Kończy się bardzo ciężki sezon dla Roberta Kubicy. Lepszego jutra już nie będzie
Krzysztof Gaweł
10 grudnia 2021, 09:51·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 grudnia 2021, 09:51
Robert Kubica i jego Alfa Romeo Racing Orlen kończą sezon 2021 Formuły 1 w Abu Zabi. Na torze Yas Marina pożegnani zostaną z honorami Kimi Raikkonen oraz Antonio Giovinazzi, krakowianin w ekipie zostanie, ale jego sytuacja nie poprawi się w przyszłym roku. Znów będziemy żyć nadzieją, znów wypatrywać jego występów, ale szansy na lepsze jutro już nie będzie. Tak, sport bywa bezwzględny.
Reklama.
Każda informacja z obozu Alfa Romeo Racing Orlen dotycząca Roberta Kubicy rozpalała w dziennikarzach, ekspertach i kibicach nadzieję na powrót Polaka do Formuły 1. Nie na jeden trening, nie w zastępstwie chorego kolegi, ale pełnoprawnie w bolidzie wyścigowym i w twardej rywalizacji o punkty. 37-letni krakowianin robił co mógł, ale czas jest bezlitosny. Tak samo jak kontrakty reklamowe, świat sponsorów, pieniędzy i układów w F1.
Tego Polak nie przeskoczy, choćby PKN Orlen zainwestował i 200 milionów złotych. 1 stycznia 2020 roku zyskaliśmy iskierkę nadziei, która niemal dwa lata później zaczyna powoli dogasać. Sezon 2020 to była klasyczna rola rezerwowego i brak szans na ściganie. W 2021 roku było jeszcze trudniej, choć Polak dwa razy miał okazję się ścigać. Ale już w lutym nie miał złudzeń i nie ukrywał, że powrót do regularnego ścigania jeszcze się oddali.
I nie pomylił się, po prostu jak to on, realnie oceniał swoje szanse. – Ja podchodzę z dystansem do wielu rzeczy. Nie dlatego, że nie chcę, ale dlatego, że wiele może się zmienić – tłumaczył nasz as. Robert Kubica świat Formuły 1 zna jak własną kieszeń, rozumie funkcjonujące zależności i kulisy zapadających decyzji. Nie ekscytuje się sygnałami, które kibicom i dziennikarzom wydają się przełomem.
Taki był zawsze, a wypadek przed laty jeszcze utwierdził go w przekonaniu, że nie wolno dzielić skóry na niedźwiedziu. Krakowianin wykonał znakomitą pracę wiosną w symulatorze i podczas testów jako trzeci kierowca Alfa Romeo Racing Orlen. Zespół może być mu wdzięczny, bo jego doświadczenie i wiedza okazały się bardzo cenne. Gdy my czekaliśmy na to, żeby wrócił do ścigania, a on był zajęty wyścigami serii ELMS, nikt w świecie F1 nie brał powrotu Polaka do rywalizacji na serio.
I wtedy uśmiechnął się do Roberta Kubicy los. Kimi Raikkonen złapał koronawirusa, więc do rywalizacji w wyścigach w Holandii oraz Włoszech został desygnowany Polak. Nie miał wiele czasu, dostał bolid, który w zasadzie nie był zbudowany dla niego, ale jechał z odsłony na odsłonę coraz lepiej. Na torze Zandvoort był najpierw 18. w kwalifikacjach, by do wyścigu ruszyć z miejsca 16., a ukończyć go na pozycji 15.
W Italii na słynnej Monzy było podobnie. W kwalifikacjach zajął 19. miejsce, dzień później w sprincie kwalifikacyjnym, który decydował o kolejności startowej do niedzielnego wyścigu, zajął 18. lokatę, a wyścig zakończył na miejscu 14. Pojawiły się pochwały, głosy uznania, a później nawet spekulacje o powrocie do ścigania. Fakt, coś było na rzeczy.
– Była chwila, kiedy trwały dyskusje na temat tego, czy mogę być podstawowym kierowcą Alfy Romeo – przyznawał niechętnie nasz as, ale szybko stracił nadzieję na szansę i ostatni sezon za kierownicą bolidu Formuły 1. – Nie czekałem na decyzję. Wiem, co będę robił – mówił kilka tygodni później, gdy było już jasne, że obok Valtteriego Bottasa kierowcą ekipy z Hinwil będzie Chińczyk Zhou Guanyu.
Robert Kubica nie został na lodzie. Dziś ma 37 lat, jest cenionym fachowcem i kierowcą testowym, który potrafi pomóc drużynie zbudować i przygotować bolid do ścigania. W razie potrzeby wsiądzie za kierownicę i będzie się ścigał, choć wielu by sobie z tą rolą nie poradziło. Dziś już nikt nie pamięta, jak szybkim, bezkompromisowym i efektownym był zawodnikiem, jego inne cechy są cenione znacznie wyżej i są bardziej potrzebne w F1.
Być może wyścig na Monzy był ostatnim w jego karierze w F1. Byłoby to zresztą bardzo symboliczne. A może los jeszcze w 2022 roku wyciągnie rękę do Polaka i ten wskoczy na jedną, dwie Grand Prix za kierownicę. Szans na cały sezon za kierownicą już zapewne nie ma, czas jest nieubłagany. A zasady panujące w królewskiej serii jeszcze bardziej. Najważniejsze, że Kubica wie, czego chce i czego się spodziewać.
– Śpię spokojnie – zapewnia. I to powinno nas cieszyć najbardziej. Powoli musimy się przyzwyczajać do myśli, że już nigdy nie będzie się ścigał w Formule 1. Po prostu.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut