Alaksandr Łukaszenka i kanclerz Angela Merkel odbyli rozmowę telefoniczną. O czym rozmawiali? Są dwie wersje. Rzecznik niemieckiego rządu mówi o korytarzu humanitarnym do krajów Bliskiego Wschodu. Z kolei Mińsk chce takiego korytarza przez Polskę do Niemiec.
W naTemat pracuję od kwietnia 2021 roku jako dziennikarka newsowa i reporterka. W swoich tekstach poruszam tematy społeczne, polityczne, ekonomiczne, ale też związane z ekologią czy podróżami. Zawsze staram się moim rozmówcom dawać poczucie bezpieczeństwa i zaopiekowania się, a czytelnikom treści wysokiej jakości. Pasja do dziennikarstwa narodziła się we mnie z zamiłowania do pisania… i ludzi. Jestem absolwentką dziennikarstwa i medioznawstwa oraz politologii na Uniwersytecie Warszawskim.
O czym rozmawiali Łukaszenka i Merkel?
W środę, 17 listopada Alaksandr Łukaszenka i kanclerz Angela Merkel odbyli kolejną rozmowę telefoniczną dotyczącą kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. Jednak komunikaty obu stron znacznie się od siebie różnią. Rzecznik niemieckiego rządu podkreślił potrzebę zapewnienia natychmiastowej "pomocy humanitarnej i możliwości powrotu" osobom poszkodowanym przy wsparciu międzynarodowych instytucji. Kanclerz miała proponować rozwiązanie, dzięki któremu koczujący na granicy ludzie wrócą do swoich krajów na Bliskim Wschodzie.
Co innego przekazała rzeczniczka Aleksandra Łukaszenki. Natalla Ejsmant powiedziała, że rozmowa faktycznie dotyczyła migrantów, ale było nieco inna. Według jej przekazu przywódcy rozmawiali o utworzeniu specjalnego korytarza przez Polskę. Z Białorusi do Niemiec miałoby być przetransportowanych w ten sposób dwa tysiące migrantów. Natomiast pozostali (ok. 5 tysięcy osób) mieliby wrócić do swoich krajów.
– My bierzemy na siebie zobowiązanie do działania na rzecz powrotu pozostałych 5 tys. do ojczyzny. I Angela Merkel, zgodnie z tymi ustaleniami, będzie prowadzić negocjacje z UE, w tym w sprawie organizacji korytarza humanitarnego do Niemiec – oświadczyła Ejsmant.
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez stronę białoruską, na terenie tego kraju znajduje się 7 tys. migrantów, z czego 2 tys. na granicy, a 200-500 jest rozproszonych wzdłuż granicy.
"Nie chcą wracać do domu"
Rzeczniczka Natalla Ejsmant powiedziała, że Białoruś będzie nakłaniać, ale nie zmuszać migrantów do opuszczenia kraju.
W czwartek, 18 listopada z Mińska do Bagdadu wyleciał pierwszy samolot z migrantami z Bliskiego Wschodu. Według informacji przekazanych przez stronę białoruską na jego pokładzie były 374 osoby, głównie obywatele Iraku. Z kolei przedstawiciel MSZ Iraku mówi o ponad 400, a Associated Press donosiło o 571 osobach.
Zdaniem rzeczniczki pozostali migranci "nalegają na utworzenie korytarza humanitarnego do Europy Zachodniej, głównie do Niemiec". "Tzn. obecnie oni kategorycznie odmawiają, ale będziemy nad tym pracować" – przekazała Ejsmant.
Według informacji przekazanych przez zagranicznych dziennikarzy, większość migrantów nie chce wracać do swoich domów. Wielu z nich na podróż do Europy wydało oszczędności całego życia. Nie widzą więc sensu powrotu do ojczyzny.
– Ludzie nie chcą wracać do kraju. W Iraku ciężko się żyje, codziennie są problemy, a to z prądem, a to z benzyną. Prędzej umrą w Europie, niż wrócą do Iraku - przekazał przedstawiciel irackiego biura turystycznego na Białorusi, cytowany przez "Gazetę Wyborczą".
Merkel i Łukaszenka
Angela Merkel w ostatnich dniach już dwukrotnie rozmawiała telefonicznie z Łukaszenką o sytuacji na granicy – w poniedziałek i środę.
W poniedziałek Merkel i Łukaszenka rozmawiali po raz pierwszy. Uzgodnili wtedy, że podejmą dalsze rozmowy w celu rozwiązania kryzysu. W niemieckich komunikatach prasowych Aleksandr Łukaszenka nie jest nazywany prezydentem.
Po sfałszowanych wyborach w sierpniu 2020 roku, białoruski polityk nie jest uznawany przez kraje UE za legalnie wybranego prezydenta. Poniedziałkowa rozmowa telefoniczna była pierwszym kontaktem z Łukaszenką, zainicjowanym przez zachodniego polityka wysokiego szczebla, od czasu sfałszowanych wyborów.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut