Karkonoska Śnieżka to nowy Giewont miłośników gór. Dzienna liczba turystów potrafi sięgnąć tu nawet kilkunastu tysięcy osób, co oznacza, że w jeden weekend przewija się tam nawet 30 tysięcy ludzi. Rocznie przez szlak przechodzi ponad pół miliona osób, czyli podobnie jak w przypadku tatrzańskiej atrakcji. Władze Karkonoskiego Parku Narodowego zaczynają szukać rozwiązań problemów, które piętrzą się wraz ze wzrostem popularności "królewny Śnieżki".
– Być w Karpaczu i nie wejść na śnieżkę, to jak być w Rzymie i nie zobaczyć papieża! – z dumą mówiła reporterowi Radia Wrocław turystka napotkana w jednym ze schronisk.
Takich osób jest coraz więcej. Śnieżka to nowa Mekka polskich turystów i gromadzi coraz więcej miłośników górskich przechadzek. Co gorsza, przyklejono jej łatkę dostępnej i łatwej, przez co nie brakuje osób, które wyprawę na szczyt traktują jak wycieczkę do parku.
Interwencje z udziałem turystów w klapkach i na szpilkach to już zatem nie tylko domena Tatr, bo amatorów gór przybywa również w Karkonoszach. A w takim kontekście określenie "amator górskich wędrówek" nabiera zupełnie innego znaczenia:
Amatorkę górskich wycieczek, która na przechadzkę wybrała się z walizką, publicysta Przemysława Semczuk odnotował w 2020 roku. Od tego czasu "trend" jednak nie tylko się nie odwrócił, ale przybrał jedynie na sile. W drugiej połowie stycznia sieć obiegł filmik, na którym widać, w jakim stroju ludzie wybierają się w góry. Pisaliśmy zresztą o tym tutaj. Mimo głośnych apeli, internetowych wpisów, prześmiewania takich zachowań w mediach, turystów ubranych "deptakowo" nadal przybywa.
Siatki jak w ZOO i toaleta gdzie popadnie
Nie tylko zima to w Karkonoszach newralgiczny czas. Dane zebrane przez Karkonoski Park Narodowy mówią o ponad pół milionie turystów, którzy rocznie zdobywają Śnieżkę. Przed zakrawającą o patologię turystyką zarządcy Śnieżki bronią jej zatem przez cały rok.
Problemem, który pojawia się regularnie w okresie wiosenno-letnim, są miłośnicy kąpieli słonecznych i wylegiwania na zboczach. Koniecznością, jak tłumaczą pracownicy parku, było więc odgrodzenie części terenów siatką. Niczym w ZOO, na zboczach Śnieżki, pojawił się ponad kilometr ogrodzenia, które chroni najcenniejsze gatunki roślin i ogranicza chętnych do zbaczania ze szklaku. W czerwcu ubiegłego roku zainstalowali je pracownicy Karkonoskiego Parku Narodowego wraz z wolontariuszami.
Siatki, jak twierdzi wielu przewodników górskich i specjalistów turystyki wysokogórskiej, to na tak obleganym szlaku absolutna konieczność. Tylko płot jest w stanie powstrzymać zdeterminowany tłum od wchodzenia gdzie tylko się da i zadeptywania cennej roślinności, ale też od robienia sobie toalety gdzie popadnie.
– Fizjologii organizmu nie da się oszukać. Jedno schronisko (Dom Śląski – red.) to za mało, by mogło sprostać potrzebom dziesiątkom tysięcy ludzi dziennie. Nie każdy wytrzyma w kolejce, nie każdy do niej w ogóle dotrze. Efekt? Przyzwolenie na toaletę w kosodrzewinach i często nawet "gdzie popadnie", małe dzieci nawet przy samym szlaku. Bo jak inaczej? Ludzie nie wytrzymują. Trudna sprawa. Na taką dziką toaletę udaje się codziennie tysiące osób, to już poważna skala" – pisał w sierpniu na swoim fanpage'u przewodnik i bloger Piotr Jochymek. Widząc taki tłum trudno odnieść inne wrażenie:
Karkonoski Park Rozrywki i #weekendbezśnieżki
Trend na turystykę górską niewątpliwie wzmogła pandemia. Spędzanie czasu na świeżym powietrzu dało większe poczucie bezpieczeństwa, ale stało się też czasem jedyną alternatywą dla zamkniętych obostrzeniami atrakcji "pod dachem". I tak, drogą pantoflową, góry stały się nowym sposobem na spędzanie wolnego czasu, również wśród osób, które nigdy po górach nie chodziły. Niestety w parze z odkrywaniem nowości niekoniecznie poszła odpowiedzialność.
Tysiące turystów to realny problem dla przyrody czy dla ratowników GOPR, którzy regularnie muszą ściągać ze szlaków tych w klapkach, bez czapek i rodziców z dziećmi, których "niespodziewanie zastał zmrok".
Żeby zredukować liczbę "pielgrzymek" na Śnieżkę, władze Karkonoskiego Parku Narodowego wyszły z inicjatywą #weekendbezśnieżki. Polega ona na promowaniu innych atrakcji w Karpaczu i Kotlinie Jeleniogórskiej. Przez to jednak, że nikt szlaku fizycznie nie zamyka, można liczyć jedynie na rozsądek turystów, a z tym, jak widać, bywa różnie. Popularność hashtagu w sieci również nie napawa optymizmem, bo otagowanych w ten sposób na Instagramie jest niewiele ponad 100 wpisów, w tym głównie sprzed kilku miesięcy.
Jeśli akcja się nie powiedzie, a nic nie wskazuje na to, że trend na turystykę górską będzie słabł, trudno oczekiwać, że popularność Śnieżki będzie malała. To chociażby dlatego, że kresu pandemii nie widać, a do 2025 roku ma zostać wyremontowany jeden ze spodków, zwany restauracyjnym. Optymizmem napawa fakt, że mają tam powstać toalety. Na tym jednak nie koniec.
Obiekt po remoncie i modernizacji, jak planuje właściciel, czyli Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, "ma stać się miejscem spotkań wszystkich miłośników wędrówek, natury i gór w Karkonoszach".