Radykalny zwrot w polityce Niemiec wobec Rosji. "Zawiedliśmy"
Jacek Lepiarz
28 lutego 2022, 17:10·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 28 lutego 2022, 17:10
Dotychczasowa polityka Niemiec wobec Rosji, oparta na dialogu i unikaniu konfliktów, zakończyła się kompletnym fiaskiem. Po rosyjskim ataku na Ukrainę Berlin znalazł się w ślepej uliczce. Aby uniknąć międzynarodowej izolacji i wyjść z tej sytuacji z twarzą, niemiecki rząd zdecydował się na radykalny zwrot w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa.
Reklama.
Reklama.
– 24 lutego 2022 roku oznacza przełom w historii naszego kontynentu. Napadając na Ukrainę prezydent Rosji Władimir Putin z zimną krwią rozpoczął wojnę zaczepną – oświadczył kanclerz Olaf Scholz w niedzielę podczas nadzwyczajnego posiedzenia Bundestagu poświęconego w całości sytuacji po rosyjskiej agresji.
Ambitny plan – broń, sankcje i wojsko
– Jest tylko jeden powód: wolność Ukrainek i Ukraińców stanowi wyzwanie dla jego dyktatorskiego reżimu. To jest nieludzkie i niezgodne z prawem międzynarodowym – kontynuował szef niemieckiego rządu. Kanclerz zarzucił Moskwie zniszczenie europejskiego ładu pokojowego i pogwałcenie Aktu Końcowego z Helsinek. Scholz przedstawił posłom plan działań, który zrywa z dotychczasową skrajnie ostrożną polityką Niemiec wobec Rosji.
Napaść na Ukrainę stworzyła „nową rzeczywistość”. – Ta nowa rzeczywistość wymaga jasnej odpowiedzi – powiedział kanclerz uzasadniając podjętą dzień wcześniej decyzję o przekazaniu Ukrainie broni. Niemal do ostatniej chwili Berlin odrzucał prośby Kijowa o wsparcie zasłaniając się nazistowską przeszłością oraz chęcią zachowania roli mediatora między Zachodem a Rosją.
Głównym punktem rządowego programu ma być wzmocnienie niemieckiej armii i poprawa jej zdolności bojowych. W tym celu w roku 2022 powstanie specjalny fundusz w wysokości 100 mld euro.
Scholz zapowiedział też, że Niemcy będą „od teraz” co roku inwestować w armię ponad 2 proc. swojego PKB. Zastrzegł, że nie chodzi tylko o wywiązanie się ze zobowiązań sojuszniczych. – Robimy to też dla nas, dla naszego własnego bezpieczeństwa – powiedział.
Scholz wskazał ponadto na wspólny europejski pakiet sankcji o „niespotykanym wymiarze”, obejmującym m.in. odcięcie rosyjskich banków od systemu SWIFT, sankcje dla rosyjskich oligarchów, Putina i jego otoczenia, ograniczenia w przyznawaniu wiz do UE czy eksport do Rosji produktów zaawansowanych technologicznie.
Minister gospodarki Robert Habeck z partii Zieloni zapowiedział stopniowe uniezależnianie się Niemiec od dostaw energii z Rosji. Obecnie Niemcy importują z Rosji 55 proc. zużywanego gazu, 50 proc. węgla i 35 proc. ropy naftowej.
Putin nie chce dialogu
Kanclerz podkreślił, że wywołana przez Putina wojna oznacza też cezurę w niemieckiej polityce zagranicznej nastawionej dotychczas na dialog z Kremlem. – Nie będzie rozmów dla samych rozmów. Warunkiem prawdziwego dialogu jest gotowość (do dialogu) po obu stronach. Po stronie Putina brakuje jej najwidoczniej – podkreślił.
Program koalicyjnego rządu SPD-Zieloni-FDP spotkał się ze zdecydowanym poparciem największego klubu opozycyjnego – CDU/CSU. Lider opozycji Friedrich Merz zapewnił Scholza o poparciu, szczególnie dla działań służących wzmocnieniu niemieckiej armii. Polityk CDU nazwał Putina „zbrodniarzem wojennym”.
Niemcy w roli mediatora
Po zakończeniu zimnej wojny i rozpadzie Związku Sowieckiego na początku lat 90. zjednoczone Niemcy kierowane przez Helmuta Kohla uzyskały uprzywilejowany status w relacjach z Rosją. Niemieckie władze uznały, że pokój i bezpieczeństwo w Europie możliwe są „tylko z Rosją, nigdy przeciwko Rosji”.
Politykę strategicznego partnerstwa z Moskwą kontynuowali Gerhard Schroeder i Angela Merkel. Berlin wyznaczał kierunki europejskiej polityki wobec Moskwy uważając, że może odgrywać rolę mediatora pomiędzy Zachodem a Rosją czy wręcz jest w stanie przyczynić się do europeizacji i demokratyzacji Rosji.
Fundamentem niemiecko-rosyjskiej współpracy stał się gazociąg Nord Stream. Dwie pierwsze nitki bałtyckiej magistrali oddano z wielką pompą do użytku w 2012 roku. Rocznie tym gazociągiem płynie do Niemiec 55 mld metrów sześciennych gazu.
Wbrew faktom, Merkel twardo broniła decyzji o budowie kolejnych dwóch nitek (Nord Stream 2), twierdząc, że jest to projekt „czysto biznesowy”. Dopiero pod koniec swojej ostatniej kadencji przyznała publicznie, że gazociąg ma też znaczenie geopolityczne.
Brutalna presja na Ukrainę, a następnie militarna napaść na ten kraj zmusiła władze w Berlinie do weryfikacji relacji z Moskwą.
Spóźniona samokrytyka
– Jestem wściekła na siebie, ponieważ zawiedliśmy. Po Gruzji, Krymie i Donbasie nie przygotowaliśmy niczego, czym można by rzeczywiście odstraszyć Putina - powiedziała była szefowa CDU i była minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer.
Głos zabrała też unikająca publicznych wypowiedzi Angela Merkel. – Dla tego jaskrawego pogwałcenia prawa międzynarodowego nie ma żadnego uzasadnienia, potępiam je jak najostrzej – powiedziała.
Niemieccy politycy do ostatniej chwili łudzili się, że zdołają wpłynąć na Putina i odwiodą go od ataku na Ukrainę. Kanclerz Scholz i szefowa MSZ Annalena Baerbock prowadzili w połowie lutego w Moskwie rozmowy ostatniej szansy z Putinem i ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem. Wyjeżdżali ze stolicy Rosji z zapewnieniem, że wojny nie będzie. Jak szybko się okazało, Putin oszukał ich.
Nadzwyczajne posiedzenie Bundestagu stało się okazją do zademonstrowania solidarności z Ukrainą. Przed Reichstagiem – siedzibą niemieckiego parlamentu zawisła ukraińska flaga.
Z trybuny dla gości obrady obserwowali były prezydent Niemiec Joachim Gauck oraz ambasador Ukrainy w Niemczech Andrej Melnyk. Niemieccy posłowie powitali dyplomatę długimi owacjami na stojąco. Część zabierających głos parlamentarzystów kończyło swoje wystąpienie słowami „Chwała Ukrainie”.
W marszu pokojowym w centrum Berlina zorganizowanym w niedzielę przez związki zawodowe i organizacje pacyfistyczne wzięło udział ponad 100 tys. osób.