Drugi mecz i drugie zwycięstwo. Polscy szczypiorniści spisują się rewelacyjnie na mistrzostwach Europy. W niedzielę Biało-Czerwoni 29:20 (14:11) ograli Białoruś, zapewniając sobie awans do kolejnej rundy turnieju. Najwięcej trafień (7) dla Polaków zaliczył Przemysław Krajewski.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.
Już przed meczem było wiadomo, że jeśli Biało-Czerwoni wygrają, zapewnią sobie miejsce w kolejnej rundzie mistrzostw Europy. Niemcy pokonali Austriaków w spotkaniu polskiej grupy i to pomogło drużynie trenera Patryka Rombla w osiągnięciu pierwszego celu na turnieju.
Białoruś na ostatnich trzech ME szczypiornistów za każdym razem kończyła zmagania na dziesiątej pozycji. Europejski średniak, ale solidny i niebezpieczny - tak można było określić przeciwników Polaków.
Mecz zaczął się bardzo dobrze dla Biało-Czerwonych. Pierwsze fragmenty spotkania to mocna, męska walka. Po pięciu minutach na tablicy widniał skromny remis (1:1). Z biegiem czasu Polacy zaczęli jednak coraz poważniej dochodzić do głosu. Zrobiło się 7:3 dla Biało-Czerwonych, kiedy o pierwszy czas poprosił trener Białorusinów.
Przewaga po stronie Polaków powiększała się (9:3), błyszczeli Michał Olejniczak czy Szymon Sićko. Białorusini z biegiem minut łapali jednak coraz lepszy rytm gry. Przy czterobramkowym prowadzeniu (11:7) Biało-Czerwonych doszło do niesportowego zagrania jednego z rywali. Mikołaj Aliochin w bokserskim stylu wyprowadził prawy prosty, który zamroczył Olejniczaka.
Pani arbiter z Francji nie miała wątpliwości, po obejrzeniu powtórki ukarała Białorusina najpierw czerwoną, a następnie niebieską kartką. Czyli poza zakończonym przedwcześnie meczem (po jedenastu minutach), sprawą tego zagrania zajmie się odpowiednia komisja.
Polacy zaczęli mieć małe problemy w ofensywie (11:8), ale ważne trafienie zanotował Przemysław Krajewski, mieszcząc piłkę w tzw. krótkim rogu bramki (12:8). W bramce Biało-Czerwonym pomagał również Mateusz Kornecki, kilkukrotnie popisując się udanym interwencjami między słupkami. Do przerwy Polacy prowadzili ostatecznie trzema trafieniami (14:11).
Drugą część zespół trenera Rombla rozpoczął od dwóch trafień Krajewskiego, z rzutu karnego i po kontrze (16:11) oraz zyskując grę w przewadze po przewinieniu Białorusinów. Polacy utrzymywali kilkubramkową przewagę (18:14), dobrze spisywała się zwłaszcza nasza środkowa strefa defensywy, na czele z Maciejem Gębalą.
Kornecki popisał się też kolejnymi świetnymi interwencjami, dwukrotnie w jednej akcji (20:16), wybijając na kwadrans przed końcem meczu ofensywne zapędy Białorusinom. Na tak dysponowanej defensywnie można było budować pewność siebie w tym spotkaniu.
Pięciobramkową przewagę (23:18) Biało-Czerwoni osiągnęli po trafieniu rezerwowego, ale ważnego ogniwa kadry, Ariela Pietrasika. Chwilę później było nawet plus sześć na korzyść Polaków, po świetnej akcji Krajewski-Daszek, z efektowną wrzutką (asystą) i celnym trafieniem (24:18).
W 52 minucie bramkę nr 300 w reprezentacji Polski zdobył Kamil Syprzak (25:18). Piękny jubileusz obrotowego Biało-Czerwonych otworzył drogę do wygranej, mając tak duży zapas na kilka minut przed końcem spotkania.
Pięć minut przed końcem spotkania Polacy po trafieniu Pietrasika prowadziliśmy już dziesięcioma bramkami (28:18). Konsekwentna gra zaprocentowała, Białorusini byli bez większych szans w niedzielnym starciu.
W ostatnim grupowym meczu Polacy zagrają z Niemcami. Stawką wtorkowego spotkania będzie pierwsze miejsce w tabeli przed fazą zasadniczą.
Białoruś – Polska 20:29 (11:14)
Sędziowały: Charlotte i Julie Bonaventura (Francja)