Reprezentant Polski w końcu "rozstał się" z Rosją. "Nikt nie miał zamiaru wspierać wojny"
Krzysztof Gaweł
29 maja 2022, 20:37·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 29 maja 2022, 20:37
– Muszę przyznać, że to była jedna z najtrudniejszych sytuacji w moim życiu. Nie spotkałem się nigdy z podobnymi okolicznościami. Cały czas pracowaliśmy nad zakończeniem współpracy z Zenitem Kazań – zdradził w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Bartosz Bednorz, siatkarz polskiej kadry, który mimo wybuchu wojny w Ukrainie nie zdecydował się wrócić do kraju i zrobił to dopiero po sezonie spędzonym w Tatarstanie.
– Jestem absolutnie przeciwny temu, co się dzieje, jak i każdej innej wojnie oraz przemocy wobec drugiego człowieka. Przykre, że giną niewinni ludzie, bo takie rzeczy nie powinny mieć miejsca w dzisiejszych czasach. Kiedy jeszcze na początku wojny mogłem wypowiadać się w tej kwestii, zamieściłem w social mediach zdjęcie z flagą Ukrainy i podpisem "Stop war". Chciałem podkreślić swój sprzeciw wobec wojny – mówił reprezentant Polski "Przeglądowi Sportowemu".
Krótko po wybuchu wojny na terenie Federacji Rosyjskiej zaczęła obowiązywać ustawa mówiąca o tym, że każdy sprzeciw wobec działań rosyjskich władz wiązać się może z karą do 15 lat pozbawienia wolności. Siatkarz musiał zamilknąć, by nie narazić się na problemy ze strony miejscowych władz. Nie zdecydował się odejść z klubu, choć śledził sytuację w Rosji i czekał na efekt rozmów swojego menedżera z władzami Zenita Kazań. W klubie wojny nie wspierają, ale też nikt się z tym nie obchodził z wiadomych względów.
– Cała sytuacja wymagała bardzo delikatnych i rozważnych rozmów, które prowadził mój menedżer. Z jego strony miałem pełne zrozumienie i wsparcie. Inaczej niż ze strony ludzi, od których wciąż spływały wiadomości pełne nienawiści. Muszę przyznać, że to była jedna z najtrudniejszych sytuacji w moim życiu. Nie spotkałem się nigdy z podobnymi okolicznościami – przyznał Bartosz Bednorz. Zaatakowali go polscy "kibice", którzy oczekiwali szybkiego powrotu do kraju. Podobnie było w przypadku Malwiny Smarzek, która jednak do Polski wróciła z Lokomotiwu Kaliningrad jeszcze w marcu.
– Zaraz po incydencie na meczu Malwiny Smarzek rozmawiałem z szefostwem marketingu Zenitu Kazań oraz trenerem Aleksiejem Werbowem i zasygnalizowałem im, że jeśli do czegoś podobnego dojdzie u nas i klub wesprze wojnę, to bez względu na wszystko się ewakuuję. Dałem do zrozumienia, że nie toleruję takich działań. Oni się ze mną zgodzili i nikt nie miał zamiaru wspierać wojny – zdradził w wywiadzie dla "PS" siatkarz.
– Cały czas pracowaliśmy nad zakończeniem współpracy z Zenitem. Dla mnie to była jedna z najtrudniejszych sytuacji w moim życiu – przyznał Bartosz Bednorz. – Moi bliscy mocno przeżywali to, czy uda mi się bezpiecznie wrócić do ojczyzny. Staraliśmy się znaleźć najlepsze rozwiązanie dla całej tej sytuacji. Zwłaszcza że zanim wybuchła wojna, przedłużyłem z Zenitem umowę na kolejny sezon – dodał reprezentant Polski. Rosjanie nie mieli do niego pretensji, umowę rozwiązano i przyjmujący zagra w Chinach.
Ale teraz trenuje z Biało-Czerwonymi i czeka na decyzję selekcjonera Nikoli Grbicia ws. pierwszego turnieju Ligi Narodów, który Polacy rozpoczną już 8 czerwca w Kanadzie. Biało-Czerwoni na początek zagrają turniej w Ottawie, gdzie zmierzą się kolejno: z Argentyną (8 czerwca), Włochami (9 czerwca), Bułgarią (11 czerwca) i Francją (12 czerwca). Docelową imprezą są oczywiście mistrzostwa świata, których gospodarzami będziemy wraz ze Słowenią i które rozpoczną się 26 sierpnia 2022.