"System nie zapewnia bezpieczeństwa". Ekspert o ryzyku zamachów w szkołach
Artykuł promocyjny Security in practice
20 października 2021, 12:54·12 minut czytania
Publikacja artykułu: 20 października 2021, 12:54
Zamachy w szkołach utożsamiane są z głośnymi masakrami przeprowadzanymi przez uczniów ze Stanów Zjednoczonych. Choć w Polsce nie mamy plagi strzelanin, z jaką boryka się USA, to jednak coraz częściej słyszy się o tragediach w rodzimych szkołach. Co więcej, takich sytuacji jest znacznie więcej niż wynika z przekazów medialnych. Czy jesteśmy na nie przygotowani?
Reklama.
– System oświaty nie zapewnia nawet minimalnego poziomu bezpieczeństwa dzieciom w szkołach. Trudno mówić o bezpieczeństwie w szkołach, skoro zdecydowana ich większość trenuje z dziećmi jedną procedurę tj. ewakuację w trakcie lekcji – mówi w wywiadzie dr Krzysztof Danielewicz, ekspert od bezpieczeństwa w placówkach oświatowych, autor książki "Przeżyć szkołę".
Zacznijmy od może banalnego pytania, ale czy dziś istnieje coś takiego jak bezpieczna szkoła?
Bardzo dobre pytanie. Uważam, że można stworzyć warunki, aby o danej szkole można było powiedzieć, że to jest bezpieczna szkoła. Zawsze w trakcie swoich szkoleń pytam nauczycieli i pracowników czy czują się w swojej szkole bezpiecznie. Odpowiedź zawsze jest pozytywna, jeżeli jednak chcę ustalić na podstawie jakich kryteriów tak sądzą, pada odpowiedź, że dlatego, iż w ich szkole nic złego się nie wydarzyło. To jest bardzo ważna odpowiedź, która jednak nie świadczy od tym, że szkoła faktycznie jest bezpieczna, tylko o tym jakie są odczucia nauczycieli. Niestety to, że w danej szkole nic się nie wydarzyło wynika bardzo często z tego, że szkoła miała szczęście.
Analizując stan zabezpieczeń i rozwiązań w zakresie procedur bezpieczeństwa, zauważyłem że większość szkół ma niestety podobne mankamenty, do których należą najczęściej: brak systemu identyfikacji osób postronnych wchodzących do szkoły, brak innych procedur bezpieczeństwa niż ewakuacja w trakcie lekcji, nierealna procedura ewakuacyjna, wyznaczanie miejsce ewakuacji bezpośrednio przy szkole, brak procedury Azyl, trudny do identyfikacji system sygnałów alarmowych, brak wystarczającej liczby osób przygotowanych w zakresie udzielania pierwszej pomocy medycznej, brak systemu identyfikacji symptomów zbliżających się zagrożeń, brak nadzoru na monitoringiem i wiele innych.
Podsumowując uważam, że wprowadzając kilka rozwiązań organizacyjno-technicznych można znacząco poprawić realny poziom bezpieczeństwa w szkole. Dwie główne płaszczyzny to system wczesnej identyfikacji neutralizacji zagrożeń oraz efektywne znane wszystkim procedury bezpieczeństwa, głównie ewakuacja i azyl. Większość tych zmian praktycznie nic nie kosztuje.
Pytam, bo choć w Polsce nie mamy plagi strzelanin z jaką boryka się USA, to
jednak coraz częściej słyszy się w mediach o tragediach związanych z uczniami,
niedawno choćby podwójne samobójstwo dziewczynek pod Wołominem. Czy
takich tragedii można uniknąć? I ważniejsze czy da się zauważyć sygnały,
że nadciągają.
Sytuacji tragicznych w Polsce jest znaczenie więcej niż wynika z przekazów medialnych.
Wystarczy spojrzeć na przypadki z ostatnich dwóch lat: zabójstwo ucznia w Szkole 2
Podstawowej w warszawskim Wawrze w maju 2019 r., zamach przy użyciu broni palnej
i ładunków wybuchowych w Szkole Podstawowej nr 1 w Brześciu Kujawskim w maju 2019 r., zatrzymanie czterech nastolatków z techników na warszawskiej Pradze, którzy planowali zamach bombowy na swoją szkołę w styczniu 2020 r., czy ranienie nożem kilku osób w jednym z zielonogórskich liceów przez uczennicę, co miał miejsce we
wrześniu 2020 r.
Niestety nikt nie prowadzi dokładnych statystyk takich wydarzeń, brak jest rzetelnych analiz każdego z tych przypadków, pod takim kątem, aby inne szkoły mogły korzystać z doświadczeń zebranych w trakcie tych zdarzeń.
Takich tragedii w większości można uniknąć, pod warunkiem posiadania sprawnego systemu identyfikacji, zbierania i analizy symptomów różnych zachowań uczniów, których odpowiednie zestawienie może pozwolić na wczesną identyfikację zbliżającej się sytuacji niebezpiecznej, a także samobójstwa. Sygnały takie da się zauważyć, pod warunkiem, że wszystkie osoby mające związek z daną placówką oświatową będą chciały ten system wspierać. Mamy tu na myśli nauczycieli, pracowników administracyjno-obsługowych, rodziców i innych uczniów.
System bezpieczeństwa jest tak silny, jak jego najsłabszy element. Kluczowa jest tu znajomość środowiska, ponieważ tylko osoby znające dokładnie te środowisko, są w stanie zauważyć każde zachowanie odbiegające od typowych dla danej szkoły. W amerykańskich szkołach powołani są tzw. oficerowie bezpieczeństwa oraz specjalne zespoły do okresowej oceny zagrożeń.
W przypadku posiadania negatywnych informacji dotyczących danego ucznia, muszą one np. być przesłane do nowej szkoły tego ucznia i to w ciągu 72 godzin. Chodzi o to, aby w nowej szkole znany był wzorzec behawioralny ucznia. Ma to pozwolić na natychmiastowe stwierdzenie, czy dane zachowanie wychowanka jest u niego normą czy świadczy o jakichś problemach czy zaburzeniach, które wymagają naszej interwencji. W przeciwnym razie może być za późno na podjęcie działań. Taki system pomaga także w zapobieganiu samobójstwom, ponieważ bardzo często po próbie samobójczej, okazuje się, że było wiele osób które posiadały ważne informacje, mogące pozwolić na podjęcie wcześniejszych działań.
Według danych NIK, średniorocznie w Polsce mamy około 100 skutecznych prób samobójczych. Oficjalnie mówi się, że te dane są zaniżone, z różnych powodów. Samobójstwo w Wołominie to było ono inspirowane mangą Bungou Stray Dogs - Bezpańscy literaci. Nauczyciele czy rodzice powinni być szkoleni w zakresie identyfikowania symptomów niebezpiecznych zachowań wynikających z tego typu komiksów.
Trudno jest w Polsce „Przeżyć szkołę”
Kolejne dobre pytanie. Na podstawie obserwowalnych trendów mogę stwierdzić, że coraz
trudniej, szczególnie bez złych doświadczeń mających wpływ na nasze postrzeganie świata, samoocenę i zdrowie psychiczne. Według danych z 2018 r. około 10% naszych dzieci jest ofiarami różnych form przemocy rówieśniczej, żeby pokazać potencjalne konsekwencje wystarczy podać, że 71% sprawców szkolnych strzelanin, to osoby, które wcześniej same były ofiarami przemocy rówieśniczej. Wspomniani już aresztowani w Warszawie czterej młodzi ludzie planujący zamach bombowy na swoją szkołę, chcieli tego dokonać w akcie zemsty za doznane upokorzenia ze strony starszych kolegów.
Zdecydowanie największym problemem w szkole jest przemoc rówieśnicza, której skutkiem może być atak ze strony osoby pokrzywdzonej, próba samobójcza czy problemy psychiczne i emocjonalne ofiar. Po powrocie do stacjonarnego nauczania w szkole można zauważyć, że także COVID-19 pozostawił swoje negatywne piętno na relacjach rówieśniczych. Bardzo często wynika to z tego, że część uczniów funkcjonujących w swoich zamkniętych społecznościach automatycznie izolowała, z różnych powodów, innych uczniów, którzy po wznowieniu zajęć w kontakcie nie potrafią zbudować relacji w grupie.
Czy system oświaty w Polsce zapewnia dzieciom bezpieczeństwo? Czy to
zabezpieczenie w praktyce, aby nie kończy się po tym jak rodzice wykupują
dziecku ubezpieczenie?
Szczerze mówiąc to system oświaty nie zapewnia nawet minimalnego poziomu
bezpieczeństwa dzieciom w szkołach. Trudno mówić o bezpieczeństwie w szkołach, skoro zdecydowana ich większość trenuje z dziećmi jedną procedurę tj. ewakuację w trakcie lekcji. Jest ona przeprowadzana z reguły w lekcję, przy ogólnej wiedzy samych szkolonych. Po kilku minutach następuje powrót do szkoły. W rzeczywistości ewakuacja nigdy nie będzie trwała krócej niż 3-5 godzin, w związku z tym powinna być prowadzona do miejsca zapewniającego uczniom możliwość przetrwania kilka godzin, a rodzicom możliwość odbioru dzieci bez blokowania dróg dojazdowych do szkoły.
Największa odpowiedzialność za bezpieczeństwo spoczywa na barkach dyrektorów szkół, którzy jednak w żaden sposób nie są do tego przygotowani. Sam zapis w dokumentach normatywnych nakładających na nich tego typu zadania niczego nie rozwiązuje. Jak można mówić o bezpieczeństwie w szkołach, skoro 4 nawet w średniej wielkości miastach, gdzie funkcjonuje np. 5-7 szkół, każda z nich może stosować inne procedury i inne sygnały alarmowe. Procedury powinny być odpowiedzią na najbardziej prawdopodobne zagrożenia, ale żeby je określić należy prowadzić profesjonalne
analizy zagrożeń.
Tymczasem kilka lat temu Ministerstwo Edukacji i Nauki wydało ok. 8 mln. PLN na szkolenia mające na celu przygotowanie szkół na wypadek ataku terrorystycznego. Gdybyśmy chcieli podać chociaż jeden przypadek zabitej osoby na terenie RP w wyniku ataku terrorystycznego, byłoby to bardzo trudne. Nawet większość ubezpieczeń
wykupywanych przez rodziców nie obejmuje takich zagrożeń jak śmierć w wyniku eksplozji ładunku wybuchowego i ataku.
Bardzo często procedury wysyłane do szkół centralnie przez policję nie mają większego sensu, są sprzeczne i nielogiczne. Ich autorami są osoby, które nigdy ich nie przetestowały w szkołach, nie mówiąc już o szkołach liczących ponad 500 czy 1000 uczniów.
Jeśli nauczyciele są przeciążeni i przeładowani pracą kto ma pomagać dzieciom?
W zakresie bezpieczeństwa, system jest tak silny jak jego najsłabszy element. Aby był on
skuteczny muszą się w niego zaangażować wszystkie osoby posiadające dostęp do dzieci, młodzieży, placówki oświatowej i znające doskonale środowisko szkolne. Sami nauczyciele nawet niebędący obciążeni pracą, bez wsparcia rodziców nie są w stanie skutecznie zebrać i przeanalizować symptomów mogących świadczyć o zbliżającym się zagrożeniu.
I tu dochodzimy właśnie do zagadnienia – teorii i praktyki bezpieczeństwa.
Co ignorujemy?
Jak wcześniej już kilkakrotnie wspomniałem, jeżeli skutecznie monitorujemy zachowania
uczniów, jesteśmy w stanie zauważyć symptomy świadczące o możliwości wystąpienia
sytuacji niebezpiecznej, zarówno ataku ze strony ucznia jak i potencjalnej próby samobójczej. Skutecznie monitorując symptomy, mamy szansę zadziałania zanim wystąpi sytuacja kryzysowa, przez co nie musimy uruchamiać procedur bezpieczeństwa.
Zbyt mało rozmawiamy z uczniami, za mało szkolimy się z zakresu rozpoznawania symptomów zagrożeń, nie stosujemy systemu ich centralizacji i analizy. W zakresie praktyki, nie 5 prowadzimy realnych treningów z zakresu stosowania procedur bezpieczeństwa, nie ma procedury Azyl, a ewakuacja jest z reguły trenowana tylko w lekcję. Z doświadczenia wiem, że kompleksowe przeszkolenie nawet wielkich szkół, liczących 1000 i więcej uczniów z procedur bezpieczeństwa zajmuje nie więcej jak 8 godzin, i może to zrealizować jedna osoba.
Opracowałem i przetestowałem metodykę szkolenia nawet największych szkół, bez stresowania dzieci, młodzieży i pracowników szkół. Według mojego autorskiego Systemu 2-12, przeszkoliłem już na terenie kraju ponad 30 szkół i 15 tysięcy uczniów oraz pracowników placówek oświatowych.
Wróćmy do strzelanin w szkołach. W polskiej narracji medialnej często słychać –
na szczęście u nas nie ma jak w USA. Pytanie czy takie scenariusze są możliwe?
Czy rzeczywiście możemy spać w Polsce spokojnie, bo nie czeka nas powtórka
z USA?
W Polsce występują identyczne zagrożenia do tych w USA. Jedyna różnica to dostęp do broni palnej o dużej sile rażenia. Sam dostęp do broni palnej jest, wystarczy zakupić broń
czarnoprochową, jak to miało miejsce w przypadku zamachowca z Brześcia Kujawskiego. Przeprowadził on skuteczny zamach przy wykorzystaniu czarnoprochowego rewolweru i sześciu ładunków wybuchowych własnej konstrukcji, których podstawowym składnikiem były turystyczne butle gazowe.
Nasi uczniowie grają w te same gry komputerowe, komunikują się z uczniami z całego świata, poruszają tematy zamachów na szkoły, na międzynarodowych forach internetowych, a nawet używają pseudonimów byłych zamachowców z USA, jak miało to miejsce w przypadku jednego z potencjalnych zamachowców ze szkoły na warszawskiej Pradze. Mówimy tu o nazwisku Eric Harris, który był jednym z zamachowców z „kultowego” zamachu w Columbine w 1999 r. Zamach ten został skopiowany na świecie dziesiątki razy m.in. w Rosji czy Finlandii. Pytaniem jest nie czy, a kiedy i gdzie? będzie miał miejsce zamach na polską szkołę. Absolutnie nie możemy spać spokojnie.
Wystarczy prześledzić np. czas dojazdu karetki pogotowia w przypadku zamachu na szkołę, który wynosi powyżej 10 min. Wiemy natomiast, że w przypadku obfitego krwawienia spowodowanego raną postrzałową czy raną od noża, umieramy w 3’, natomiast w 6’ umieramy w przypadku niedrożności dróg oddechowych. Natomiast w szkole standardowo nie ma nawet opasek uciskowych czy opatrunków zawierających w sobie 6 odpowiednie związki chemiczne, przyspieszające krzepnięcie. Niestety bez względu na liczbę ofiar czy rodzaj ran, przez pierwsze kilkanaście minut szkoła pozostanie bez żadnej pomocy.
A czy w takim razie są zagrożenia charakterystyczne dla szkół w Polsce?
Nie ma czegoś takiego jak zagrożenia typowe dla szkół w Polsce. Są one bardzo podobne do szkół na całym świecie. Dlatego należy prowadzić analizy tego co się dzieje na całym świecie na bazie doświadczeń, tych którzy mieli mniej szczęścia, wprowadzać skuteczne rozwiązania w zakresie bezpieczeństwa. W swojej szkole przedstawiłem wiele skutecznych rozwiązań wprowadzonych w takich krajach jak USA, Niemcy czy Finlandia.
Po lekturze książki już nikt nie będzie mógł powiedzieć, że nie wiedział co może grozić szkole, jak przebiega zamach oraz że nie mógł podjąć kroków w zakresie wprowadzania skutecznych procedur bezpieczeństwa. Poziom agresji w polskich szkołach jest bardzo podobny, do tych mających miejsce w innych państwach. Polska niestety przoduje w Europie w zakresie liczby samobójstw wśród młodych ludzi.
Szkoła, zwłaszcza szkoła średnia to okres buntu – jak pomagać, rozmawiać, a
nawet budować poczucie bezpieczeństwa u nastolatka, który z zasady nie ufa
dorosłym?
Z doświadczenia wiem, że młodzież jest bardzo mądra i ma odpowiednie podejście do kwestii bezpieczeństwa. W wielu przeszkolonych przez mnie szkołach, to właśnie młodzi ludzie, uczniowie, byli tymi, którzy pierwsi identyfikowali niepokojące symptomy u swoich
rówieśników, informując o tym nauczycieli czy rodziców. Należy naszą wspaniałą młodzież edukować w zakresie bezpieczeństwa, szczególnie w zakresie rozpoznawania symptomów zagrożeń, uczyć na temat konsekwencji przemocy rówieśniczej, stosowania procedur bezpieczeństwa.
Nie jest prawdą, że młodzież nie ufa dorosłym, młodzież jest bardzo zaangażowana i aktywnie współpracuje, szczególnie jeżeli takie zachowania mogą uratować 7 życie i zdrowie im samych, czy rówieśnikom. Bardzo często jest tak, że to właśnie osoby starsze, nieświadome, obojętne i sfrustrowane wykazują postawy, które u uczniów wywołują zgorszenie i osłabiają do prospołecznych postaw i działań.
Ja w swojej pracy zawsze traktuje młodych ludzi z szacunkiem i zaufaniem, uświadamiam w zakresie zagrożeń i konsekwencji pewnych wydarzeń, wskazuje także w jaki sposób należy postępować, aby móc aktywnie wspierać system bezpieczeństwa. Uświadamiam, że brak zaangażowania i obojętność w konsekwencji może mieć wpływ na ich własne bezpieczeństwo. Zamachowcy z reguły mają na celu zabicie jak największej liczby osób, w jak najkrótszym czasie, a ofiary są przypadkowe.