Finał poszukiwań trzech Polaków, którzy zaginęli w piątek po słowackiej stronie Tatr, jest tragiczny. W niedzielę okazało się, że mężczyźni nie żyją. – Żaden z trzech Polaków, których ciała znaleziono w niedzielę pod Gerlachem, nie miał prawa wspinać się na tę górę – informuje Horska Zachranna Sluzba.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.
Napisz do mnie:
natalia.kaminska@natemat.pl
Przypomnijmy, że słowaccy ratownicy poinformowali w niedzielę we wpisie na swoim profilu na Facebooku, że zwłoki poszukiwanych turystów odnaleziono pod szczytem Małego Gerlacha, w masywie Gerlacha w Tatrach Wysokich. Turyści zaginęli w piątek.
– Nie żyją polscy turyści, którzy w piątek zaginęli w słowackich Tatrach – przekazała wczoraj Horska Zachranna Służba.
Polacy nie mieli prawa iść na Gerlach
Dziś wiemy jeszcze więcej o tym wypadku. – Mężczyzna, który zmarł, miał ze sobą tylko licencję UIMLA (Union of International Mountain Leader Associations), a taka nie pozwala na prowadzenie ludzi na Gerlach – mówią w rozmowie z Onetem słowaccy ratownicy. "Tym samym ten mężczyzna naraził tak siebie, jak i swoich klientów. Skończyło się to tragedią" – zwraca uwagę portal.
– Na Słowacji do prowadzenia turystów poza szlakami wymagana jest licencja IVBV/IFMGA (International Federation of Mountain Guide Associations) – wyjaśnił Onetowi Jan Gąsienica-Roj, ratownik TOPR, przewodnik tatrzański i prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Górskich.
Dodatkowo Horska Zachranna Sluzba podaje, że żaden z trzech Polaków, których ciała znaleziono w niedzielę pod Gerlachem, nie miał prawa wspinać się na tę górę.
Sprawa jest na tyle kontrowersyjna, że stanowisko zajęło także Polskie Stowarzyszenie Przewodników Wysokogórskich.
Żadna z ofiar nie była wystarczająco wyszkolona
"Jako członkowie Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich zmuszeni jesteśmy odnieść się do ostatniej tragedii na Gerlachu, w świetle trafiających do nas zapytań dziennikarzy, nawiązujących do krążącej w obiegu medialnym informacji, że jeden z uczestników feralnego wyjścia posiadał uprawnienia przewodnika wysokogórskiego" – czytamy w oświadczeniu opublikowanym na Facebooku.
Jak dodano, tę informację chcą właśnie oficjalnie sprostować. "Nikt z ofiar nie był wyszkolony na poziomie wymaganym w międzynarodowym standardzie uprawnień przewodnickich IVBV/IFMGA/UIAGM, nikt nie był również w trakcie takiego szkolenia. Przypominamy, że jest to standard obowiązujący w przewodnictwie na Słowacji, w Alpach i innych górach świata" – wyjaśniono.