Były biskup przez lata ukrywał związek z kobietą. Teraz chroni dane w Komendzie Głównej SOK
Wioleta Wasylów
08 grudnia 2021, 15:23·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 grudnia 2021, 15:23
Były biskup Janusz K. w latach 90. miał romans z nastoletnią uczennicą, a potem był z nią w wieloletnim, burzliwym związku. Przestał być duchownym dopiero, gdy pięć lat temu cała sprawa została nagłośniona przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Teraz K. znalazł pracę na państwowej posadzie. Zajmuje się... ochroną danych osobowych w Komendzie Głównej Straży Ochrony Kolei.
Reklama.
Przez większość kariery w kościele były biskup Janusz K. ukrywał swój związek z kobietą
Po wielu latach jego zwierzchnicy dowiedzieli się o sprawie, ale dopiero presja ze strony mediów sprawiła, że kościół go ukarał
K., już jako osoba świecka, znalazł posadę na Komendzie Głównej SOK
Przez wiele lat Janusz K. prowadził podwójne życie, które ukrywał przed zwierzchnikami w kościele. W końcu przełożeni dowiedzieli się o całej sytuacji, ale dopiero po interwencji ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, K. został przeniesiony do stanu świeckiego. Wygląda na to, że teraz wiedzie mu się dość dobrze na państwowej posadzie.
Romans księdza z nastolatką
Wieści dotyczące przeszłości byłego biskupa obiegły media w maju 2016 roku. Wtedy ks. Isakowicz-Zaleski przedstawił jego historię (choć bez podawania nazwisk) na swoim blogu.
Okazuje się, że w latach 90., gdy K. był jeszcze katechetą, nawiązał romans z nastoletnią uczennicą. Byli ze sobą w związku przez kolejne kilkanaście lat. Duchowny w tym czasie regularnie piął się w górę w hierarchii kościelnej.
W 1999 roku wyjechał do Kazachstanu, gdzie pełnił funkcję pierwszego zwierzchnika Administratury Apostolskiej Atyrau. W 2006 roku został wyniesiony przez papieża Benedykta XVI do godności biskupiej. Zaś w 2011 roku został biskupem Karagandy.
Przez cały ten czas trwał potajemny związek ówczesnego biskupa. W tym czasie jego partnerka zaszła w ciążę, ale poroniła. Później nieoficjalna para próbowała zapłodnienia in vitro. K. zapewniał młodą kobietę, że się z nią ożeni. Wtedy postanowił zrezygnować z urzędu biskupa i wrócił do kraju. Jednak już kilka miesięcy później się rozstali.
Chociaż rezygnacja została przyjęta, to nie odebrano mu uprawnień duszpasterskich. Dlatego wrócił do Kazachstanu, gdzie dalej prowadził kościelną działalność. Nie przeszkodził mu w tym nawet fakt, że jego była partnerka zawiadomiła o wszystkim Watykan oraz wysokich urzędników kościelnych w Polsce. Kobieta zdecydowała się na ten ruch dlatego, że kolejny raz chciała zajść w ciążę, ale K. nie zgodził się na wykorzystanie zarodków.
Potem poprosiła o pomoc ks. Isakowicza-Zaleskiego. Dopiero, gdy ten nagłośnił sprawę w mediach, kościół zainterweniował i po 10 dniach K. został przeniesiony przez papieża Franciszka do stanu świeckiego.
Były biskup z burzliwą przeszłością na stanowisku państwowym
Jak informuje Onet, były biskup próbował początkowo sił w biznesie, dzięki kontaktom, które zdobył w Kazachstanie. Jednak nie wiodło mu się w tym specjalnie dobrze. W końcu w październiku tego roku znalazł zatrudnienie na Komendzie Głównej Straży Ochrony Kolei w Warszawie. Zajmuje się tam ochroną danych osobowych i archiwum.
Onet prosił K. o komentarz, jednak ten odmówił. Dlatego portal zwrócił się do rzecznika Straży Ochrony Kolei z pytaniem o kwalifikacje do wykonywania tego zawodu przez byłego duchownego.
Rzecznik odparł, że K. został zatrudniony w oparciu o procedurę rekrutacyjną obowiązującą w PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. Jednak nie odniósł się do pytania dotyczącego kwalifikacji. Stwierdził jedynie: "pracodawca nie jest uprawniony do upubliczniania danych, które pozyskał w związku z rekrutacją i zatrudnieniem pracownika".
Dziennikarz Onetu pytał też, jak informacje o wcześniejszej karierze kościelnej K. wpłynęły na proces jego zatrudnienia. Rzecznik oznajmił, że pracodawca nie był uprawniony do pytania K. o inne informacje niż te niż te wyodrębnione w katalogu związanym ze stanowiskiem, dlatego że w innym wypadku naruszyłby jego dobra osobiste.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut