Tydzień temu w naTemat opublikowaliśmy tekst o oddawaniu za darmo starego laptopa. Jak się okazało, w Polsce nie brakuje osób, którym nawet stary, ale działający sprzęt może znacząco poprawić komfort życia. Materiał wywołał poruszenie wśród naszych czytelników, wielu z nich zaoferowało swoją pomoc potrzebującym. Już w momencie publikacji tekstu, zapowiedzieliśmy, że tematowi przyjrzymy się szerzej. Ostatnie dni poświęciliśmy na przygotowanie serii tekstów szczegółowo opisujących problem.
Ten problem nie zniknął wraz z
ogłoszeniem powrotu uczniów do szkół. Ten problem nie zniknie po
zakończeniu pandemii, bo po pierwsze nie dotyczy tylko nauki
zdalnej, a po drugie nie dotyczy tylko dzieci. Ten
problem
narasta, bo według szacunków
skrajnego ubóstwa w Polsce jest coraz więcej.
Ten problem, czyli brak dostępu do
komputera. Luksus czy podstawowa potrzeba w XXI wieku? Nie chodzi
przecież o posiadanie sprzętu, chodzi o to, co on umożliwia, a przed
czym zatrzaskuje drzwi jego brak.
Wszyscy mają równe szanse? Ano nie
mają. To mit, choć piękny i być może dodający otuchy. Strać
się może każdy, ale nie każdy startuje z tego samego miejsca i z
takim samym wyposażeniem.
Żadne wymyślne zdania i metafory nie
zobrazują jednak problemu tak dobrze, jak prawdziwe historie. Takie
właśnie udało nam się zebrać. Tak żyją ludzie, którzy
komputerów potrzebują, a nie stać ich na taki zakup. A
przecież może być to każdy. Ktoś mijany na ulicy, sąsiad z
naprzeciwka, koleżanka z ławki naszej córki. Takich domów jest w
Polsce wiele.
DOM NUMER JEDEN
Zaczynają się lekcje, ale dzwonka
nie będzie. To oczywiście nie taka znowu rzadka sytuacja, odkąd
dowiedzieliśmy się, co tak naprawdę oznacza pandemia. W domu numer
jeden
mieszka siedmioosobowa rodzina, dzieci jest pięcioro. Pewnie dobrze
mieć tyle rodzeństwa, kiedy jest czas wolny, bo ma się go z kim
dzielić. Niedobrze jednak, gdy chodzi o naukę zdalną.
Dokładnie o ósmej wszyscy mają
pierwszą lekcję. Wszyscy, a komputer jest jeden. Każde dziecko
jest w innym wieku, każde ma
inny plan zajęć. Co może zrobić rodzic w tej sytuacji? Musi
wybrać. Tylko jak? Jak zdecydować, która lekcja jest ważniejsza?
Jedno dziecko siedzi przed komputerem na jednej lekcji, drugie
zobaczy kolegów i nauczycielkę na ekranie dopiero za godzinę. I tak po kolei, żeby
każdy skorzystał chociaż trochę.
Trudno sobie to wyobrazić? A i
owszem, ale na tym nie koniec. Dzieci zaczynają rywalizować między
sobą o to, które będzie online na zajęciach, a które się nie
połączy.
ZNIKAJĄCE DZIECI
– Problem jest ogromny, ale mało kto go w ogóle bada. Nauka zdalna tylko go wyeksponowała. Nie było świadomości skali, dlatego nie pojawiły się wcześniej programy rządowe czy NGO-sowe, które w znacznym stopniu pomogłyby zmniejszyć zapotrzebowanie na komputery. Wiele dzieci bez dostępu do komputerów nagle zniknęło. Nie brały udziału w lekcjach online – mówi Iwona Duda prezeska Fundacji Sarigato. Fundacji, która potrzebujących wyposaża nie tylko w sprzęt, ale i w niezbędne do budowania lepszej przyszłości kompetencje
Czy dziećmi, które zniknęły, nikt
się nie interesuje? Nie. Dostają instrukcje nie tylko dotyczące
pracy domowej, ale i materiału, który cała klasa poznaje na
lekcji, SMS-em lub mailem. To dzieje się naprawdę. O tych
przypadkach opowiada rozmówczyni naTemat.
– Nie uczestniczą w zajęciach, ale
mają przykaz od nauczycielki, żeby samodzielnie odrobić zadania.
Samodzielnie w domu bez nauczyciela. Takich przypadków jest dużo.
Na początku pandemii, teraz było tego zdecydowanie mniej,
zdarzało się też, że dostawaliśmy prośby o przekazanie
drukarek, bo dzieci otrzymywały do wydrukowania zadania, a nie miały
ani drukarek, ani komputerów. Nie wspominając już o papierze do
drukarek i tuszu. To kosztuje. Osoby potrzebujące mają z tym
problem, szczególnie domy dziecka – przyznaje Iwona Duda.
Do fundacji docierały też sygnały
od rodziców, którzy prosili o pomoc, bo ich dzieci owszem miały
komputery, ale sprzęt nie miał kamerki. Efekt? Obniżona ocena z
zachowania, złe oceny z przedmiotów szkolnych i… zagrożenie, że
uczeń nie zda do następnej klasy.
DOM NUMER DWA
W tym domu mieszka babcia i jej
wnuczek. Kobieta wychowuje go sama, bo rodzice chłopca zmarli.
Dziecko ma rentę, babcia emeryturę, ale nie oszukujmy się, nie
jest to oszałamiająca kwota. Poza tym są jeszcze problemy
finansowe. Nie stać ich na komputer.
Kobieta się jednak nie poddaje, chce
dla dziecka jak najlepiej. Usłyszała gdzieś w telewizji informację
o fundacji,
która może pomóc.
Ktoś doradził, podpowiedział, a ona znalazła numer. Zadzwoniła i
poprosiła o wsparcie.
POJAWIA SIĘ WSTYD
Do Fundacji Sarigato zgłaszają się
rodzice. Czasami się wstydzą… Prosić o pomoc nie zawsze jest
łatwo. Mimo to część z nich odważnie walczy o polepszenie
sytuacji swoich dzieci. Są też jednak i tacy dorośli, którzy nie
potrafią prosić, choć przecież dla ludzi, którzy w fundacji
pracują, te prośby to oczywistość.
– Próbują okazywać emocje, żeby
ten wstyd trochę zamaskować. Tłumaczą się. Mówią, jak jest
trudno, mówią, że dzieci są wykluczone. To są bardzo przykre
sytuacje. Matka chciałaby dobrze dla dziecka, a sama ledwo ma co włożyć do garnka – zaznacza Iwona Duda.
– Najgorsze jest to, że musimy
wybierać. Mamy setki zgłoszeń, one cały czas spływają. Trzeba
kategoryzować, kto jest bardziej potrzebujący. Chętnie bym pomogła
każdemu, ale tak się nie da. Nie łatwo jest też weryfikować tych
ludzi. Kontaktujemy się z różnymi instytucjami, prowadzimy
rozmowy. Wiadomo, że zdarzają się także osoby, które próbują nas
oszukać… Weryfikujemy i poznajemy historie, które są poruszające
– dodaje.
W niektórych rodzinach świadomość,
jak ważny są dziś cyfrowy rozwój i cyfrowe kompetencje, jest
niska. Gdy zaczęła się pandemia i zapadła decyzja o nauce
zdalnej, liczyli, że to minie, że przetrwają – jakoś,
ale jednak. Po co im 5 komputerów w domu?
– Ten pandemiczny czas się
rozciąga, więc i to przetrwanie się rozciąga, a komputerów nadal
nie ma. Niektórzy
licząc na
to, że wszystko zaraz się skończy, nie chcieli i nie chcą inwestować w
sprzęt. Jest to jednak krótkowzroczność. Często
rodziny te, akurat mówimy o ubogich np. z obszarów wiejskich, nie
są na tyle wyedukowane i świadome, jak ważny jest rozwój
kompetencji cyfrowych, jak ważne jest to, aby dziecko w pewnym wieku
miało komputer, dzięki któremu może się rozwijać, edukować.
Uczyć nowych rzeczy – podkreśla prezeska
Fundacji Sarigato.
DOM NUMER TRZY
Pan Ireneusz jest już na emeryturze.
Mieszka sam. Jego żona zmarła
kilka lat temu. Żyje raczej skromnie, a kiedy zdarzy się niespodziewany wydatek – choćby choroba i konieczność kupna dodatkowych leków
– można powiedzieć, że ledwo wiąże koniec z końcem. Komputer?
Nie ma mowy o takim sprzęcie. Jest
gdzieś na liście potrzeb, ale raczej na odległej pozycji.
A przecież bardzo by mu się przydał.
Jego córka i wnuczka mieszkają daleko, zagranicą. Gdyby
miał laptopa z kamerką, mógłby częściej
je widzieć. Na razie musi
jednak wystarczyć telefon i wizyty w klubie seniora, gdzie jest
komputer i gdzie dobrzy ludzie
pomagają mu raz na jakiś czas połączyć się z rodziną. Wszystko
to trzeba jednak dobrze zaplanować, spiąć grafiki wielu osób.
NIECHĘĆ
OGRANICZA SAMODZIELNOŚĆ
Starsi
ludzie się boją, machają ręką i mówią, że to nie dla nich, to
dla młodych. A młodzi nie
zawsze mają cierpliwość do dzielenia się wiedzą – wiele i
wielu z nas odnajdzie siebie w tym stwierdzeniu.
Co
to oznacza w praktyce? Oznacza to podróże do urzędów, często
oddalonych kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt kilometrów od
domów. Oznacza to wizyty na dworcu, żeby sprawdzić rozkład jazdy.
Oznacza to konieczność częstego proszenia bliskich o pomoc, gdy
coś trzeba znaleźć, sprawdzić, wydrukować. Nie zawsze jednak
jest kogo poprosić.
W tym przypadku trzeba jednak
powiedzieć o dwóch istotnych kwestiach. Brak umiejętności
korzystania z usług elektronicznych obniża jakość życia. Może
być to oczywiście spowodowane niechęcią do nowych technologii,
lękiem przed popełnieniem błędu i przekonaniem, że "już
niczego i tak się nie nauczę", ale nawet jeśli są chęci, wielu
seniorów nie stać na komputer.
Owszem można skorzystać z tego, co
oferują świetlice lub biblioteki, ale muszą one być na
wyciągniecie ręki i… trzeba umieć odnaleźć się w cyfrowym
świecie, czyli wracamy do początku – strachu.
A komputer oznacza samodzielność.
Dla osób z niepełnosprawnościami jest oknem na świat.
Wyświechtane hasło, ale bardzo prawdziwe. –
Jeśli niepełnosprawność
zdarzy się w rodzinie uboższej, gdzie – znowu muszę to
powiedzieć – nie ma świadomości, jak istotny jest dostęp do
sieci i rozwój cyfrowych kompetencji – to takie osoby z automatu
mają trudniej. Są spychane na ubocze. A
tu nie chodzi już tylko o edukację, tu chodzi o usamodzielnienie, o
życie. Tacy ludzie po prostu będą mieli w życiu ciężko – mówi
Iwona Duda.
DOM NUMER CZTERY
Tu mieszka mężczyzna
z niepełnosprawnością. Ma problemy z poruszaniem się, a komputer, tak, tak... byłby jego oknem na świat. Umożliwiłby mu rozwój. Dostaje
rentę, ale to wystarcza mu tylko na zaspokojenie codziennych
potrzeb.
Dobrze jednak
wie, że dużo kursów i zajęć
dla osób z niepełnosprawnościami jest też online i stara się
brać w nich udział. Robi to
korzystając tylko ze swojego
telefonu komórkowego, bo tylko to posiada. Telefon też najnowszy
nie jest, więc możliwości są ograniczone.
500 PLUS NIE WYSTARCZA
Jest 500 plus, a nie ma komputera i to
po dwóch latach zdalnej nauki. Jak to możliwe? Oburza się część
z nas. – Jest to kwestia wielu czynników. Wszystko drożeje, a 500
plus w dużej mierze, w przypadku ubogich rodzin, idzie na koszyk
produktów podstawowych, na rachunki, usługi, jedzenie,
leki, ciuchy. Jest na co
wydawać pieniądze – odpowiada prezeska
Fundacji Sarigato.
Bywa i tak, że komputer jest w domu,
ale jeden na kilkoro dzieci, a to już niemały problem. Aby
więc wszystko działało tak, jak trzeba, konieczne byłoby kupienie
np. 5 komputerów. Stacjonarnych nie dałoby się ustawić w jednym
małym mieszkanku, więc w grę wchodziłyby tylko laptopy.
– Jeśli mówimy o dzieciach
potrzebujących, które np. są w rodzinnych domach dziecka, to
często mówimy o dzieciach pokrzywdzonych, z którymi się pracuje
choćby terapeutycznie na różnych zajęciach. Do tego dochodzą
rehabilitacje, gdy ktoś ma problemy zdrowotne. Jest dużo potrzeb,
którymi trzeba się zaopiekować najpierw i bardziej… – wyjaśnia
nasza rozmówczyni.
DOM NUMER PIĘĆ
Sytuacja rodziny tu mieszkającej jest
bardzo trudna. Opiekę nad dwójką chłopców sprawuje ich babcia.
Jeden z nich, po tym co przeszedł w domu rodzinnym, ma za sobą
epizod depresyjny. Właśnie przygotowuje się do egzaminu
ósmoklasisty. Chłopiec cierpi na przewlekłą chorobę – martwicę
piszczelową obu kończyn dolnych.
Dzieci nie mają żadnego wsparcia ze
strony biologicznych rodziców. Tu też przydałby się komputer, dlatego
kobieta zgłosiła się do Fundacji Sarigato, która tworzy
społeczność Hakersów.
COŚ WIĘCEJ NIŻ TYLKO KOMPUTER
Fundacja nie tylko przekazuje
komputery potrzebującym – które oczywiście najpierw musi zdobyć – bo samo ofiarowanie sprzętu sztuką nie jest, nie chodzi przecież o to, żeby dziecko grało w gry lub marnowało czas na głupoty w internecie. Sztuką jest razem z komputerem ofiarowanie dziecku możliwości
rozwijania kompetencji, wyposażanie go w sprawczość i w
świadomość, że może coś zmienić, coś osiągnąć.
– Przychodzimy do domów dziecka, do
potrzebujących rodzin i mówimy "uczcie się". My wam damy
komputery, nauczyciela, ale musicie się uczyć. Wymagamy od nich
dużo. To jednak zaprocentuje. Wystarczy, żeby te dzieciaki nauczyły
się konsumować technologie, wyszukiwać informacje, żeby nie dały
się oszukać. Wystarczy, żeby sobie poradziły – zaznacza
prezeska fundacji.
– Ogromny problem jest w placówkach
opiekuńczo-wychowawczych, świetlicach środowiskowych, domach
dziecka, gdzie owszem jest sala komputerowa, ale wyposażona w 5
komputerów przy 25 podopiecznych. Jak mają się uczyć w takiej
sytuacji? Takich zgłoszeń mamy bardzo dużo. Wysyłamy całe palety
komputerów do tych placówek. Robimy tam tzw. Sale Hakersów. Nie
dość, że nadrabiają w nich zaległości szkolne, uczą się, to
od razu wciągamy je w zajęcia z nowych technologii. Wszystko po to,
żeby się pobawiły, zajawiły tym, żeby się nie bały – mówi
Iwona Duda.
DOM NUMER SZEŚĆ
Ten
dom to dom dziecka. Wychowankowie mają do dyspozycji komputer. Jeden
stacjonarny i cztery laptopy. Sprzęt jest jednak z "odzysku", ma
dziesięć lat, więc nie nadaje się do nauki zdalnej, nie spełnia
minimalnych wymagań.
DROGA Z KTÓREJ LEPIEJ NIE SCHODZIĆ
Fundacja
może nieść pomoc dzieciom, młodym ludziom wykluczonym cyfrowo,
dzięki ogólnopolskiej sieci Hakersów. Tworzą ją osoby, które
chcą zmienić życie innych na lepsze i nie ma w tym zdaniu
przesady. Wspierają
dzieci w usamodzielnianiu się. Przy przekazywaniu sprzętu Fundacja Sarigato współpracuje z inicjatywą #UwolnijZłomka.
Fundacja
wspiera dzieci i młodzież z trudnych środowisk, organizując
wycieczki do firm, warsztaty oraz regularne zajęcia. Dla
najmłodszych są to zajęcia z robotyki, dla nastolatków - z
programowania, zaś dla pełnoletnich intensywne kursy z możliwością
zdobycia pierwszego stażu lub pracy.
– Jeśli ktoś wejdzie na tzw. drogę
Hakersa, to my już będziemy taką osobę mobilizować i motywować
do tego, żeby z nami została do momentu znalezienia pracy. Każdy
wchodzi na tę drogę w odpowiednim dla siebie momencie. Dzieci
wykluczone najpierw dostają komputer, później sprawdzamy, co
potrafią. Jeśli wiedzą niewiele lub nic, to zaczynamy od
podstawowych warsztatów, od tego, jak wchodzić do internetu, jak
założyć maila. Ważne jest też cyberbezpieczeństwo. Gdy okazuje
się, że dzieci mają braki w nauce, to organizujemy korepetycje
online. Jeżeli nadrobią zaległości, zapraszamy ich na kurs z
nowych technologii – mówi Iwona Duda.
– Programowanie blokowe, nauka
angielskiego poprzez granie w gry, np. w Minecrafta. Jeśli ktoś
złapał bakcyla, wchodzimy w programowanie w językach
programowania. Choć wprowadzamy też kursy z Excela, z zarządzania
projektami i z grafiki komputerowej. Niekoniecznie każdy musi być
programistą. Chodzi raczej o to, żeby znaleźć coś dla siebie w
tym cyfrowym świecie – dodaje.
Fundacja działa w myśl zasady "dać
wędkę, a nie rybkę". Choć te dzieciaki mają trudno w życiu,
to mogą coś zmienić. Mogą o siebie zawalczyć.
– Mamy SuperBohakerów, czyli osoby,
które pomagają. Jest jak w grze, dziecko idzie, a po drodze pojawia
się SuperBohaker, który daje mu jakieś super moce. To może być
jakaś firma, która przekazuje grant, to może być wolontariusz,
który uczy naszych podopiecznych – wyjaśnia prezeska Fundacji
Sarigato.
DOM
NUMER SIEDEM
Niewielka
wieś w województwie mazowieckim, 300 mieszkańców. A wśród nich
rodzina zastępcza, która ma pięcioro dzieci w wieku szkolnym. W
domu jest jeden
komputer stacjonarny. 200 km dalej położona
jest wieś,
w
której mieszka pół
tysiąca osób,
w tym rodzina
zastępcza z 13 dziećmi. Do nauki mają dwa laptopy.
CHODZI O PRZYSZŁOŚĆ
Brak
komputera to
nie tylko kłopoty w przypadku nauki zdalnej. Brak komputera, dostępu
do internetu zatrzaskuje
dzieciom drzwi do lepszej przyszłości. Nasz świat dziś
funkcjonuje tak, a nie inaczej. Nie
trudno sobie wyobrazić, jak może wyglądać za 20 lat, gdy ci dziś
najmłodsi, będą dorośli.
Nie
uciekniemy od nowych technologii. Zapotrzebowanie będzie coraz
większe, o czym przekonują specjaliści. Według
raportu "Pracownik przyszłości" do 2030 roku o 50 proc.
zwiększy się czas pracy związany z umiejętnościami
technologicznymi.
– Wszelkie raporty branżowe,
zawodowe, pokazują, że wiele, jeśli nie większość zawodów,
będzie szło w technologie. Dziś rozwój cywilizacyjny i
technologiczny oznacza jedno. I
to się już nie zmieni. Już teraz brakuje pracowników, którzy
odnajdują się w tym obszarze. Jeśli więc dzieci mają odciętą
drogę do rozwoju cyfrowych kompetencji, to odcina się im drogę do
lepiej płatnych i pożądanych zawodów – podkreśla Iwona Duda.
– Kiedy
organizowaliśmy warsztaty, zdarzały się i takie przypadki, że
dzieciaki nie miały maila, a mam na myśli starsze dzieci. Nie
wiedziały, jak go założyć. Jak więc takie dziecko, nawet
inteligentne, które mogłoby się rozwijać, może robić w życiu
coś ważnego, może szukać pracy? – zastanawia się rozmówczyni.
DOM
NUMER OSIEM
Rodzina
zastępcza w jednej z wielkopolskich wsi opiekuje się siedmiorgiem
dzieci. Do nauki mają dwa laptopy ze starym oprogramowaniem. W
Rodzinnym Domu Dziecka w tym samym województwie mieszka ośmioro
dzieci. Tu również są tylko dwa laptopy. Wszystkie dzieciaki naraz
nie są w stanie z nich korzystać, a za niezalogowanie się w
odpowiednich porach nauczyciele zaznaczają im nieobecności w
szkole.
TAK MOŻE TO WYGLĄDAĆ
Komputer, a przede wszystkim wsparcie, może naprawdę
wiele zmienić. Przykład? Ula, która trafiła pod skrzydła
Hakersów. Odnalazła się, więc wciągnięto ją w mentoring –
pracowała 1 na 1 z mentorem. Niedawno rozpoczęła przygodę z
grafiką komputerową.
– Wykupiliśmy jej różne kursy w
internecie. Pozyskaliśmy darowiznę na sprzęt dla Uli. Ta
dziewczyna kompletnie nie wierzyła w to, że mogła dostać taką
szansę. Nie rozumiała, dlaczego akurat ona, skoro obok jest tyle potrzebujących dzieci. Dla niej to był szok, że ktoś, coś jej
dał, że ktoś, coś zaproponował, że ktoś w nią uwierzył. To
doświadczenie naprawdę ją wzmocniło – opowiada rozmówczyni.
– Po takim mentoringu, kiedy
młodzież już naprawdę ogarnia, pomagamy znaleźć pracę. I mamy
już kilka takich przykładów. Jest Patryk, który był na stażu, a
teraz przeszedł na normalne zatrudnienie i zarabia pieniądze.
Pracuje w firmie IT jako programista, bo bardzo chciał to robić –
podsumowuje Iwona Duda.
Jak
można wesprzeć działania Hakersów?