1 września zaczyna się rok szkolny i wracają problemy, których nie da się zamieść pod dywan. Braki kadrowe wśród nauczycieli są dramatyczne, i chociaż minister Przemysław Czarnek obiecał podwyżki, to sytuacja nie poprawi się od zaraz.
"Taka sytuacja w jednej ze szkół. Wpis z nauczycielskiej grupy. Rozwiązanie z MEiN? Edukacja klasyczna o wycieczki śladami kardynała Wyszyńskiego" – napisała na Twitterze Iga Kazimierczyk, nauczycielka, prezeska fundacji Przestrzeń dla edukacji, aktywistka ruchu Obywatele dla Edukacji.
W swoim poście załączyła screen ze wspomnianej grupy nauczycieli. To wpis dotyczący sposobu łatania dziur kadrowych w szkołach. Jak się okazuje, na przykład przedmioty ścisłe mogą prowadzić nauczyciele, którym brakuje kwalifikacji.
"Dostałam poradę od znajomego, żeby zapytać się wśród nauczycieli, kto lubi fizykę i temu przydzielić, ogarnie... podobno kuratoria od dłuższego czasu nie robią z tym problemów, bo kryzys kadrowy jest przeogromny" – czytamy.
Takich przykładów można podać więcej. Tylko pod postem Igi Kazimierczyk pojawiły się głosy o nauczycielach, którzy zrezygnowali z pracy w ostatniej chwili, albo tych, którzy przekwalifikowali się, by nauczać innego przedmiotu.
Czarnek o zarobkach nauczycieli
O sytuację kadrową i zarobki nauczycieli niedawno zapytano Przemysława Czarnka. Minister edukacji i nauki w rozmowie z Onetem przyznał, że podwyżki są konieczne. – Dzisiaj 2940 zł brutto dla nauczyciela, który kończy studia informatyczne czy matematyczne, to poziom, który nie zagwarantuje, że do szkół trafią jacykolwiek chętni absolwenci tych kierunków – ocenił szef resortu.
Jak zapowiedział, wkrótce ma podpisać rozporządzenie, zwiększające atrakcyjność warunków zatrudnienia w szkołach. – Już w przyszłym roku nauczyciele mogą spodziewać się dużych podwyżek w ramach szerszej reformy statusu nauczyciela i warunków pracy – obiecywał Czarnek.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut