Do największego zbiorowego samobójstwa w XX wieku doszło w 1978 roku w Gujanie – to właśnie wtedy 909 członków Świątyni Ludu przyjęło śmiertelną dawkę truciznę. Niemal 20 lat później w San Diego wyznawcy sekty Heaven’s Gate poszli w ich ślady i pod wpływem guru grupy postanowili zakończyć swoje życie.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.
Napisz do mnie:
maja.mikolajczyk@natemat.pl
Wierzenia sekty Heaven’s Gate opierały się na łączeniu wiary w cywilizację pozaziemską z chrześcijaństwem.
Założycielem grupy religijnej był Marshall Applewhite.
Członkowie sekty Heaven’s Gate w 1997 roku popełnili zbiorowe samobójstwo. Wierzyli, że w ten sposób przeniosą się na statek kosmiczny.
Zbiorowe samobójstwo w San Diego
26 marca 1997 policja z San Diego otrzymała anonimowy telefoniczny donos. Rozmówca poinformował służby, że na Ranczu Santa Fe doszło do zbiorowego samobójstwa. Pierwszy funkcjonariusz, który zjawił się na miejscu wszedł do budynku przez boczne drzwi i od razu został zaatakowany przez ostry zapach rozkładających się ciał – ciepła kalifornijska wiosna zrobiła swoje.
Policja na miejscu znalazła łącznie 39 ciał – 21 kobiet i 18 mężczyzn w wieku od 26 do 72 lat, pochodzących z Teksasu, Nowego Meksyku, Kalifornii, Arizony, Kolorado, Waszyngtonu, Ohio, Florydy i Minnesoty. Ich tożsamość udało się szybko ustalić, gdyż mieli przy sobie dowody osobiste.
Denaci i denatki leżeli na łóżkach poubierani w jednakowe czarne garnitury. Na nogach mieli sportowe buty Nike w tym samym kolorze. Wszyscy z nich byli członkami sekty Heaven's Gate (znanej w Polsce także pod nazwą Wrota Niebios) i wierzyli, że śmierć przeniesie ich do pozaziemskiego statku Kosmicznych Braci z Królestwa Niebieskiego.
Ojciec Heaven's Gate
Marshall Herff Applewhite jako syn prezbiteriańskiego pastora już od dziecka był religijny. Początkowo chciał nawet pójść w ślady ojca, jednak ostatecznie swoją karierę zawodową związał z muzyką. Ojciec był dla niego jednak na tyle ważną figurę, że gdy zmarł w 1972 roku Applewhite zachorował na depresję, stracił pracę i popadł w długi, które spłacał dzięki pomocy przyjaciół.
To właśnie w tamtym roku załamany mężczyzna poznał Bonnie Nettles – pielęgniarkę zainteresowaną teozofią i proroctwami biblijnymi, którą uznał za swoją "bratnią duszę". W 1974 roku para (ich związek był romantyczny, ale platoniczny) ruszyła w podróż po Ameryce, by głosić swoje przekonania.
A te były dość eklektyczne – Nettles i Applewhite zaczytywali się nie tylko w Biblii i żywotach świętych, ale także w pismach słynnej okultystki Heleny Bławatskiej, psychiatry R. D. Lainga, a Applewhite ponadto czytał sporo powieści Roberta A. Heinleina oraz Arthura C. Clarke'a.
Najbardziej interesowały ich wątki eschatologiczne oraz mesjanistyczne. Para doszła w końcu do wniosku, że Applewhite ma na Ziemi do spełnienia misję jak Jezus, o czym wkrótce przekonywała w wydanej własnym sumptem broszurce. Dr. Susan Raine w swojej książce poświęconej sekcie zasugerowała, że być może Applewhite miał wtedy epizod schizofreniczny i stąd wzięło się jego przekonanie o byciu mesjaszem.
W okolicach roku 1975 para zaczęła w końcu gromadzić wokół siebie wyznawców. Grupa pod duchowym przewodnictwem Nettles i Applewhite'a była wtedy znana jako The Human Individual Metamorphosis. Jej członkowie byli namawiani przez guru do porzucenia dóbr materialnych i swoich rodzin oraz oczekiwania na przybycie statku kosmicznego, który zabierze ich do "Królestwa Niebieskiego".
Prężne działanie sekty przerwała śmierć Nettles na raka w 1985 roku. Applewhite'owi udało się utrzymać grupę, bo przekonał wyznawców, że kobieta po prostu udała się na "następny poziom", gdyż miała "zbyt dużo energii, aby pozostać na Ziemi".
Początki końca
Applewhite wcześniej uważał, że on i jego zwolennicy dostąpią fizycznego wniebowstąpienia, jednak śmierć Nettles zmusiła go do zrewidowania swoich poglądów i uznania, że być może ma ono jedynie charakter duchowy.
Na początku lat 90. grupa przyjęła na chwilę nazwę Total Overcomers Anonymous. Wtedy też liczyła najmniej członków, co zmusiło guru do wykupienia reklamy w mediach za 30 tys. dolarów. Ogłoszenie okazało się sukcesem – wokół Applewhite'a znów zaczęli gromadzić się wyznawcy.
Sekta ostatecznie zmieniła nazwę na Heaven's Gate. Jej guru był coraz bardziej zafiksowany na kwestii seksualności, którą jego zdaniem należało całkowicie odrzucić, co skończyło się tym, że on i siedmiu innych członków grupy zdecydowało się na zabieg kastracji chirurgicznej.
W 1996 sekta przeniosła się na Ranczo Santa Fe. W tamtym czasie Applewhite dowiedział się, że do Ziemi zbliża się kometa Hale–Bopp. Guru uznał, że zaraz za nią podąża statek kosmiczny z jego zmarłą przyjaciółką na pokładzie, który zabierze ich do chrześcijańskiego nieba.
Wtedy też powstała strona internetowa www.heavensgate.com, która funkcjonuje do dziś. Za jej pomocą sekta "zwiastowała" dobrą nowinę i namawiała innych do wstąpienia razem z nimi na "następny poziom" przez "wrota niebios".
Procedura "przejścia" zaczęła się najprawdopodobniej 22 marca 1997 roku na Ranczu Santa Fe i trwała trzy dni. Członkowie sekty najpierw pili sok jabłkowy, następnie wódkę z fenobarbitalem (silnym środkiem nasennym), a później zakładali plastikowe worki na głowę. Na miejscu policja znalazła dowody, że niektórzy wyznawcy Applewhite'a uczestniczyli przy śmierci innych.
I taki był koniec sekty Heaven's Gate – można by rzec, gdyby nie wspomniana wcześniej wciąż aktywna strona internetowa. Podejrzewa się, że prowadzą ją Mark i Sarah King, czyli wieloletni członkowie grupy. Dziennikarka portalu Vice napisała na adres mailowy podany na stronie. Osoby, które jej odpisały, nie potwierdziły swojej tożsamości, ale zdradziły swoją misję.
"[Robimy to], by osoby pragnące dowiedzieć się czegoś na ten temat miały dostęp do wiarygodnych informacji. W pewnym sensie przypomina to sadzenie nasion, których owoce zbierzemy w przyszłości. Dzięki temu ludzie mogą zapoznać się z istotą Następnego Poziomu oraz przygotować się na ewentualny powrót" – odpisali.
Wygląda więc na to, że chociaż Applewhite nie żyje, wytwory jego ewidentnie zaburzonego umysłu wciąż inspirują jego wyznawców do działania.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut