Ogromna plenerowa impreza w Zakopanem organizowana jest od 2015 i przyciąga na ostatnią noc w roku dziesiątki tysięcy osób spragnionych zabawy. Z wydarzenia cieszą się turyści, jednak miejscowi mają dość głośnej muzyki, ogromnych korków i pijanych turystów załatwiających potrzeby fizjologiczne w przydomowych ogródkach i na klatkach schodowych bloków. Teraz dodatkowo dochodzi obawa przed stworzeniem ogniska pandemii i całkowitym lockdownem na sezon zimowy. Organizatorzy imprezy chcą zapanować nad bawiącą się publicznością i sprzedają bilety wstępu za 0 zł rozdzielając publikę na osoby zaszczepione i niezaszczepione. Problem w tym, że biletów dla niezaszczepionych już nie ma.
O potrzebie zorganizowania bezpłatnej plenerowej imprezy sylwestrowej pod Tatrami mówiono od wielu lat. Marzenie radnych i mieszkańców spełniło się w grudniu 2015 roku, jednak dla części osób szybko okazało się koszmarem. To, co przeżywają mieszkańcy okolicznych domów i mieszkań przechodzi najśmielsze wyobrażenia.
Tysiące pijanych turystów
Turyści, którzy przyjechali bawić się pod Tatrami w ostatnią noc w roku, zazwyczaj nie stronią od alkoholu. Niestety spora część z przyjezdnych traci głowę, a ich zachowanie mieszkańcy Zakopanego określają jako dalece niestosowne.
W najgorszej sytuacji są mieszkańcy osiedla przy ul. Zborowskiego i Łukaszówki. – Pełno pijanych osób. Załatwiają się na klatkach schodowych, pod blokami, na parkingach między samochodami. Tego koszmaru nie da się opisać – tak sylwestrową noc opisuje jeden z mieszkańców osiedla.
Na początku 2017 roku, czyli tuż po pierwszym „Sylwestrze Marzeń” mieszkańcy pobliskich osiedli wystąpili do radnych oraz władz miasta z informacją jak dla nich wyglądała ostatnia noc w roku. Mieszkańcy grozili, że jako wspólnota mieszkaniowa ogrodzą całą posesję płotem i nie będzie możliwości nie tylko w sylwestra, ale także przez cały rok przechodzić i skracać przejścia z Równi Krupowej na Krupówki.
Paraliż komunikacyjny
Po nocnych harcach i chwili odpoczynku przychodzi czas na powroty do domów. Niestety, do zimowych warunków panujących na drogach w Zakopanem nie każdy przyjeżdżający pod Tatry jest przygotowany. Część kierowców decyduje się na przyjazd samochodem na letnich oponach, inni mają opony zimowe, które nadają się już tylko do wymiany. Do tego dochodzi jeszcze brak umiejętności jazdy po ośnieżonej drodze. To prosty przepis na gigantyczne korki w 40-tysięcznym mieście, do którego w tym samym czasie zjeżdża się ponad 100 tys. turystów.
– W okresie sylwestra miasto jest kompletnie sparaliżowane – mówi Łukasz Filipowicz z Ośrodka Fian w Zakopanem. Turyści, aby przejechać przez niewielkie Zakopane, w samochodach spędzali nawet kilka godzin. Zdarzały się sytuację, że samochody się psuły, kończyło się paliwo, a uwięzieni w autach kierowcy i pasażerowie prosili w okolicznych domach o możliwość skorzystania z toalety i coś ciepłego do picia.
W korkach stały także pługopiaskarki, przez co niemal każdy podjazd stawał się przeszkodą nie do pokonania. Jedynymi pojazdami, które przemieszczały się po mieście były karetki pogotowia, straże pożarne i radiowozy policji. Kierowcy starali się zjechać na pobocze lub chodnik, aby utworzyć korytarz życia, jednak nie zawsze było to też możliwe.
Tysiące jednodniowych turystów
Impreza sylwestrowa w Zakopanem przyciąga pod wielką scenę na Równi Krupowej dziesiątki tysięcy osób. Znaczna część z nich to osoby, które pod Tatry przyjechały tylko na tę jedną noc. - Dla naszej małej społeczności nie ma taka impreza sensu ekonomicznego ani nie ma sensu pod względem praktycznym – zaznacza Łukasz Filipowicz.
Komunikacyjny paraliż po imprezie sylwestrowej to już standard. Samochody stojące w kilometrowych korkach oraz ogromne kolejki do autobusów i kas kolei już nikogo nie zaskakują. Pojawiają się także śmiałkowie, którzy wręcz szturmują podstawione pociągi, do których wsiadają przez otwarte okna.
Duża impreza tak, ale nie w Sylwestra
– Od wielu lat uważam, że impreza jest potrzebna i polepszy wizerunek Zakopanego. Jednak taka impreza powinna odbywać się w okresie niskiego sezonu np. w marcu, czy listopadzie. To oczywiście nie będzie impreza sylwestrowa, ale festiwal – zaznacza Łukasz Filipowicz z ośrodka Fian oraz były miejski radny.
Duże wydarzenie pozwoliłoby zapełnić puste obiekty w terminie, kiedy ruch turystyczny związany z sezonowością jest niewielki.
– W sylwestra mamy pełno już od wielu lat. Ludzi w Zakopanem jest mnóstwo i dodatkowo wydarzenie ściąga tysiące jednodniowych turystów, którzy lokalnej społeczności nie dają korzyści – mówi Łukasz Filipowicz.
Impreza odbędzie się z podziałem na zaszczepionych i niezaszczepionych
Organizatorzy "Sylwestra Marzeń" mimo czwartej fali pandemii zdecydowali się zorganizować zabawę. Scena usytuowana na górnej Równi Krupowej jest już gotowa. W związku z ograniczoną liczbą uczestników do 30 tys. osób, które będą mogły wejść na ogrodzony teren, podjęto próbę dokonania selekcji uczestników zabawy.
Pojawiła się możliwość zakupu on-line biletu wstępu na sylwestrową zabawę plenerową. Do wyboru są dwa rodzaje biletów. Jeden jest dla osób z certyfikatem szczepień, a drugi bez certyfikatu. Oba w cenie 0,00 zł. Problem jednak mają osoby niezaszczepione, bowiem pula biletów dla nich bardzo szybko się skończyła.
Mieszkańcy Zakopanego obawiają się jednak, że przez tak duże zgromadzenie osób może dojść do zwiększenia liczby zakażeń, a przez to wprowadzenia lockdownu na Podhalu w sezonie zimowym. Obawa dotyczy przede wszystkim osób, które nie zdecydują się wejść na teren imprezy i poza ogrodzeniem będą się bawić. Władze miasta zapewniają jednak, że wzmożone siły policji oraz dodatkowa ochrona poradzi sobie z takimi zgromadzeniami.
Dzięki imprezie zrobiło się w Zakopanem bezpieczniej
Mimo dziesiątek tysięcy turystów, którzy przyjeżdżali do Zakopanego na ostatnią noc w roku, w mieście stało się bezpieczniej dzięki imprezie sylwestrowej. Wszystko za sprawą większej liczby patrolów policji oraz ochrony, która czuwała nad bawiącymi się ludźmi.
Krupówki, które do czasu sprzed „Sylwestra Marzeń” były głównym miejscem spotkań i zabawy, na ostatnią noc w roku szykowały się jak na wojnę. Właściciele lokali położonych przy deptaku zabijali sklepowe witryny kartonami i płytami, aby uchronić szyby przed zniszczeniem, a towar przed kradzieżą.
Dzięki masowej imprezie znaczna część turystów z Krupówek przeniosła się pod scenę, gdzie porządku pilnują służby.