Wimbledon bez Rosjan i Białorusinów. Były obawy o bezpieczeństwo księżnej Kate Middleton
Krzysztof Gaweł
22 kwietnia 2022, 12:59·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 22 kwietnia 2022, 12:59
Informacja o tym, że w tegorocznym Wimbledonie nie zagrają sportowcy z Rosji i Białorusi rozgrzała tenisowy świat w środę i wywołała lawinę komentarzy. Organizatorzy poinformowali, że wobec agresji obu państw na Ukrainę nie zgadzają się na występy ich przedstawicieli w Londynie. Jak informuje "The Times", sprawa może mieć drugie dno. Od lat trofea zwycięzcom wręcza księżna Kate Middleton. Brytyjczycy obawiali się, że może ją wykorzystać kremlowska propaganda.
W środę 20 kwietnia organizatorzy wielkoszlemowego Wimbledonuprzekazali oficjalnie, że sportowcy z Rosji oraz Białorusi nie wezmą udziału w tegorocznych zmaganiach na kortach All England Lawn Tennis and Croquet Club. Skąd taka decyzja? "Chcemy podkreślić nasze wsparcie dla wszystkich, których dotknął konflikt w Ukrainie w tych szokujących i trudnych dla wszystkich czasach. Jednocześnie potępiamy agresję Rosji i jej działania na Ukrainie" - głosi oświadczenie władz turnieju.
Zgodnie z tym, o czym dziennikarze pisali od kilku tygodni, władze wielkoszlemowej imprezy wykluczyły z rywalizacji sportowców z Rosji i Białorusi, czyli państw agresorów. "Nie ma naszej zgody na to, by rosyjski reżim czerpał korzyści propagandowe z występu rosyjskich i białoruskich sportowców w turnieju, w związku z tym podjęliśmy niełatwą dla nas decyzję, by wykluczyć ich z udziału w tegorocznym Wimbledonie". Ta decyzja wywołała w świecie tenisa burzę.
Władze Wimbledonu ostro skrytykował m.in. Novak Djoković, który nie może pogodzić się z decyzją Anglików. - Zawsze będę potępiał wojnę. Nigdy nie będę jej chwalił jako dziecko wojny. Pamiętamy, co wydarzyło się w latach 90. Na Bałkanach mieliśmy wiele wojen. Jednakże nie popieram decyzji władz Wimbledonu. To szaleństwo. Kiedy polityka miesza się do sportu, rezultat nigdy nie jest dobry - powiedział "Nole", powielając przy okazji ulubione sformułowanie Rosjan, dla których wykluczenie ze świata sportu nie jest zrozumiałe.
Tymczasem dziennikarze prestiżowego "The Timesa" przeanalizowali sytuację po decyzji władz All England Lawn Tennis and Croquet Club i rzucili nowe światło na wykluczenie Rosjan i Białorusinów. Naciski na organizatorów płynęły od brytyjskiego rządu oraz z samego Pałacu Buckinhgam. Władze Wielkiej Brytanii miały wielkie obawy o bezpieczeństwo księżnej Cambridge Kate Middleton, która od lat wręcza trofea zwyciężczyniom i zwycięzcom zmagań.
"Ten turniej jest wielkim momentem dla Wimbledonu i całej Anglii, księżna Kate bez wątpienia jest jego częścią" - zaznaczył informator "The Timesa". Organizatorzy nie chcieli rezygnować z tradycji i udziału Kate Middleton w imprezie, postanowiono iść za głosem rozsądku i wykluczyć agresorów. Ryzyko było spore, więc tym łatwiej podjęto decyzję. Turniej ma być elitarny, królewski i tak od lat postrzega sam siebie.
Nie trudno sobie wyobrazić, że rywalizację na "świętej trawie" wygrywa Rosjanin Daniił Miedwiediew czy Białorusinka Aryna Sabalenka, księżna Kate wręcza im trofeum, po czym kremlowska propaganda wykorzystuje obraz żony następcy tronu, by uzasadniać swoją agresję na Ukrainę i domagać się przywrócenia Rosjan do świata sportu, z którego zostali wykluczeni pod koniec lutego. Akurat w tenisie spotkały ich stosunkowo łagodne kary, a każdy organizator podejmuje decyzje niezależnie.
Brytyjczycy wyciągnęli wnioski z czasów II wojny światowej, gdy po raz ostatni wykluczono sportowców (wówczas Niemców i Japończyków) z rywalizacji na kortach Wimbledonu. Dziś nie mieli wątpliwości, a administracja premiera Borisa Johnsona i naciski ze strony Pałacu Buckingham musiały ułatwić podjęcie trudnej decyzji. Rodzina królewska ma też w pamięci przypadek króla Edwarda VIII, który nie krył się ze swoim wsparciem dla Adolfa Hitlera.
Dziś Wielka Brytania, powiązana od lat biznesowo i towarzysko z rosyjskimi elitami, robi wszystko, by odciąć się od agresorów i okazać wsparcie walczącej z najeźdźcą Ukrainie. Wysyła sprzęt i broń, monitoruje zbrodnie wojenne armii Władimira Putina i wspiera sankcje wobec Rosjan. A te są szczególnie dotkliwe na arenach sportowych, gdzie Rosję i Białoruś traktuje się z niechęcią oraz dystansem.