Adam Bodnar od dziś felietonistą naTemat.pl: Reżimy pod wpływem presji mogą mięknąć
Adam Bodnar
31 sierpnia 2021, 10:05·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 31 sierpnia 2021, 10:05
W Gdańsku laureatem Medalu Wolności Słowa w kategorii „Dziennikarz” został Andrzej Poczobut. Korespondent „Gazety Wyborczej” z Białorusi oraz działacz mniejszości polskiej nie mógł uczestniczyć w gali. Jest od kilku miesięcy więziony przez reżim Aleksandra Łukaszenki.
Reklama.
Medal w jego imieniu odebrał red. Bartosz T. Wieliński, który w poruszającej mowie wezwał obecnych na sali polityków, Rząd RP, ale także wszystkich obywateli, do tego, aby podjąć działania na rzecz jego uwolnienia. Powiedział „Zróbcie, co możecie, żeby on wyszedł z tego więzienia, żeby wszyscy inni białoruscy dziennikarze także zobaczyli wolność. To jest moje zobowiązanie dla was, błagam was, zróbcie coś, niech to się po prostu skończy. Andrzeju, jesteśmy z tobą, nie odpuścimy. Żywie Biełaruś!”
W takich sytuacjach oczywiście do oczu cisną się łzy. Różne nasze codzienne sprawy, porażki, ale także radości, stają się wręcz nieważne w obliczu wyobrażenia, że zaraz za naszą granicą dziennikarz jest więziony za swoje poglądy. Jest przy tym jednym z wielu obywateli Białorusi, którzy są ofiarami strasznych represji i rażących naruszeń praw człowieka.
Z jednej strony czujemy bezsilność, bo zdajemy sobie sprawę, że na sytuację polityczną w Białorusi wpływ mają czynniki geopolityczne. Ale z drugiej możemy się zastanawiać: No dobrze, ale co rzeczywiście mógłbym (mogłabym) zrobić, aby pomóc, zareagować, nie być obojętnym?
Odpowiedź przynosi historia. W 41-tą rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych należy przypomnieć znaczenie słowa „solidarność”. Jedna z definicji słownikowych wskazuje, że solidarność to „poczucie wspólnoty i współodpowiedzialności wynikające ze zgodności poglądów oraz dążeń” (Słownik Języka Polskiego PWN). Jesteśmy z kimś „solidarni”, ponieważ okazujemy mu wsparcie, popieramy w działaniach i staraniach, a zwłaszcza w prezentowanych ideach. Naszym słowem i czynem dajemy świadectwo, że dana osoba nie jest sama.
Okazywania solidarności nie można przeliczyć na konkretny efekt. Nie możemy się spodziewać, że jeśli coś zrobimy dla drugiej osoby, czy dla zbiorowości, to dzięki temu osiągniemy zakładany skutek, np. doprowadzimy do zwolnienia kogoś z więzienia. To nie jest proste równanie matematyczne. Ale jeśli tak czynimy, to znaczy, że nie jesteśmy obojętni, staramy się wczuć w sytuację drugiej osoby, zatrzymujemy się na chwilę z troską o los drugiego człowieka. Słowem, nie tylko czynimy coś dla kogoś, ale właśnie dla siebie samych. Zapraszamy do naszego życia i naszej sfery uczuć inną osobę oraz jej los. Poświęcamy jej czas i uwagę.
Gesty solidarności są ważne zwłaszcza dla więźniów politycznych. Są jak światło wpadające przez lufcik okna do celi. Dają więźniowi nadzieję, że będzie mógł wrócić do społeczeństwa, bliskich i rodziny. Wzmacniają poczucie, że wartości, o które walczyli były warte nawet potężnych represji. Pozwalają przetrwać każdy żmudny dzień w więzieniu, a czasami nawet tortury.
A jednocześnie tego typu gesty mogą wpływać na władze, pokazywać, że ludzie nie zapomnieli, upominają się o uwolnienie, przypominają całemu światu, że dany reżim stosuje najbardziej brutalne metody do utrwalenia swojej władzy. Reżimy pod wpływem presji mogą mięknąć. Warto przypomnieć, że w czasach PRL-u, w wyniku protestów obywatelskich i zainteresowania państw demokratycznych zwalniani byli poszczególni więźniowie polityczni.
W przypadku apeli, takich jak red. Bartosza T. Wielińskiego, zastanawiamy się co moglibyśmy zrobić. Jak okazać solidarność? W istocie możliwości jest wiele. Możemy zamieścić informację o Andrzeju Poczobucie na naszym profilu internetowym i trafić dzięki temu do naszych znajomych. Możemy napisać do niego kartkę pocztową lub list, z nadzieją, że będzie mógł je przeczytać. Możemy stworzyć krótki utwór muzyczny czy rysunek. Możemy przygotować w naszej okolicy mural. Możemy zorganizować demonstrację pod Ambasadą Białorusi. Możemy zwrócić się z pytaniem do naszego MSZ, a także posłów i senatorów, co zrobili dla uwolnienia więźniów politycznych w Białorusi.
Możemy opowiedzieć o historii tego odważnego dziennikarza (ale także takich osób jak słynny bloger Roman Protasiewicz) naszym znajomym z zagranicy. Możemy zorganizować spotkanie z uchodźcami z Białorusi. Możemy zorganizować pokaz filmów o represjach Łukaszenki. Możemy spotkać się z przyjaciółmi i wspólnie czytać niektóre artykuły Andrzeja Poczobuta.
To tylko przykłady. Bo formy okazywania solidarności zależą w istocie od naszej kreatywności. Najważniejsze, abyśmy pamiętali i rzeczywiście coś zrobili. Wzbili się na poziom zaangażowania przekraczający pojedyncze kliknięcie w mediach społecznościowych. Nie wiemy czy to się przyczyni do uwolnienia Andrzeja Poczobuta. Ale z pewnością da mu nadzieję. Jak już wróci do nas, to z pewnością będzie się szeroko uśmiechał z powodu naszych gestów solidarności. I to będzie najważniejsza nagroda za nasze człowieczeństwo.
Adam Bodnar
dr hab., prof. Uniwersytetu SWPS
były Rzecznik Praw Obywatelskich