Karyntia to region na południu Austrii, graniczący ze Słowenią i Włochami. To tam, w małym miasteczku Silberegg doszło do rzadkiego wypadku.
Dziewczynka prowadząca traktor zaczęła zsuwać się ze wzgórz i w panice pomyliła sprzęgło z hamulcem. W efekcie pojazd staranował płot, żywopłot, a następnie pokonał niskie zabudowania i wjechał na dach budynku mieszkalnego. 11-latka wciąż przebywała w tym czasie w kabinie traktora.
Służby ratunkowe, które przyjechały na miejsce, wezwały helikopter, który przetransportował dziewczynkę do szpitala. 11-latka jest obecnie w stanie ciężkim.
Prawdopodobnie wypadek nie był jednak efektem nieodpowiedzialnej zabawy. Traktor, którym kierowała poszkodowana, ciągnął za sobą naczepę z zebranym z pola sianem, co sugeruje, że dziewczynka pomagała rodzicom przy sianokosach.
Austriacka policja zaznaczyła w rozmowie z mediami lokalnymi, że wedle prawa nie doszło do złamania przepisów, bowiem 11-latka kierowała pojazdem na terenie prywatnym. Co za tym idzie, nie potrzebowała prawa jazdy na traktor (którego i tak nie mogłaby mieć ze względu na młody wiek).
Mimo to jej rodzice mogą odpowiadać za narażenie dziecka na niebezpieczeństwo.
W Polsce tego typu dokument (prawo jazdy T) można dostać po ukończeniu 16. roku życia, zaś kurs zacząć maksymalnie na trzy miesiące przed 16. urodzinami. Ciągniki bez naczep o dużych ładunkach mogą prowadzić posiadacze prawa jazdy kategorii B - żeby podejść do egzaminu w Polsce trzeba mieć ukończone co najmniej 18. lat.
I w Polsce, w wielu gospodarstwach rolniczych, praktykuje się angażowanie dzieci do pomocy na roli. Tymczasem wedle wyliczeń KRUS-u co roku około 1400 dzieci doznaje obrażeń ciała - część podczas pracy.
Obsługą ciągnika zajmuje się zaś nawet 17,8 proc. dzieci, które są za młode, by mieć prawo jazdy do kierowania tego typu pojazdem. Badania przeprowadzone w województwie lubelskim pokazują natomiast, że dzieci z terenów wiejskich latem pracują około 2-3 godziny dziennie. Część z nich jest zmuszana do pracy.
Swoje doświadczenia w pracy na roli jako mała dziewczynka opisała w zeszłym roku Aneta Zabłocka na łamach należącego do grupy naTemat portalu parentingowego MamaDu. I ona już jako 11-latka musiała pomagać rodzicom.
"Zbiory siana poprzedzone były kilkudniowym przejazdem w tę i z powrotem na przewracanie siana, by wyschło. Spędzaliśmy tam cały dzień. Rano trawę się przewracało, potem przerwa na jedzenie, a dalej prasowanie i zbieranie. Siano zagrabiało się w wałki grabarką, a potem tata wjeżdżał prasą i robić z trawy zgrabne paczuszki" - pisze Zabłocka.
Dalej nie było już jednak tak kolorowo:
"Musieliśmy chodzić z bratem z grabiami i wrzucać pominięte źdźbła trawy do prasy, nic nie mogło się zmarnować. To był koszmar. Usmoleni kurzem, z odciskami na rękach zaczynaliśmy wakacje spaleni od słońca i wymęczeni pracą fizyczną. (...) Wracaliśmy wieczorem, czasem nocą. Wszystko zależało od tego, czy paczki po drodze nie spadły z przyczepy. Jeśli spadły, czekały nas dodatkowe godziny pracy w akompaniamencie przekleństw, nerwów i kompletnego braku sił. Po sianokosach mieliśmy tydzień, półtora wolnego przed żniwami, chociaż nadal trzeba było pamiętać o dbaniu o krowy i sprowadzaniu ich wieczorem do domu. Potem na rower i do zlewni oddać mleko".
Praca zarobkowa dzieci poniżej 16. roku życia jest w Polsce nielegalna. Jednak nie ma prawa regulującego pracę nieodpłatną. Zwykle mówi się o obowiązkach domowych - tyle że dla jednych oznaczają one tyle, co posprzątanie swojego pokoju, dla innych gotowanie i sprzątanie mieszkania, a dla niektórych - pracę ramię w ramię z dorosłymi.
Czytaj także: https://natemat.pl/418024,protest-rozancowy-pod-kinem-przeciw-festiwalowi-filmow-pornograficznych