– Wszyscy oczekujemy, że papież pojedzie na Ukrainę. Wesprze Ukraińców, będzie z cierpiącymi, bo od pasterza oczekuje się, żeby był ze swoimi owcami i wspierał skrzywdzonych. Niekoniecznie, żeby spotykał się z agresorem – mówi o oczekiwaniach wiernych wobec papieża Franciszka Tomasz Terlikowski.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Papież Franciszek na łamach dziennika „Corriere della Sera” udzielił kontrowersyjnego wywiadu, w którym m.in. sugerował, że postawa NATO "ułatwiła" decyzje Putina
Tomasz Terlikowski określił rozmowę papieża jako "dramatyczną pod względem intelektualnym i politycznym".
Publicysta w rozmowie z naTemat tłumaczy, jakie są według niego powody takiej postawy papieża Franciszka.
Terlikowski podkreśla m.in., że papież charakteryzuje się naiwnym pacyfizmem, nie potrafi przyjąć europejskiej perspektywy w spojrzeniu na wojnę, a Stany Zjednoczone nie są dla niego siłą jednoznacznie pozytywną.
Papież Franciszek o wojnie
Początkowo papież Franciszek krytykowany był za brak jasnego stanowiska Watykanu w sprawie wojny w Ukrainie. Media oczekiwały, że głowa Kościoła wprost nazwie Rosję agresorem i podkreśli, że odpowiedzialność za zbrodnie leży po stronie Władimira Putina.
Czytaj także:
Papież Franciszek na takie słowa nie tylko się nie zdobył, ale dziennikowi „Corriere della Sera” udzielił kontrowersyjnego wywiadu, w którym podkreślił m.in. że jest gotów spotkać się z Władimirem Putinem. Pytany o przyczynę rosyjskiej agresji podkreślił, że złość Putina może nie została sprowokowana, ale na pewno ułatwiona: „szczekaniem NATO pod drzwiami Rosji”.
Co, więcej papież poddał w wątpliwość organizowanie pomocy dla Ukrainy. –Nie mogę odpowiedzieć, jestem za daleko, na pytanie, czy słuszne jest zaopatrywanie Ukraińców w broń – podkreślał.
Słowa papieża skomentował publicysta Tomasz Terlikowski. Podkreślił, że wywiad Franciszka jest: "Dramatyczny zarówno z punktu widzenia intelektualnego, jak i politycznego".
Naiwny pacyfizm papieża
W rozmowie z naTemat Tomasz Terlikowski analizuje, jakie mogą być powody takiej postawy papieża. Dziennikarz jest zdania, że pierwszym wymiarem zachowania Franciszka jest wspólnota myślowa z jego najbliższym otoczeniem.
– Bardzo podobne, a w zasadzie analogiczne wypowiedzi możemy usłyszeć z ust kardynała Pietro Parolina, który jest przecież dużo młodszy, podobne wypowiedzi znajdziemy we włoskiej mediosferze, także jeśli chodzi o polityków. Rosja z daleka wygląda dużo lepiej niż z bliska. Schematy myślenia, którymi przesiąknięta jest pewna część ludzi Kościoła, ale
także intelektualistów laickich i polityków na Zachodzie, nie umierają tak łatwo – mają tendencję, by utrzymywać się jak najdłużej – wyjaśnia.
Tomasz Terlikowski dodaje także, że papież jako przedstawiciel Watykanu jest przesiąknięty naiwnym pacyfizmem lat 60. i 70., na gruncie którego zbudował błędne przekonanie, zgodnie z którym dar pokoju ofiarowany Europie Zachodniej nie był wynikiem (jak w rzeczywistości) wyścigu zbrojeń, zimnej wojny i szachowania się o globalną broń nuklearną, ale "efektem wysiłku pacyfistów".
– Nie bez znaczenia jest też fakt, że wojny toczyły się gdzie indziej – nie ginęli w nich Europejczycy, tylko Amerykanie i przedstawiciele innych narodów w innych miejscach
świata. Papież jest więc przesiąknięty myśleniem, zgodnie z którym nastąpił postęp i wojny być nie musi – dodaje dziennikarz.
– Jeśli jednak chodzi o naturę ludzką, postępu nie ma – w jednych kwestiach ludzie się rozwijają, w innych dokonuje się regres, a przemoc i wojna (która nie jest ograniczana także bronią) ma tendencję do rozlewania się – kontynuuje.
"Papież Franciszek Rosję zna z książek"
Terlikowski podkreśla także, że nie bez znaczenia jest fakt pochodzenia Franciszka, który jako Latynos nie ma europejskiego spojrzenia na wojnę w Ukrainie, co więcej Stany Zjednoczone nie są przez niego widziane jako siła jednoznacznie pozytywna, co ma wielki wpływ na kształt watykańskiej dyplomacji.
– Papież Franciszek nie zna Rosji z bezpośredniego doświadczenia. Rosję zna z książek, odległych spotkań, pięknych opowieści o rosyjskim prawosławiu. Nie wie, że nawet
jeśli Stany Zjednoczone czasem są pełne hipokryzji, to Rosja atakując Ukrainę, nie jest pełna hipokryzji – jest absolutnie uczciwa wobec siebie samej – tłumaczy.
– Atak na Ukrainę jest wyrazem najwyraźniej uzewnętrznionych poglądów Władimira Putina i niemałej części Rosjan. Ich zdaniem duże państwo ma prawo zaatakować małe państwo, a w ramach tego ataku dozwolone są wszelkie działania – dodaje.
Publicysta podkreśla, że narzędzia działań Rosjan, które w polskiej mentalności są zakorzenione od czasów II wojny światowej, nie są dla papieża Franciszka czymś "znanym".
– Rosjanie nie zaczęli walczyć w ten sposób teraz – działali tak zawsze, a przynajmniej od czasów II wojny światowej. Ten model walki wyrażający się zbrodniami, masowymi gwałtami, torturami, kradzieżą, to model przetestowany wielokrotnie i nic się w tej sprawie nie zmienia – podsumowuje.
"Dyplomacja watykańska jest ślepa na jedno oko"
Wywiad papieża Franciszka na łamach „Corriere della Sera” to już kolejna rozmowa, w której głowa Kościoła katolickiego podkreśla, że posiada informacje dotyczące tego, kiedy zakończy się wojna w Ukrainie. Tomasz Terlikowski mówi, że powoływanie się papieża na kardynałów jako na źródła wiedzy politycznej kompromituje watykańską dyplomację.
W ostatnich medialnych rozmowach papież podkreślał, że dwóch kardynałów poinformowało go, że to już schyłek zbrojnego konfliktu. Teraz oznajmił, że Wiktor Orbán powiedział, że wojna skończy się 9 maja.
– Po pierwsze, Wiktor Orbán prawdopodobnie mógł powiedzieć, że 9 maja nastąpi
jakiś przełom – bo na nim zależy Putinowi – ale to nie musi być przełom kończący wojnę, a nawet ją zaostrzający czy wywołujący nowy konflikt! – ostrzega Terlikowski.
– Po drugie, to pokazuje, że papież nie ma kontaktu z własną dyplomacją, a wiedzę na temat sytuacji wojennej na świecie czerpie ze spotkań z dwoma kardynałami i jednym premierem, a nie z wytrwałej pracy stolicy apostolskiej, której zresztą nie widzimy – dodaje.
Publicysta podkreśla także, że w planowaniu spotkań dyplomatycznych papież kompletnie pominął Stany Zjednoczone, bagatelizując fakt, że to spotkania z ich przedstawicielami mogą być źródłem realnej wiedzy.
– Widzimy tylko spotkania z Ławrowem, spotkania z Cyrlem, próby spotkania się z Putinem, ale nie widzimy informacji o tym, że papież spotkał się z Joe Bidenem, z Borisem Johnsonem, z Emmanuelem Macronem, Olafem Scholzem, którzy są istotnymi graczami na tej mapie. Nie słyszymy, żeby Pietro Parolin spotkał się z Antonym Blinkenem, swoim do pewnego stopnia odpowiednikiem w administracji amerykańskiej, a Stany Zjednoczone mają chyba jakąś rolę do odegrania w tym konflikcie – podkreśla Tomasz Terlikowski.
– To pokazuje, że dyplomacja watykańska jest ślepa na jedno oko – ale można też odnieść wrażenie, że jeśli chodzi o całościowe poznanie rzeczywistości, jest ślepa na oboje oczu tzn.
nie widzi rzeczywistości taką, jaka jest. I taką, jaką by jej przedstawili polscy biskupi, gdyby ich zapytano o zdanie, ale nikt tego nie zrobi – dodaje.
"Jednym argumentem przemawiającym do Putina jest argument siły"
Wierni mogliby oczekiwać od papieża zdecydowanego potępienia Putina i jego agresji. Terlikowski wskazuje jednak, że tradycja uniżenia jest starsza od watykańskiej dyplomacji. Jako przykład przywołuje stosunek Watykanu do rządów komunistów.
– W latach 60. i 70. kardynał Agostino Casaroli (który jest mistrzem kardynała Parolina) był zdania, że kościoły wschodnie, na terenie bloku sowieckiego nic nie wiedzą o Związku Sowieckim, więc należy je spacyfikować, całkowicie podporządkować władzy, a
wtedy komuniści będą lepsi. Casaroli chciał także odwołać kardynała Wyszyńskiego, bo ten nie dogadywał się z komunistami, „gdyby był bardziej miękki, byłoby lepiej” – wyjaśnia.
Terlikowski podkreśla, że to Jan Paweł II zmienił narrację dotyczącą Rosji, bo wiedział, że ta "z daleka może wyglądać pięknie, a z bliska wręcz obrzydliwie. A przede wszystkim wiedział, że do komunistów nie przemówi argument uniżenia".
– Jedynym argumentem, który przemawia do Władimira Putina (a wcześniej do jego
poprzedników w Związku Sowieckim), jest argument siły. Każdą uległość oni traktują jako dowód słabości, którą wykorzystają do granic możliwości – dodaje.
Na pytanie, czego oczekują dziś od papieża wierni, Tomasz Terlikowski odpowiada: "Wszyscy oczekujemy, że papież pojedzie na Ukrainę. Wesprze Ukraińców, będzie z cierpiącymi, bo od pasterza oczekuje się, żeby był ze swoimi owcami i wspierał skrzywdzonych. Niekoniecznie, żeby spotykał się z agresorem".
Papież Franciszek podkreśla, że interesuje go przede wszystkim spotkanie z Władimirem Putinem w Moskwie, a w dacie 9 maja upatruje daty zakończenia lub przynajmniej złagodzenia działań wojennych.