Kilkanaście godzin po zakończeniu głosowania rosyjska Centralna Komisja Wyborcza podała wyniki liczenia głosów z ponad 99 procent lokali wyborczych. Jedyny, który mógł wygrać zdobył ponad 63 procent. Tym razem miało się odbyć bez fałszerstw, by uniknąć protestów jak po zeszłorocznych wyborach do parlamentu.
- Zbieranie protokołów z komisji obwodowych przebiegało szybciej niż po grudniowych wyborach do Dumy - zapewniał przewodniczący CKW Władimir Czurow. Zapewniał również o braku znaczących zastrzeżeń co do przebiegu wyborów. Nie wziął pod uwagę opinii m.in. stowarzyszenia Gołos z Jekaterynburga. Jego szef, Leonid Wołkow mówi "Gazecie Wyborczej", że jego współpracownicy w komisjach wyborczych wykryli ponad 3 tys. incydentów łamiących prawo.
Pierwszy protest przeciwko wyborom miał miejsce jeszcze podczas głosowania. W Rosyjskiej Akademii Nauk, gdzie chwilę wcześniej swoje karty do urny wrzuciło małżeństwo Putinów zjawiły się aktywistki Femenu. Chciały ukraść urnę z głosem nowego/starego prezydenta a na nagich piersiach miały napisane "Kradnę za Putina" czy "Kremlowskie szczury". Ten widowiskowy akt sprzeciwu to dopiero przygrywka do masowych protestów, które zapowiada opozycja. Pierwszy już dziś wieczorem na placu Puszkina.
- Putin musiał wygrać te wybory bo nie miał konkurentów, wszyscy rywale byli fasadą - ocenił w TOK FM prof. Adam Daniel Rotfeld, były minister spraw zagranicznych. Dodał też, że gdyby władze zgodziły się dopuścić choć jednego realnego kandydata uwiarygodniło wybory a Putin i tak wygrałby bez problemu. - Ten system nie jest dziełem Putina, ale ludzi skupionych wokół niego. To doprowadziło, że władca Rosji jest zakładnikiem sił, które sam stworzył - ocenił ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
- Przebieg wypadków w poniedziałek może zmienić cały kontekst polityczny - uważa w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Stanisław Biełkowski, politolog. Zdaje się to również czuć władza. W centrum Moskwy roi się od policjantów i pracowników służb specjalnych. Wszyscy mają w pamięci wielotysięczne manifestacje po wyborach z grudnia 2011 roku.
- To, jak przebiegł dzień głosowania, nie ma według mnie większego znaczenia. I nie jest ważne, do ilu i jakich naruszeń doszło. Uważam, że Putina nie można uznać za prezydenta wyłonionego zgodnie z prawem - to opinia Wiktora Szejnisa, jednego z twórców konstytucji Rosji. - Duch naszej konstytucji, o czym jako jej współautor jestem przekonany, zabrania jednemu człowiekowi być prezydentem przez trzy kadencje - dodaje prawnik na łamach dzisiejszej Gazety Wyborczej.
- W Rosji mówi się głownie o Dniu Kobiet, o wyborach mówi się niewiele - donosi z Moskwy Rafał Poniatowski, specjalny wysłannik TVN24. Dodaje, że większość Rosjan zajmuje się przygotowaniami do 8 marca, który w tym kraju obchodzony jest bardzo uroczyście. Kreml jednak chce chyba nieco uspokoić nastroje zapowiadając przegląd całego procesu przeciwko Michaiłowi Chodorkowskiemu, uwięzionego w kolonii karnej byłego miliardera.
Reklama.
Udostępnij: 1
Adam Eberhardt
ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich
Monitoring komisji ma znaczenie drugorzędne. Nie wykryją "karuzeli" - wielokrotnego głosowania zorganizowanych grup dzięki zaświadczeniom. A to autobusy zapewne robiące "karuzele" - każdy z wyborców ma zaświadczenia do głosowania poza swą komisją i objeżdża dziesiątki innych. CZYTAJ WIĘCEJ
LICZBA DNIA: 86 (naruszeń prawa wyborczego odnotowała rosyjska PKW). Sam odnotowałem więcej, siedząc przy twitterze łącznie przez 2 godz.. CZYTAJ WIĘCEJ