Świetnie wykształcony i bardzo bogaty przedstawiciel białej arystokracji ze Wschodniego Wybrzeża. Do bólu skuteczny, pragmatyczny i pracowity. Głoszone poglądy bez żalu dostosowuje do celu, które chce w danej chwili osiągnąć. Od urodzenia skazany na sukces. Właśnie poniósł pierwszą porażkę.
Mitt Romney urodził się 12 marca 1947 roku w Detroit w bogatej mormońskiej rodzinie, jako czwarte, najmłodsze dziecko swoich rodziców. Jego ojciec był wysoko postawionym menedżerem branży samochodowej, a później politykiem, gubernatorem i kandydatem Republikanów na prezydenta. W 1954 roku został prezesem American Motors, firmy, którą szybko wyciągnął z ogromnych długów i przywrócił jej rentowność. Działania naprawcze w spółkach stojących na granicy bankructwa staną się w przyszłości także specjalnością Mitta, późniejszego szefa funduszu Bain Capital.
Młody Romney nie mógł wówczas wiedzieć, że stratedzy Obamy wykorzystają jego ówczesne sukcesy w kampanii wyborczej. Stratedzy Demokratów, którzy twierdzili, że skuteczność Romneya opierała się przede wszystkim na ostrym cięciu kosztów, w tym masowym wyrzucaniu pracowników na bruk, zdobyli posłuch u wielu Amerykanów.
Biznesmen
– Romney to przede wszystkim menedżer. Sprawdził się w wielkim biznesie, więc z pewnością nie brakuje mu umiejętności zarządczych i organizacyjnych – mówi Tadeusz Iwiński. Choć od czasów dzieciństwa, jako syn bogatego biznesmena i polityka Mitt był uprzywilejowany, nie można odmówić mu uporu i pracowitości. Zdobył świetne wykształcenie i odniósł zawodowy sukces.
– Swoją kandydaturę opierał właśnie na kompetencjach, które zdobył w sektorze prywatnym, i niewątpliwym sukcesie, jaki odniósł jako biznesmen. Już w trakcie prawyborów starał się dystansować od innych pretendentów do nominacji Partii Republikańskiej w wyborach, i chciał uchodzić za sprawnego menedżera, który pobudzi ducha przedsiębiorczości Amerykanów i przyczyni się do powstania nowych miejsc pracy – mówi Bartosz Wiśniewski, amerykanista z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Dr Marek Szopski z Instytutu Anglistyki UW podkreśla jednak, że biznesowe kompetencje i rynkowa logika działania nie muszą okazać się wcale skutecznym narzędziem uprawiania polityki. – Pamiętajmy, że państwo to nie firma. Logika cięć, zwolnień i sprzedaży firm, na której polegał Romney-menedżer, nie da się łatwo przenieść do polityki, a jeśli tak, to z pewnością wzbudzi protesty – twierdzi amerykanista. Republikański kandydat przekonał się o tym, gdy na światło dzienne wypłynęło nagranie z jego zamkniętego dla prasy spotkania ze zwolennikami. – W jego trakcie Romney de facto oskarżył niemal połowę amerykańskiego społeczeństwa o unikanie płacenia podatków, o poleganiu głównie na pomocy państwa, a nie na swojej zaradności. Powiedział wówczas, że tym ludziom nie będzie starał się pomóc – przypomina Bartosz Wiśniewski.
Mormon
Jako wysoko postawiony dostojnik Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, Romney często bywa postrzegany przez pryzmat swojej wiary. Czy rygorystyczny kodeks obyczajowy mormonów, stanowiących tylko 2% społeczeństwa USA, odstraszył amerykańskich wyborców?
– Do tej pory żaden prezydent nie był tego wyznania. Ale czy to ma wpływ na jego odbiór społeczny, odpowiem tak: w jednym z sondaży w USA padło pytanie na kogo byś NIE zagłosował. Na katolika nie chciało głosować 4%, na Afroamerykanina 9%, na Żyda 7%, na kobietę 11%, a na mormona 22%. A na ateistę 60% – mówi ze śmiechem prof. Longin Pastusiak. – Ale mówiąc poważnie, w tej kampanii nie poruszano specjalnie kwestii jego wiary. Prawdziwi mormoni nie piją nawet coli, herbaty, kawy, o alkoholu nie wspominając, a Romney jako gubernator raczył swoich gości różnymi trunkami, także alkoholem – twierdzi profesor.
Zgadzają się z nim także inni eksperci, którzy jednogłośnie potwierdzają, że Ameryka jest dzisiaj tak ogromną mozaiką kultur i religii, że mało kto zwraca uwagę na kwestię wiary wyznawanej przez kandydata na prezydenta.
Według Bartosza Wiśniewskiego mormonizm Romneya może nawet stanowić atut. – Jest on aktywnym członkiem kościoła mormońskiego, w młodości był misjonarzem. To buduje jego wizerunek jako człowieka zasad, a tym samym może go „uczłowieczać”. Wreszcie pamiętajmy, że Romney nie kandydował w próżni, rywalizował wszak z Obamą, a skonfrontowani z taką alternatywą wyborcy religijnej prawicy amerykańskiej w przeważającej większości postawili na Romneya – ocenia Wiśniewski.
Bogacz
– Kiedy mówię Romney, myślę: amerykańska, biała arystokracja, niemal odpowiednik brytyjskiej rodziny królewskiej. Najlepsze uniwersytety, Wschodnie Wybrzeże, predestynacja do bogactwa i sukcesu – mówi Bartosz Węglarczyk.
Przez wielu jest on postrzegany jako elitarysta, któremu obce są problemy amerykańskiej klasy średniej. – On nie może reprezentować tylko finansjery, bo pogrzebałby siebie i Republikanów, którzy muszą teraz odbudować swoją pozycję. Ale faktycznie, Romney ma większe poparcie w tej upper-middle class niż Obama – dodaje prof. Pastusiak.
Wizerunek kandydata Republikanów jako stronnika bogaczy był jeszcze dodatkowo podkreślany przez spin doctorów Baracka Obamy. – Trzeba do tego dodać lapsusy samego Romneya, stawiające jego wysoki status materialny w niekorzystnym świetle. Jeśli skonfrontować to z anty-establishmentowymi postawami w amerykańskim społeczeństwie, które nabrały znaczenia w związku z kryzysem gospodarczym i pojawiły się zarówno na prawicy, jak i lewicy, to staje się jasne, że Romney przystępował do tych wyborów w dość trudnej sytuacji, i ze słabej pozycji – podkreśla Bartosz Wiśniewski.
Pragmatyk
– W czasie prawyborów Romney prezentował bardzo konserwatywne poglądy względem aborcji, choć wcześniej miał na ten temat inne zdanie – wspomina Bartosz Węglarczyk. – Kandydat Republikanów to ktoś, kogo po angielsku nazywa się “cold fish”. Jest sprawnym, skutecznym menadżerem, któremu obce są ideologiczne spory i wyraziste poglądy w kwestiach obyczajowych – mówi z kolei Ignacy Morawski, ekonomista, politolog i bloger naTemat.pl.
– Będąc w gruncie rzeczy centrystą, a jednocześnie kandydatem prawicowej partii, musiał mocno lawirować, dlatego czasem można mieć wrażenie, że zachowuje się jak chorągiewka na wietrze – ocenia ekspert. I rzeczywiście, krytycy Romneya (także jego kontrkandydaci w łonie partii Republikanów) z przyjemnością wykazali wiele przypadków, w których polityk zmieniał zdanie o 180 stopni. Tak było m.in. z reformą służby zdrowia, aborcją.
– Elastyczność poglądów Romneya może być też pochodną jego mormońskiego światopoglądu, w którym niezmiernie ważne jest skuteczne działanie. To jemu Romney mógł przez lata podporządkowywać kwestie swoich osobistych przekonań – dodaje dr Marek Szopski.
Kandydat
Większość komentatorów jest zgodna, że kampania prezydencka w wydaniu Mitta Romneya wypadła blado, a stosunkowo duże poparcie zawdzięcza on nie tyle własnej sile, co słabości Obamy. – Muszę jednak powiedzieć, że Romney przeszedł dużą metamorfozę. Zaczął słabo, nie dawał sobie rady nawet z innymi kandydatami Republikanów, ale wyszedł z tego zwycięsko. Po pierwszej debacie z Obamą uwierzył w siebie. To po niej, co zadziwiające, stał się dynamiczny, dowcipny, kontaktowy – mówi prof. Pastusiak.
W pełni zgadza się z nim Bartosz Węglarczyk, który podkreśla, że Romney po serii wpadek i lapsusów, dzięki jednej debacie złapał wiatr w żagle i do ostatnich dni walczył z Obamą jak równy z równym. Jak się jednak dzisiaj okazało, Romneyowi nie starczyło sił, tak samo jak podczas uniwersyteckiego wyścigu, który wspomina w swoim artykule “Nasz Dziennik”.
Pamiętajmy, że państwo to nie firma. Logika cięć, zwolnień i sprzedaży firm, na której polegał Romney-menedżer, nie da się łatwo przenieść do polityki, a jeśli tak, to z pewnością wzbudzi protesty.
Etos amerykanskich Republikanów wyrasta z dwóch nurtów. Z jednej strony jest to niechęć wobec dominującej roli państwa, która ma pewne podstawy empiryczne i oparcie w logice. Niestety, drugi nurt bazuje na zwykłym egoizmie białej klasy średniej, która nie zamierza “płacić na biednych i imigrantów”. Incydent Romneya z 47% świadczy niestety o tym, że bliski jest mu właśnie ten drugi, egoistyczny sposób myślenia.
Bartosz Wiśniewski
amerykanista, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych
Zwolennicy Partii Republikańskiej mogą zadać sobie pytanie: dlaczego ponownie (tak jak w 2008 roku, kiedy startował McCain) wystawiliśmy w wyborach polityka o tak umiarkowanych poglądach, a niekiedy – pozbawionego jakichkolwiek poglądów?
Prof. Longin Pastusiak
Romney złożył więcej obietnic, ale niektóre z nich są zupełnie nierealne. 12 milionów miejsc pracy w 4 lata, niezależność energetyczna USA do 2020 roku, zmniejszenie wydatków z budżetu przy jednoczesnym zwiększeniu wydatków na obronność, to są niespełnialne obietnice. Ale Romney jest też na przykład zwolennikiem dialogu międzypartyjnego. Jako gubernator Massachusetts dał przykład, jak rozmawiać z politycznym oponentem. Jako prezydent mógłby namówić Republikanów do współpracy z Demokratami.
"Nasz Dziennik"
Gdy biegacze dobiegli na przeciwległą stronę boiska do piłki nożnej, Mitt zadziwił wszystkich, bo wysunął się niemal na prowadzenie. Parł do przodu, jak gdyby brał udział w biegu swego życia. Ale kiedy zostało mu 100-150 jardów do mety [czyli ok. 90-135 metrów - przyp. tłum.], osiągnął swoje fizyczne możliwości. Zaczęło mu brakować powietrza, nogi słabły, do tego stopnia, że się zataczał. Pozostali biegacze zaczęli go wyprzedzać. Zdyszany i popielaty, z wyrazem okropnego grymasu zmęczenia na twarzy, przewrócił się jakieś 30 jardów [czyli ok. 27 metrów - przy. tłum.] przed metą. CZYTAJ WIĘCEJ