Michel Platini, prezydent UEFA, przyznał na łamach francuskiego dziennika "Ouest-France", że europejska federacja piłkarska poważnie rozważa zwiększenie liczby drużyn występujących w Lidze Mistrzów. Kilka miesięcy wcześniej w piłkarskim światku też zawrzało z powodu innego pomysłu francuskiego prezydenta UEFA, który zaproponował by EURO 2020 gościło aż w trzynastu państwach.
Rozgrywki Ligi Mistrzów od lat są najważniejszymi na Starym Kontynencie. Starcia najlepszych drużyn zawsze będą przyciągały kibiców, którzy chcą zobaczyć widowisko na najwyższym poziomie. A jeżeli produkt przyciąga kibiców, to jest też łakomym kąskiem dla sponsorów, którzy z kolei przynoszą ze sobą pieniądze. Tych ostatnich w LM jest bardzo dużo, więc wydawałoby się, że produkt serwowany nam przez UEFA jest niemalże idealny.
I pewnie nikt nie chciałby zmiany w formule Ligi Mistrzów, gdyby nie... Liga Europejska, czyli rozgrywki nieco niższej rangi, które już takich korzyści finansowych nie przynoszą. Taki stan rzeczy sprawia, że niektóre kluby nie traktują LE poważnie. Dlatego też UEFA zastanawia się na likwidacją tych rozgrywek, przy jednoczesnym zwiększeniu liczby drużyn występujących w Lidze Mistrzów do 64 (obecnie 32 przyp. red.).
– Musimy ustalić, jaką formę będą miały europejskie rozgrywki w latach 2015-2018. Decyzję musimy podjąć na początku 2014 roku, więc mamy jeszcze sporo czasu do namysłu, ale jeszcze nic nie jest przesądzone – powiedział Platini.
Co oznaczałyby takie zmiany dla klubów? To zależy, od ich obecnej pozycji w europejskim futbolu. Bogaci byliby stratni, natomiast ci biedniejsi na pewno by nie narzekali, bo dla nich wejście do Ligi Mistrzów byłoby znacznie łatwiejsze niż obecnie. Jeżeli reforma Platiniego weszłaby w życie, bardzo możliwe, że mistrz Polski startowałby w tych elitarnych rozgrywkach bez wcześniejszych eliminacji.
Liczba meczów jakie musiałyby rozegrać drużyny grające w LM nie zwiększyłaby się radykalnie, bo dodatkowo pojawiłaby się tylko jedna runda – 1/16 finału, co równałoby się dwóm spotkaniom ekstra. Takie rozwiązanie nie sprawiłoby więc wielkich kłopotów przy ustalaniu kalendarza rozgrywek, a znacznie zwiększyłoby liczbę drużyn, które mogłyby zagrać w Lidze Mistrzów.
Jest też jednak druga strona medalu. Poziom rozgrywek na pewno byłby niższy. Właściwie faza grupowa LM byłaby dla tych największych europejskich klubów formalnością, a kibice mogliby zapewne zapomnieć, o tym, że w grupie los zetknie ze sobą takie drużyny jak: Borussia Dortmund, Real Madryt, Manchester City i Ajax Amsterdam (tak było w obecnym sezonie). Nie ma się co oszukiwać, że pojedynek Realu ze Spartą Praga, czy Austrią Wiedeń przyciągnie przed telewizory taką samą liczbę widzów, co mecz tego samego Realu z Manchesterem City.
W przypadku Mistrzostw Europy, Platini proponuje już prawdziwy przewrót. Dotychczas organizacją tej imprezy zajmowało się jedno, góra dwa państwa. W 2020 roku ME mają się odbyć aż w 13-stu krajach.
Podział byłby prosty, wszystkie 24 reprezentacje (od ME w 2016 we Francji właśnie 24 kraje będą uczestniczyć EURO, zamiast 16 jak do tej pory) zostałyby podzielone na sześć grup. Każda z nich swoje mecze rozgrywałaby w sześciu okręgach obejmujących dwa kraje (np. Polska i Ukraina, Francja i Włochy). Dopiero półfinały i finał rozgrywane byłyby w jednym mieście, które wcześniej nie gościło uczestników EURO.
Takie rozwiązanie miałoby być reakcją UEFA na kryzys panujący obecnie w Europie. Włodarze europejskiej federacji piłkarskiej zdają sobie sprawę z tego, że organizacja imprezy tej rangi co ME wymagałaby od jednego państwa niesamowitych wydatków. Rozbicie EURO na 13 krajów miałoby obniżyć koszta takiej inwestycji.
Początkowo ten pomysł Platiniego został przyjęty bez większej aprobaty, ale im dłużej debata na temat trwa, tym większe zyskuje poparcie. Wszystko wyjaśni się już na początku 2014 roku.