Obejrzałam nowe odcinki "Genialnej przyjaciółki" i już wiem. Główny zarzut recenzentów mam gdzieś
Alicja Cembrowska
08 lutego 2022, 18:00·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 lutego 2022, 18:00
Warto było czekać – tak mogę określić swoje wrażenia po dwóch pierwszych odcinkach "Genialnej przyjaciółki". I nie oznacza to wcale, że nowy sezon wolny jest od zgrzytów.
"Genialna przyjaciółka" to historia trwającej sześćdziesiąt lat przyjaźni między Lilą Cerullo i Eleną Greco.
Trzeci sezon serialu oparty jest na trzeciej części powieści ("Historia ucieczki") z cyklu neapolitańskiego.
Obejrzałam pierwsze dostępne odcinki 3. sezonu 'Genialnej przyjaciółki" i się nie zawiodłam.
Więcej mroku
Podstawowy zgrzyt wynika jednak głównie z długiej, niemal dwuletniej, przerwy pomiędzy drugim i trzecim sezonem. To chyba taki naturalny zgrzyt widza – żegna się z nastoletnimi bohaterami, a wita dorosłych ludzi. Beztroskie harce na plaży zmieniają się na harówkę w fabryce, a narzekanie na rodziców transformuje w narzekanie na partnerów.
Zawsze przy takim przeskoku pojawia się jakieś poczucie, że jest mroczniej, ciężej, trudniej. Nawet w przypadku "Genialnej przyjaciółki" – czyli historii, którą od początku można zakwalifikować raczej do kategorii "gorzko" niż zarzucić lukrowanie. W dwóch pierwszych sezonach obserwowaliśmy jednak dzieci i nastolatki, optyka diametralnie się zmienia, gdy wkraczamy w jeszcze bardziej brutalny świat dorosłych.
Bo świat Lili i Lenu jest brutalny i bezwzględny. Nawet pomimo tego, że są w całkowicie innych punktach. Wibracje biednej i agresywnej neapolitańskiej dzielnicy nieustannie w nich pracują i o sobie przypominają.
Za młode by grać "stare"?
Główny jednak zarzut, przewijający się właściwie w każdej recenzji, to wiek aktorek i aktorów. Na tę decyzję reżysera Daniele Luchetti (który zastąpił Saverio Constanzo odpowiedzialnego za dwa pierwsze sezony) narzekano jeszcze przed premierą, gdy w sieci pojawiały się zdjęcia z planu, a na kontach w mediach społecznościowych głównej obsady potwierdzano pracę nad serialem.
Ja się do tego zarzutu dopiszę, dopiero gdy w czwartym sezonie nastolatki (wszak aktorki grające Lilę i Elenę nie mają jeszcze 20 lat) wcielą się w panie po 60., ktoś wpadnie na pomysł spryskania ich włosów siwym sprayem i nałożenia na twarze tony dziwnej substancji udającej zmarszczki głębokie. Gdy zobaczę efekt rodem z "Twoja twarz brzmi znajomo" chętnie krzyknę "basta" i obrażę się na twórców.
Teraz jednak jeszcze się nie obrażam, bo sztucznie postarzone przyjaciółki (ale i inni bohaterowie) nie odebrali mi przyjemności za nimi podążania. Oczywiście charakteryzacja mogłaby być bardziej uważna i dokładna, a jej braki ujawniają się szczególnie w zbliżeniach.
Poza tym – dobijanie do trzydziestki to nadal młody wiek i znam osoby, które naprawdę wyglądają niemal identycznie jak 10 lat temu. Wiadomo, zmieniamy się, wybieramy inne ubrania, pojawia się kilka zmarszczek, ale nie oszukujmy się – w większości przypadków, poza skrajnościami, nie są to zmiany spektakularne.
Co równie ważne, Lila i Lena prawie w ogóle się nie malują. Oglądając "Euforię" (która bardzo mi się podobała) zastanawiałam się nad tym wiekiem, ale w "drugą stronę". Tam nastolatki wyglądają jak dojrzałe panie, ale właśnie – mocno podkreślają sylwetki obcisłymi ubraniami i nakładają bardzo wyrazisty makijaż. Tutaj bohaterki są bardzo naturalne.
W 3. sezonie Elena poważnieje (trudno się dziwić – za nią premiera pierwszej książki, przed nią ślub z Pietrem). Właściwie ta bohaterka zawsze miała w sobie taki dziwny "dorosły" spokój. Teraz jest to dodatkowo podkreślone w jej powierzchowności. I mnie to nie razi, ale dopuszczam, że może wynikać to za sentymentalną więzią, która łączy mnie i z książką Ferrante, i serialem.
Jeszcze ciekawiej jest z Lilą, która z atrakcyjnej, zwinnej dziewczyny zmienia się w skrytą pod grubymi płaszczami i swetrami zaniedbaną matkę i pracownicę zakładu mięsnego. Jej dłonie i twarz są właściwie podsumowaniem sytuacji włoskich robotników lat 70. Reżyser zachował jednak dzielnicową agresję bohaterki, nie odebrał jej specyficznej energii, która jednych przyciąga, a inni się jej boją.
Skrajności i kontrasty
W tej części bez wątpienia najbardziej wyczuwalna jest skrajność, wręcz przepaść tego, jak obecnie żyją przyjaciółki i dokąd zmierzają. Wykształcona Elena cieszy się sukcesem książki, za chwilę będzie żoną profesora, zamieszka we Florencji. Przygaszona Lila pracuje ponad siły, jej codziennością jest praca, wieczorny powrót do domu i opieka nad dzieckiem.
Świat Lenu jest ułożony, czysty i bezpieczny. Świat Lili to szowinizm, brud, molestowanie i wyzysk klasy robotniczej. O to jednak chodzi, że te światy po prostu muszą się połączyć. I w latach 70. się łączą.
Może w pierwszej kolejności kojarzą nam się one po "amerykańsku" – z falowanym lokiem, sukienką w brązowo-pomarańczowe kwiatki i imprezą w stylu disco. Tych skojarzeń jednak próżno szukać na włoskim Południu.
Od późnych lat 60. do lat 80. Włosi żyją w "latach ołowiu" ("Anni di piombo"), które niepokoją nie tylko z powodu wzmożonego terroryzmu w kraju, ale także, a raczej przede wszystkim coraz burzliwszego kotła komunistyczno-neofaszystowskiego. Ten wątek w książce nie jest właściwie tłem, on jest paliwem, wręcz jednym z bohaterów, który ma ogromny wpływ na losy przyjaciółek i napędza akcję.
Wybrzmiewa to w trzecim sezonie, liczę jednak, że ten bez wątpienia szalenie istotny element historii w kolejnych odcinkach zostanie jeszcze bardziej dopieszczony – być może twórcy uznali, że dwie pierwsze godziny poświęcą na przypomnienie bohaterów i dadzą widzowi czas na "osadzenie się" w tej starej-nowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że nikt nie wpadł na pomysł, by jednak zminimalizować politykę i napięcia lat 70. na rzecz wątków związkowo-relacyjno-romantycznych.
Sygnałem, że najpewniej te obawy nie są słuszne i jednak twórcy będą wierni wersji książkowej, są cytaty – podobnie, jak w dwóch poprzednich sezonach, tak i tutaj nie zrezygnowano z cytowania całych fragmentów kolejnych tomów, co jako fanka książek wpisuję na listę plusów. Nie jest to jednak wielkim zaskoczeniem, ponieważ sama Elena Ferrante współtworzyła scenariusz.
Zapewne dlatego fani cyklu neapolitańskiego z taką ochotą włączają serial. "Genialna przyjaciółka" jest tym zadziwiającym przykładem świetnego przeniesienia słów (a raczej świata) z papieru na ekran. Na szczęście kolejny sezon to potwierdza.
Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut