– Nie wierzę, żeby Polacy powierzyli władzę ludziom, którzy na podstawie nierzetelnej publikacji mówią o zamachu – powiedział minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski w "Kropce nad I". Przyznał też, że rozumie, dlaczego Cezary Gmyz został wyrzucony z "Rzeczpospolitej". – Za błędy trzeba płacić – powiedział.
– Chyba nie wypada tego tak ująć – powiedział Radosław Sikorski pytany przez Monikę Olejnik o to, czy jest zadowolony z tego, że Barack Obama wygrał wybory w USA. W rozmowie z dziennikarką minister spraw zagranicznych analizował przyczyny, dla których Mitt Romney przegrał walkę z kandydatem demokratów. – Bo nie poszerzył swojej koalicji etnicznej – uważa. Jego zdaniem Romney mógł zaprosić jako wiceprezydenta jakiegoś latynosa. Tymczasem jego wiceprezydentem miał zostać kolejny biały, bogaty republikanin.
– Nie da się wygrać w USA mobilizując tylko jedno "plemię" – powiedział Sikorski i przyznał, że jego zdaniem podobną strategię przyjmuje też polska prawica. – Nasza prawica, tak jak amerykańska, żeby wygrać musiałaby wrócić z bardzo dalekiej podróży – powiedział.
Monika Olejnik przypomniała, że Romney już godzinę po ogłoszeniu wyniku wyborów gratulował Obamie, a ten powiedział, że chciałby znaleźć wspólne pola do współpracy. Zapytała też, dlaczego taka sytuacja nie jest możliwa w Polsce. Sikorski odpowiedział jej, że kampania w Stanach też bywała brudna.
– Tam oskarżało się Obamę o to, że nie jest prawdziwym Amerykaninem, a u nas tę rolę zaczyna pełnić mit smoleński – powiedział. Minister sprawiedliwości dodał, że w takich okolicznościach PiS nigdy nie wygra wyborów. – Nie wierzę, żeby Polacy powierzyli władzę ludziom, którzy na podstawie nierzetelnej publikacji mówią o zamachu.
Odnosząc się do publikacji Cezarego Gmyza, w której napisał o trotylu na wraku tupolewa, przyznał, że dziennikarzy "za błędy się wyrzuca z pracy na całym świecie". – W Wielkiej Brytanii niedawno dziennikarze podsłuchiwali celebrytów, by zdobywać informacje. Zamknięto cały dziennik – powiedział Sikorski. – Każdy z nas jest odpowiedzialny za to, co robi. Ja tego samego dnia wyrzuciłem kogoś, kto z komputera wysyłał jawne, ale poważne dane. Za błędy trzeba płacić – dodał.
Sikorski powiedział też, że ma nadzieję, iż publikacja "Rzeczpospolitej" będzie dla Rosjan argumentem w sprawie zwrotu tupolewa. – Mam bardzo ograniczone zaufanie do rosyjskich służb. Rosja od wielu miesięcy nie wypełnia zobowiązania samego prezydenta Miedwiediewa, który obiecał powrót wraku do Polski – mówił.
Monika Olejnik pytała Sikorskiego także o kontrowersyjną wypowiedź na Twitterze. Sikorski napisał publicznie, że intuicja podpowiada mu, iż minister Budzanowski ogłosi niebawem ważne zmiany w sprawie cen gazu dla Polski (następnego dnia ogłoszono, że polskiej spółce udało się wynegocjować korzystne porozumienia z Rosjanami). Sikorskiemu zarzucono, że wyjawia ważne informacje gospodarcze, które mogły wpłynąć na ceny akcji PGNiG.
Sikorski zaprzeczył tym ocenom, przyznał, że premier nie zakazał mu korzystać z Twittera, a cała sprawa była tylko "dziennikarską kaczką", bo ceny akcji PGNiG nie wzrosły po tej wiadomości. – Jak się prowadzi aktywną politykę informacyjną, to czasem państwo nadinterpretujecie pewne rzeczy – zwrócił się do Olejnik. Reakcje opozycji na jego występ w społecznościowym medium podsumował natomiast słowami: Opozycja nie może przeżyć, że Polsce się coś udało.