O spotkaniu, w którym wziął udział Alaksandr Łukaszenka, dowiadujemy się z oficjalnej strony prezydenta Białorusi. 1 marca dyktator był gospodarzem rozmów z członkami Rady Bezpieczeństwa i kierownictwem Rady Ministrów. Jak czytamy, tematem była m.in. wojna w Ukrainie.
Z opublikowanych wypowiedzi Łukaszenki wynika, że obwinił on Zachód za eskalację napięcia we wschodniej części Europy. – Absolutne lekceważenie przez Zachód systemu bezpieczeństwa, zniszczenie ciężko wywalczonego systemu równowagi po upadku Związku Radzieckiego. Degradacja i dewaluacja traktatów i porozumień międzynarodowych doprowadziła do eskalacji sytuacji militarnej i politycznej w regionie – argumentował.
Uwagę najbardziej przykuła jednak mapa, którą Łukaszenka miał prezentować na tym spotkaniu. Jej dokładne zdjęcie na stronę prezydenta Białorusi już nie trafiło, ale w sieci publikowane są nagrania i fotografie, które miały zostać ujawnione po spotkaniu. Jeden z kadrów pokazano na profilu "Conflict News" na Twitterze.
"Wydaje się sugerować, że rosyjskie siły również planują przemieścić się do separatystycznego Naddniestrza w Mołdawii" – podano.
Z kolei nagranie, które ma pochodzić ze spotkania pokazał dziennikarz Tadeusz Giczan. "Łukaszenka prezentuje ukraińskie obiekty wojskowe zniszczone rakietami z Białorusi, kierunki ataków (wszystko się zgadza poza Odessą-Naddniestrzem). Również Ukraina podzielona jest na 4 sektory" – zauważył.
Mapa, którą miał prezentować Łukaszenka na nagraniu widoczna jest w całości. Niebieskie oznaczenia znalazły się także na obszarze Polski, ale trudno odgadnąć, co mogą oznaczać. O ocenę materiału poprosiliśmy doświadczonego, wysokiej rangi wojskowego, który wypowiedział się dla nas anonimowo.
– Te podziały Ukrainy na sektory mogą być też mapą z ćwiczeń. Często się tak robi, że przy swoich granicach tworzy się sztuczne państwa. Wprowadza się nazwy tych bytów, by nie pokazać, że walczy się z sąsiadem – tłumaczył dla naTemat.
Jak wskazał, to wyraźnie mapa z ofensywnymi zamiarami Białorusi. – Nie chce mi się wierzyć, żeby Białoruś prowadziła takie manewry. Jeśli to miałyby być kierunki uderzeń rosyjskich, teoretycznie pokrywają się z obecnymi działaniami – potwierdził.
– Można tez myśleć, że zostało to pokazane celowo i prowokacyjnie. Chociaż nie wykluczamy przecież, że armia białoruska będzie, albo już została wykorzystana do działań pomocniczych w Ukrainie. To wydaje się bardzo prawdopodobne, albo nawet pewne – dodał nasz rozmówca.
Na spotkaniu 1 marca Łukaszenka twierdził, że wydarzenia z 2014 r. w Ukrainie były "zamachem stanu przy wsparciu sił zewnętrznych". – Przelana została krew. W Donbasie wybuchła wojna. Cała Europa zadrżała – wyliczał.
Dalej dyktator podsumował, że "Zachód zintensyfikował militaryzację regionu". – Wciągnął Ukrainę w tę historię, składając nierealistyczne obietnice przyjęcia tego kraju do Unii Europejskiej i NATO. Cel był jeden: sprowokować nas przede wszystkim Rosję – dodawał, wpisując się tym samym w retorykę Władimira Putina.