Porównanie związku osób tej samej płci do obcowania ze zwierzętami nie narusza dóbr osób homoseksulanych. Przynajmniej w świetle polskiego prawa interpretowanego przez Sąd Okręgowy w Warszawie.
Ten uznał bowiem, iż dziennik "Rzeczpospolita" nie musi przepraszać za ten rysunek satyryczny Andrzeja Krauze opublikowany w czerwcu 2009 roku, który wyśmiewał pomysł legalizacji związków homoseksualny.
Źródło: "Rzeczpospolita"/korwin-mikke.pl
Wywołało to wielkie oburzenie wśród środowiska LGBT, a dwie osoby, które poczuły się dotknięte satyrą rysownika "Rzeczpospolitej" postanowiły złożyć przeciwko dziennikowi pozew o naruszenie dóbr osobistych, żądając publikacji przeprosin i wpłaty 10 tys. zł na cel społeczny. Ich pozew wspierały organizacje społeczne: Kampania Przeciw Homofobii i Stowarzyszenie Lambda.
Argumentując pozew pełnomocnik powodów mec. Jacek Świeca twierdził, iż rysunek jest wulgarny i porównuje intymną relację dwóch osób do zoofilii, a to ośmiesza ich seksualność, co bez wątpienia odziera te osoby z ich godności.
Choć wiele osób uznałoby, iż to logicznie uzasadnienie, sąd jednak nie zgodził się z tym stanowiskiem. Wyżej ceniąc konstytucyjne prawo do wolności wyrażania opinii, podkreślając, że wolność słowa i prasy jest jedną z podstawowych jej emanacji. W opinii sądu godność powodów mogłaby zostać pogwałcona dopiero wówczas, gdy to oni zostaliby konkretnie wskazani. Dopóki Krauze nie użył ich nazwiska, czy wizerunku, według sądu, może wyśmiewać ich do woli.
Ciekawe, czy równie jednoznaczna byłaby dla sądu sprawa, w której tak ciętą satyrą zostałaby dotknięta znaczna grupa, jaką stanowią sędziowie?
Wyrok nie jest prawomocny. Decyzję o apelacji strona skarżąca ma podjąć po konsultacjach z pełnomocnikiem.
"Rysunek jest wulgarny w swojej wymowie poprzez porównanie intymnej relacji dwóch osób do zaburzenia preferencji seksualnych, jakim jest zoofilia [...] "Parodia bliskości dwóch dorosłych osób pozostających w intymnej relacji, ośmieszenie ich seksualności, która należy do szczególnie chronionej sfery życia intymnego, bez wątpienia odziera te osoby z ich godności".
Andrzej Sterkowicz
sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie uzasadniając wyrok
- Uznanie danej wypowiedzi za oburzającą i nieakceptowalną nawet przez znaczną grupę społeczną nie wystarcza do zastosowania sankcji w postaci normy chroniącej dobra osobiste jednostki. [...] Powodowie musieliby wykazać, że stali się ofiarą tych konkretnych publikacji.