Nie tylko popularny na Facebooku łańcuszek nie uratuje naszych zdjęć i filmików przed zakusami koncernu Marka Zuckerbega. Nawet po usunięciu konta na serwerach serwisu zostaną nasze dane, które firma może sprzedać czy wykorzystać do promocji. – My patrzymy na Facebooka jako na kanał kontaktu, źródło rozrywki. Biznesmeni jak na bazę danych, która obejmuje całe społeczeństwo globalne – mówi w rozmowie z naTemat mecenas Piotr Schramm, ekspert prawa międzynarodowego z kancelarii Gessel.
Jest jakaś możliwość zastrzeżenia praw do naszych zdjęć, filmów i wpisów na Facebooku?
Teoretycznie jedynym wyjściem jest usunięcie konta na Facebooku. Jednak w regulaminie widnieje zapis, że licencja, której udzieliliśmy wygasa tylko, jeśli nie zostały one już przekazane na inny podmiot. W czasach, gdy każda niemal firma informatyczna ma kopie zapasowe danych, może je przekazać spółce córce. To wypełnia zapis o przekazaniu danych na inny podmiot i powoduje, że mogą one de facto nigdy nie zniknąć z serwerów Facebooka. Dlatego też w pełni uprawniona jest teza, że udostępniając coś w tym serwisie przekazujemy mu licencję, która nigdy nie wygaśnie.
Internauci boją się, że po wprowadzeniu Facebooka na giełdę każdy, kto kupi chociaż jedną akcję, będzie miał dostęp do naszych danych.
To oczywiście nieprawda. To tak, jakbym po kupieniu jednej akcji PGNiG chciał pójść do siedziby firmy i wziąć sobie jakieś urządzenia.
Po co właściwie Facebookowi te dane i prawo do ich używania?
Dziś Facebook to przede wszystkim jedno z największych na świecie narzędzi badania preferencji konsumentów. Poza tym, że przedsiębiorcy mogą w tym serwisie umieszczać reklamy, to przede wszystkim mają dostęp do niesamowitej ilości danych. Kwestią jest tylko zbudowanie odpowiednich narzędzi informatycznych, które przeanalizują udostępniane przez nas dane. Przecież na zdjęciach widać co jemy, gdzie jesteśmy, jak jesteśmy ubrani, jakie przedmioty wybieramy, jakie lubimy wnętrza.
To może doprowadzić do tego, że decyzje o zakupach będą podejmowane nie przez nas, ale przez specjalistów od marketingu uzbrojonych w analizy. My patrzymy na Facebooka jako na kanał kontaktu, źródło rozrywki. Oni jak na bazę danych, która obejmuje całe społeczeństwo globalne. Wszyscy uczestniczymy w wielkim badaniu konsumenckim.
Krążące na Facebooku oświadczenie ma jakąkolwiek moc prawną?
Przejrzałem rozporządzenie Rzym I – a nie jak pisali internauci Statut Rzymski – przyjęte przez Parlament Europejski 17 czerwca 2008 roku, które dotyczy wyboru prawa, które ma regulować umowę między osobami czy firmami z różnych krajów. Niestety nie mam dobrych wiadomości dla internautów. Wszędzie w regulaminie Facebooka, który przecież każdy użytkownik akceptował, jest mowa o Stanach Zjednoczonych, Kalifornii i Santa Clara. Dlatego też nie ma możliwości by stosować polskie czy europejskie prawo.
A Konwencja Berneńska, o której mowa w oświadczeniu?
To ciekawa sprawa, bo ta umowa międzynarodowa pochodzi z 1886 roku. Byłem ciekaw, czy może mieć ona zastosowanie do na wskroś współczesnych kwestii internetu. Na jej podstawie również nie ma szans na objęcie użytkowników Facebook prawem unijnym czy polskich.
Jednostronne zmienienie umowy nie ma absolutnie żadnej mocy prawnej, nawet gdybyśmy przyjęli polskie, a nie amerykańskie prawo. Zaakceptowanie regulaminu serwisu jest zawarciem umowy, w której dodatkowo zgadzamy się na stosowania prawa obowiązującego w Stanach Zjednoczonych. Poza tym wszelkie treści udostępniamy za naszą zgodą. To my wpisujemy status, dodajemy komentarz czy zdjęcie – nikt nas do tego nie zmusza.
Zabawmy się chwilę w gdybanie i przyjmijmy, że polscy facebookowicze podlegają polskiemu, a nie amerykańskiemu prawu.
To znacznie zmieniłoby ich położenie. Zapis mówiący o przekazywanej przez nas licencji do każdego elementu, który zamieszczamy na Facebooku byłby nieważny na gruncie polskiej ustawy prawno autorskiej, ponieważ regulamin/nasza umowa z Facebook nie określa pól eksploatacji, czyli sposobu wykorzystania ich utworów. Poza tym nie byłoby możliwe przekazanie licencji jeszcze przed powstaniem poszczególnych utworów, zdjęć, tak jak jest to w prawie amerykańskim. A więc za każdym razem, gdybyśmy udostępniali cokolwiek na Facebooku, musielibyśmy wyrażać zgodę na wykorzystanie tego przez serwis.