Choć wprowadzenie komitetów kolejkowych na kupno węgla brzmi jak żart z filmów Barei, tak wygląda rzeczywistość w dużej części Polski. Przez nałożenie embarga na import węgla z Rosji, składy opałowe albo świecą pustkami, albo surowiec jest tak drogi, że nikogo na niego nie stać. Tona kosztuje nawet trzykrotnie więcej niż w skupie, co mnoży oszustów i zmusza ludzi do kombinatoryki rodem z komuny.
Miesiąc temu wybrałam się w swoje rodzime Beskidy. Zepsuł mi się komputer, a musiałam skończyć tekst. Laptopa pożyczyła mi dawna sąsiadka, ale na wstępie zaznaczyła, że muszę jej oddać przed 10 rano, bo rzucają węgiel i zaczyna się polowanie. Szybko przekonałam się, że to nie żart, ani nawet nadużycie. Kupno węgla faktycznie wygląda jak łowy. Są zawodowi myśliwi, kłusownicy, strzały i ofiary. No i handlarze upolowanym łupem, a w parze z nimi – oszuści.
Zacznijmy od tego, że węgiel oraz ekogroszek, czyli dwa najbardziej popularne paliwa, można kupić na dwa sposoby – ze składu opału oraz bezpośrednio od Polskiej Grupy Górniczej. Cena w składach, w zależności od rodzaju paliwa i części Polski, to dziś od ok. 2,2 tys. do ok. 3 tys. złotych za tonę. W sklepie internetowym PGG ta sama tona, tego samego opału, kosztuje poniżej tysiąca złotych.
Wybór wydaje się prosty. Wchodzimy na stronę PGG i kupujemy tani węgiel. Tylko w praktyce, niestety, nie jest tak kolorowo. Węgiel w sklepie PGG "rzucają" dwa razy w tygodniu – we wtorki i czwartki o 16:00. To nowa formuła, która ma ułatwić zakupy. Działa od 31 maja, więc trudno ją oceniać, ale jak na razie nikomu z moich rozmówców się nie udało. Wcześniej asortyment na stronie uzupełniano kilka razy dziennie.
Dotarłam do tylko jednej osoby, której zakupy na starych zasadach się udały. Między logowaniem (jeśli w ogóle się uda zalogować) a dodaniem opału do koszyka, strona wykrzaczała się po kilka razy, a na etapie płacenia okazywało się, że już zapas w sklepie się skończył.
Węgiel od konika albo od oszusta
Nic dziwnego, że na rynku, jak za komuny, pojawiły się koniki. Za pieniądze, konkretnie za 200-250 złotych, próbują w imieniu "klienta" kupić węgiel w sklepie PGG. Warto jednak dodać, że do logowania potrzebny jest pesel osoby, dla której mają dokonać zakupu. Bo to nie tak, że kupić może każdy i ile chce. Limity i reguły są mocno wyśrubowane, żeby kupować jedynie na własny użytek.
Nie trzeba więc tłumaczyć, o jakiej desperacji świadczy podawanie tak wrażliwych danych, przypadkowym osobom.
- Mojemu mężowi udało się kupić węgiel bez konika, ale tylko dwie tony. Za transport z kopalni policzyli nas prawie dwa tysiące złotych. Wychodzi na to samo, co gdybyśmy kupili sobie na składzie u nas we wsi – mówi moja dawna sąsiadka.
Nadziei na kupno taniego węgla nie ma także siedemdziesięcioletnia wdowa, która mieszka w tej samej wsi. Żeby kupić opał na zimę, jedzie dorobić w Niemczech. Przy emeryturze na poziomie 2 tysięcy złotych, nie jest w stanie kupić opału. Dorabia, bo chce kupić węgiel w zaufanym składzie. Cena – 2,5 tysiąca za tonę.
- Moja koleżanka, również emerytka, pytała, czy nie chcę kupić z nią, na pół, ciężarówki węglą ze Śląska. Dostawa wyszłaby taniej. Żałowałam, że nie miałam jeszcze odłożonych pieniędzy, bo cena była świetna – 1800 złotych za tonę. Dobrze się jednak stało, bo 4 tony, które jej przywieziono, w rzeczywistości okazały się dwiema. 4 tony zawsze wypełniały jej składzik po sufit, a tym razem była to niewielka kupka. - tłumaczy i dodaje, że w jej zaufanym składzie nigdy jej nie oszukano. Może przyjechać na ważenie samochodu i sprawdzić ile węgla jest na przyczepie. W sytuacji, kiedy tani węgiel, załatwiony przez znajomych królika, jedzie "gdzieś ze Śląska", można zdać się tylko na zaufanie:
- Auta podjeżdżają pod dom, wysypują i jak się nie ma wagi na podwórku, to skąd człowiek ma wiedzieć, ile tego w rzeczywistości jest? - dodaje emerytka.
Oszustów i pomysłów na oszukiwanie ludzi skazanych na palenie w piecu, nie brakuje. Przykłady - bardzo proszę. Samochody ważone są po tym, jak wsiądzie do nich stukilowy kierowca, albo opał w składach mieszany jest z kamieniami, albo rosyjskim niesortem, co wychodzi dopiero przy czyszczeniu pieca. Jakość węgla widać jednak dopiero w popielnicy, w której zostaje wszystko, co się nie spaliło.
Zdarza się też, że podczas suszy na składach, węgiel jest podlewany wodą. To praktyka, która formalnie ma zniwelować prawdopodobieństwo samozapalenia, ale często stosowana jest, żeby zwiększyć wagę opału. Oczywiście, jeśli ten w ogóle jest dostępny, bo nie tylko magazyn dla indywidualnych klientów PGG, ale też składy opału ostatnio świecą pustkami.
Deficyt rodzi spekulantów
Dlaczego przebitka na opale jest tak duża? Jak podaje Business Insider, w pierwszej połowie 2021 roku sprowadziliśmy z Rosji 6,2 mln ton węgla. Można więc powiedzieć, że zamknął się dla nas spory "sklep", a węgiel stał się towarem deficytowym.
Właściciel dużego, dolnośląskiego składu opału, który jako jeden z nielicznych przedsiębiorców z tego sektora ma stronę internetową i na dodatek podaje na niej ceny sprzedawanego opału, mówi wprost:
- Sytuacja w tym momencie wygląda jak za komuny - mamy zeszyt i zapisaną w nim kolejkę chętnych. Tylko nie mamy towaru. Pośrednik, od którego kupujemy węgiel, dzwoni najczęściej z informacją, że w tym tygodniu niczego nie przywiozą. W poprzednich latach dostawa była ok. 20 razy w miesiącu. Dziś opał przyjeżdża do nas czterokrotnie rzadziej. A skoro towaru na rynku brakuje, to pośrednicy odbijają sobie chude lata – tłumaczy właściciel składu.
Dlaczego skład nie kupi więc węgla bezpośrednio od kopalni? Bo mu nie wolno. Takiego zakupu może dokonać tylko autoryzowany diler. Zasada miała zniwelować nadużycia, ale ma też aktualne konsekwencje – zanim węgiel dotrze do składu, kilka osób po drodze pośredniczy w jego sprzedaży. I każdy, po drodze, musi na tym zarobić. Ile? To tajemnica handlowa.
Rozwiązaniem patowej sytuacji ma być nowy, ciągle udoskonalany system robienia zakupów indywidualnych przez sklep PGG, gdzie zaznaczmy, tona węgla kosztuje nie 3 tysiące, a poniżej tysiąca złotych(!).
Jak tłumaczy rzecznik prasowy spółki, Tomasz Głogowski, sprzedaż węgla w dwóch sesjach tygodniowo, zamiast codziennych, ma sprawić, że zakupy będą łatwiejsze do zrealizowania, bo węgiel dostępny jest przez kilka godzin. Jednocześnie dodaje, że ilość węgla nie zmniejszy się, a nawet regularnie ma być zwiększana.
Trudno uwierzyć, że obciążenie systemu dwa razy w tygodniu, zamiast codziennego, przyniesie efekty, zwłaszcza że zakup węgla w ubiegły wtorek udał się jedynie (lub aż) 6 tysiącom ze 103 tysięcy zalogowanych klientów.
Trzymajmy jednak za PGG kciuki, żeby ich sklep internetowy, zgodnie z zapowiedzią, działał lepiej. W przeciwnym razie zima zapowiada się pod znakiem palenia wszystkim, czym się da i przekroczeniom norm smogowych na poziomie Indii. Na zdrowie!