Tegoroczny zdobywca Złotej Palmy w Cannes to film paskudny i wzruszający jednocześnie. Reżyserka "Titane" postanowiła nie zważać na oczekiwania widzów i stworzyła obraz, podczas seansu którego jęk obrzydzenia płynnie przechodzi w łzy wzruszenia.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.
Napisz do mnie:
maja.mikolajczyk@natemat.pl
"Titane" to tegoroczny zdobywca Złotej Palmy w Cannes, czyli najważniejszej nagrody na festiwalu.
Reżyserką filmu jest Julia Ducournau, pochodząca z Francji twórczyni głośnego "Mięsa".
Złota Palma dla "Titane" to dopiero druga statuetka w historii nagrody, która trafiła w ręce kobiety-reżyserki.
Akt pierwszy: przemoc i seks
Alexia jako dziecko miała wypadek samochodowy, po którym w jej głowę zostaje wszczepiona metalowa płytka. Od tamtej pory zaczyna się jej sadomasochistyczna relacja z czterokołowymi maszynami.
Już jako dorosła kobieta ujarzmia je, tańcząc zmysłowo na ich maskach przed tłumem napalonych gapiów. W relacji sam na sam bywa różnie – z autami uprawia seks w stylu BDSM, a próbujących zbliżyć się do niej ludzi (bez względu na intencje) bezlitośnie zabija.
Pierwszy akt filmu Julii Ducournau jest dla widzów jak uderzenie między oczy bez ostrzeżenia. Gdy intensywność widowiska opartego na seksie i przemocy staje się wręcz nie do zniesienia, reżyserka robi niespodziewany gatunkowy zwrot.
Akt drugi: bezwarunkowa miłość i akceptacja
Badająca sprawę morderstw policja trafia w końcu na trop Alexii. Kobieta dostrzega szansę w swoim podobieństwie do zaginionego przed laty chłopca i zgłasza się do jego zrozpaczonego ojca, który wita ją z otwartymi ramionami i o nic nie pyta.
Jako Adrien nie zyskuje jednak tylko bezpiecznej kryjówki. W męskim wcieleniu Alexia otrzymuje również to, czego nie zaznała w rodzinnym domu: akceptację i bezwarunkową miłość. To wszystko jest darem od nowego opiekuna – karykaturalnie męskiego i napompowanego testosteronem strażaka.
Po pełnym grozy i obrzydliwości akcie pierwszym, "Titane" skręca w stronę wzruszającego dramatu o relacjach międzyludzkich i ich potrzebie tkwiącej w każdym z nas – a to jeszcze nie wszystko, co film Julii Ducournau ma do zaoferowania.
"Titane" brzydzi, "Titane" wzrusza
"Titane" to jeden z filmów wymykających się prostym klasyfikacjom i grających na nosie oczekiwaniom widzów. Rozczarowani mogą być zarówno ci, którzy spodziewali się rasowego horroru czy thrillera, jak i fani klasycznych festiwalowych dramatów.
Julia Ducournau już swoim wcześniejszym "Mięsem" udowodniła, że częścią składową jej stylu jest medyczne wręcz podejście do cielesności i całkowity brak pruderii w pokazywaniu wszelkich obrzydliwości. W swoim nagrodzonym Złota Palmą filmie również nie pozwala zapomnieć o swoich estetycznych fascynacjach body horrorem.
Najgłośniej wybrzmiewają w nim echa thrillera "Crash: Niebezpieczne pożądanie" Davida Cronenberga, chociaż Ducournau relację człowieka z maszyną wykorzystuje w ramach zupełnie innej historii.
Cielesne transgresje są przede wszystkim elementem komentarza dotyczącego społecznych ról płciowych. Najbrutalniejsza część "Titane" nie przez przypadek przypada na egzystencję Alexii jako kobiety i naznaczona jest doświadczeniem seksualizacji, przemocy i alienacji.
Po zmianie tożsamości w męskim wcieleniu Adriena spotyka ją coś zgoła innego. Bezwarunkowa miłość i akceptacja, którą obdarza ją Vincent, jest dla niej całkowicie nowym doświadczeniem – tak samo, jak wolność od niewybrednych męskich spojrzeń i zaczepek. Alexia jednocześnie czuje, że by pozostać w tym błogosławionym stanie, musi karać swoje kobiece ciało i dosłownie je pętać.
"Titane" to film wydawałoby się złożony z dwóch sprzecznych konwencji – raz brutalny, momentami wręcz obrzydliwy (choć niepozbawiony groteskowych momentów!), a za chwilę sentymentalny i łapiący za serce. Transgresyjny styl Julii Ducournau winduje ją do grona oryginalnych twórców, których głos nie jest łatwy do podrobienia.
Film francuskiej reżyserki wżera się w mózg niczym rdza w blachę samochodu i nie pozwala o sobie zapomnieć. Wielowątkowy i wielowarstwowy, ze znaczeniami sprytnie ukrytymi dzięki bezkompromisowym wizjom Ducournau, nie jest najprostszą produkcją do ogarnięcia, ale zdecydowanie wartą takiej próby.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut