrum musi przejechać przez tory, pojechał na Ołtaszyn bez budowy wiaduktu.
Problem królowej korków, który miał perspektywę rozwiązania, zatoczył więc koło. Z roku na rok zatory tam są coraz dłuższe i dotyczy to nie tylko ul. Zwycięskiej, ale też prowadzących do niej uliczek. Coraz bardziej blokuje się wjazd do Wrocławia od sąsiednich sypialni miasta, czyli Bielan Wrocławskich i od miejscowości Wysoka.
Czy korki kiedykolwiek się skończą?
Nic na to nie wskazuje. Jak mówi dr hab. Mateusz Błaszczyk z Uniwersytetu Wrocławskiego, rozwiązaniem jest wyłącznie zrównoważony transport miejski – szybki, sprawny i niezależny od ruchu samochodowego, czyli tramwaj i kolej. A tego na razie nie ma i, jak już wiemy, nie będzie. Socjolog dodaje też, że problemem okolicy ulicy Zwycięskiej jest także położenie. Mieści się z jednej strony nieopodal Partynic, czyli toru wyścigów konnych, którego w żaden sposób nie da się ruszyć, ponadto blisko granic miasta, a także wśród gęstej zabudowy i licznych terenów prywatnych. O komunikacji zatem trzeba było myśleć, zanim osiedle zaczęło się tak bardzo rozrastać – dodaje socjolog.
Bloków będzie przybywać
Nic jednak nie wskazuje na to, że urbanizacja Ołtaszyna zahamuje. Jak podała w marcu "Gazeta Wrocławska", jeden z deweloperów jest właścicielem działek o wielkości ponad 3,5 hektara, na których ma powstać ok. 600 kolejnych mieszkań, a co z tym idzie, przybędzie ok. 1000 kolejnych aut. Sporo terenów należy także do Agencji Mienia Wojskowego, która regularnie pozbywa się swoich nieruchomości. W miejscu dawnych koszar mogą więc zostać zbudowane kolejne bloki i biurowce.
– I będą powstawać dalej – mówi agent sprzedaży nieruchomości Rafał Jezierski z biura JN Partner i dodaje: – We Wrocławiu sprzedaje się wszystko, na pniu. Ludzie inwestują, bo odłożoną gotówkę pożera rosnąca z dnia na dzień inflacja. Kupują więc nieruchomości trochę w panice. Sprzedaje się wszystko, nawet największe rudery, nie mówiąc o ładnych mieszkaniach w prestiżowych dzielnicach, w tym właśnie na Ołtaszynie.
W okolicy zresztą ciągle trwa budowa jeszcze kilku kolejnych inwestycji. A rozbudowa osiedli, na hura, nakręca korkową spiralę. – Żeby cokolwiek się poprawiło w rejonie ulicy Zwycięskiej, władze miasta muszą naprawić błędy planistyczne z ostatnich trzydziestu lat, w tym głównie komunikacyjne. Tymczasem polityka Jacka Sutryka odchodzi od rozwoju komunikacji tramwajowej, która jest pierwszym krokiem w tym kierunku – mówi Piotr Szymański z Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia.
I dodaje: – Prezydent Sutryk wycofał się z obietnic złożonych podczas dyskusji z mieszkańcami i rozwiązań wypracowanych podczas panelu obywatelskiego. Tam jasno zostało powiedziane, że mieszkańcy chcą na Ołtaszynie tramwaju. Nie buspasów, nie ekologicznych, klimatyzowanych autobusów, tylko torów i tramwaju. Tymczasem dostajemy informację, że tramwaju, który w przyszłym roku miał już jeździć, nie będzie. To kolejny dowód na to, że polityka rozwoju połączeń tramwajowych we Wrocławiu upada. Nawet w nazwie – Wrocławski Program Tramwajowy został zastąpiony tramwajowo-autobusowym. To doprowadzi do sytuacji, w której będziemy mieć nowe, klimatyzowane, elektryczne, odmalowane autobusy, którymi nikt nie będzie jeździł, bo będą stały w korkach.
Alternatywa nie daje wielkiej nadziei
Co zostaje? Rowery, hulajnogi i spacery, choć przyjemność tych ostatnich, zwłaszcza w rejonie ulicy Zwycięskiej, jest wątpliwa. – Mieszka się tu dość dziwacznie – mówi z uśmiechem Piotr, który przeprowadził się w ten rejon 15 lat temu.
– Mieszkam przy samej Zwycięskiej, dookoła jest mnóstwo drogich i świetnych knajp, ekologicznych sklepów, w tym genialny rybny. Lepiej niż w centrum. Tylko wszystkie te ogródki, kafejki i całe to wielkomiejskie życie toczy się wokół spalin, korków i klaksonów – dodaje. I choć trochę to wszystko egzotyczne, to już się przyzwyczaił. Do tłoku, spalin i oczywiście korków.
Jak mówi jego żona – korki to coś, do czego wielu mieszkańców Ołtaszyna przywykło i żyją z nimi w symbiozie. Nikogo nie dziwi parkowanie przy wyjeździe z ulicy zamiast pod domem, żeby rano zaoszczędzić kilka minut na wyjazd, czy widok samochodów wyjeżdżających z ulic jednokierunkowych pod prąd.
Do tego uprzejmość jest na porządku dziennym, bo jak mówi Piotr: – Nigdy się długo nie czeka na wyjazd z uliczki podporządkowanej, bo wszyscy lokalsi wiedzą jak żyje się w tej niedoli i wyciągają do siebie pomocną dłoń. Kto by pomyślał?