Tomasz Siemoniak
Tomasz Siemoniak Grzegorz Banaszak/REPORTER
Reklama.
Sytuacja na polsko-białoruskiej granicy robi się coraz bardziej poważna. Tłumy migrantów, zwożonych przez siły białoruskie, zbierają się w okolicy, chcąc sforsować płot z drutu kolczastego i dostać się nielegalnie na polską stronę.

Siemoniak o sytuacji przy granicy: Łukaszenka dąży do eskalacji

– Sytuacja niebezpiecznie eskaluje. W moim przekonaniu mści się sposób podejścia do tego problemu, ze strony polskiego rządu. Mam na myśli uporczywe niewykorzystywanie możliwości umiędzynarodowienia sprawy. Zarówno jeśli chodzi o NATO, jak i o Unię Europejską – powiedział w rozmowie z naTemat Tomasz Siemoniak, były Minister Obrony Narodowej.
– Jeśli chodzi o NATO w sytuacji zagrożenia jest art. 4 Traktatu Północnoatlantyckiego, który mówi o konsultacji ("Strony będą się konsultowały, ilekroć zdaniem którejkolwiek z nich zagrożona będzie integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo którejkolwiek ze Stron" – red.), jest to bardzo rzadko stosowane. Kiedyś, na nasz wniosek, był stosowany w 2014 roku, kiedy była aneksja Krymu i sytuacja na Ukrainie. Zwróciliśmy się o obecność Zespołu ds. zwalczania zagrożeń hybrydowych. Litwa zwróciła się o taką obecność i Zespół działał – wyliczał.
I zaznaczył, że to nie chodzi o "dodatkowe osoby, siły i środki", a chodzi o "politykę i pokazanie Łukaszence, że to granica zewnętrzna i NATO, i Unii Europejskiej". – Stąd też nasz postulat o obecność Frontexu. I że cała Europa i NATO stoi za Polską, że nie prowadzi agresji hybrydowej wobec jednego kraju, ale próbuje zadzierać z Unią Europejską, NATO ze Stanami Zjednoczonymi na czele – podkreślił.

Kryzys na granicy. Migranci zmierzają w stronę Kuźnicy, jaki plan ma rząd PiS?

– Polski rząd nic nie zrobił w tym względzie. Najpierw, przy okazji wprowadzenia stanu wyjątkowego, padały w Sejmie słowa, że to największe zagrożenie dla Polski od upadku Związku Radzieckiego. Nie podjęto adekwatnych środków, bo skoro to największe zagrożenie, to dlaczego nie wystąpiono o konsultacje w NATO, które mają swoją wagę. To nie jest tylko gadanie, ale pokazanie, że Sojusz działa i włącza się w sprawę. Od tego czasu minęły ponad dwa miesiące i nic się nie zdarzyło – zaznaczył Siemoniak.
– Z pewnością pokazało to Łukaszence, że z rozmaitych powodów, m.in. trudnych relacji z Unią Europejską, Stanami Zjednoczonymi, rząd polski będzie próbował sam się tym zajmować – dodał.
Siemoniak zaznaczył, że to wszystko sprawia, że "Łukaszenka dąży do eskalacji". – Sytuacja ma miejsce od kilku miesięcy. Raz tylko wezwano Chargé d'affaires z ambasady Białorusi w Warszawie. Jak na skalę kryzysu to są słabe reakcje. I w warstwie oświadczeń politycznych, i możliwych działań, które likwidowałyby przyczynę, nie skutek. Bo przyczyną są działania białoruskiego reżimu, który gra biednymi ludźmi, którzy – w nadziei na lepsze życie – tutaj przylatują i są zakładnikami Łukaszenki – podkreślił.

"Rząd PiS popełnia poważne błędy"

I zaznaczył: "widzę w tym, co się dzieje, element zaniechań, podejścia do kryzysu (jak podchodzą do różnych spraw) politycy PiS”. – To szukanie politycznego złota. Już nie mówię o braku dialogu z opozycją, braku Rady Bezpieczeństwa Narodowego w tej sprawie. Wszystko dzieje się na naszych oczach. Rząd PiS popełnia w trudnej sytuacji poważne błędy, które sprawiają, że sytuacja się pogarsza, a nie poprawia – dodał Siemoniak.
Zapytałam byłego Ministra Obrony Narodowej o to, czy – w obecnej sytuacji – istnieje ryzyko prowokacji i na przykład użycia broni z jednej lub drugiej strony. – Niczego nie można wykluczyć – odparł Siemoniak. – To sytuacja chaosu, wzmożonych emocji. Trzeba być bardzo ostrożnym w eksponowaniu wymiaru militarnego tego kryzysu. To problem, który powinna rozwiązywać Straż Graniczna i Policja, a wojsko powinno być w drugiej linii – dodał.
– Z rozmaitych powodów, walki o pozycję polityczną, Ministerstwo Obrony Narodowej bardzo wysuwa się na pierwszy plan. Po nieszczęsnej konferencji z zoofilskimi zdjęciami, nie występują dwaj ministrowie, więc powstaje wrażenie, że kryzys staje się militarny. Powinniśmy tego unikać – zaznaczył.

Migranci na granicy. "Wątek wojskowy jest niewłaściwą strategią"

– Takie sytuacje mogą wymykać się spod kontroli. Prowokacyjny zapał Łukaszenki może szukać takich sytuacji. Wierzę w to, że sytuacje przeładowywania broni, demonstrowanie uzbrojenia, mogą mieć miejsce. To nie jest i nie powinien być kryzys o charakterze militarnym – podkreślił.
I wyraźnie zaznaczył: "Fakty są takie, że cyniczny reżim Łukaszenki gra ludźmi, których próbuje przepychać przez granicę”. – Niewątpliwie są tam przedstawiciele białoruskich służb specjalnych czy tamtejszych służb granicznych. Ale ten wątek wojskowy jest niewłaściwą strategią, bo na pierwszym planie powinien być premier i Minister Spraw Wewnętrznych – dodał.
Tomasz Siemoniak zwrócił uwagę na sytuację braku mediów na granicy. – Przez to nie można rzetelnie relacjonować tego, co się dzieje. To element sytuacji pokazujący, że stan wyjątkowy nie rozwiązał żadnego problemu, a tylko zablokował dostęp dziennikarzy. Widać nieskuteczność tamtych działań – powiedział.