Więcej meczów, więcej absurdów i więcej pieniędzy. Jak federacja znów zabija siatkówkę
Krzysztof Gaweł
10 czerwca 2022, 12:53·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 czerwca 2022, 12:53
W Ottawie i Brasilii ruszyła rywalizacja w Lidze Narodów siatkarzy, a kilka dni wcześniej w Ankarze i Bossier City zmagania siatkarek. Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej (FIVB) uraczyła kibiców zmianami u progu sezonu 2022, które wielu nie przypadły do gustu. Jedną różnicę widać jednak dobitnie – brakuje kibiców na trybunach, a poziom rywalizacji jest bardzo przeciętny. Po co nam takie zmiany, panowie działacze?
Reklama.
Reklama.
Obserwuj naTemat w Wiadomościach GooglePolscy siatkarze rozpoczęli sezon 2022 od wyjazdu do Ottawy i mają już za sobą dwa rozegrane mecze: triumf nad Argentyną (3:0) oraz porażkę z Włochami (1:3). W Kanadzie, gdzie rozpoczęły się zmagania Ligi Narodów równolegle z Brasilią, nasz zespół gra w eksperymentalnym składzie, a do tego przy niemal pustych trybunach. Bo jak inaczej ocenić 750 fanów na pierwszym meczu oraz 1243 na drugim, gdy TD Place Arena pomieścić może 10 tysięcy?
W Brazylii pod tym względem jest lepiej, bo starcie Canarinhos ze Słowenią (3:1) śledziło niemal 4500 fanów, tak samo jak pierwszy mecz Kanarków, przeciw Australii (3:0). W Kanadzie nawet mecze gospodarzy nie cieszą się zainteresowaniem, dość wspomnieć, że frekwencja ani razu nie przekroczyła 1500 fanów, a mamy już trzeci dzień turnieju. Kibiców przybyło, bo zaproszono na trybuny uczniów lokalnych szkół, co trzeba dodać bez ogródek.
I w takich warunkach walczą ze sobą mistrzowie świata, mistrzowie olimpijscy oraz mistrzowie Europy... Choć to zbyt wiele powiedziane, bo uczciwie trzeba przyznać, że rywalizacja w Lidze Narodów rozpoczęła się niemal z marszu po sezonie klubowym, a najlepsi nie mieli czasu na odpoczynek. Pod koniec maja rywalizowali w ligach krajowych i finałach pucharów, by już w czerwcu lecieć na drugi koniec świata i grać dla kadry.
Terminarz siatkarskich imprez jest ułożony beznadziejnie, a wszystko ma jeden cel: jak nawięcej meczów drużyn narodowych. Po co? By FIVB mogła sprzedać drożej prawa do transmisji pojedynków i więcej zarobić. O zdrowie i komfort siatkarzy tradycyjnie nikt się nie troszczy. W efekcie trenerzy postawili na mocno rezerwowe składy, a gwiazdy odpoczywają. Na trybunach jest mało fanów, ci przed telewizorami mogą się czuć zawiedzeni. Tak samo jak sami zainteresowani, czyli zawodniczki i zawodnicy.
A FIVB nie widzi problemu i raczy uczestników dawką siatkówki ponad ludzkie możliwości. Dość wspomnieć, że w Lidze Narodów trzeba będzie rozegrać minimum 12 meczów, a w razie awansu do finałów kolejne. Łącznie najlepsze drużyny będą mieć za sobą po 15 rozegranych pojedynków, a zmagania zakończą się 24 lipca finałem w Bolonii. Wówczas do mundialu w Polsce oraz Słowenii zostanie raptem miesiąc. W tym czasie siatkarze muszą odpocząć, zbudować formę na MŚ i zagrać mecze kontrolne przed turniejem. Szaleństwo.
FIVB dokonała korekt w ceremoniale meczowym, które nie do końca są zrozumiałe. Od teraz każda z drużyn ma w przeciągu seta jedną przerwę na żądanie (były dwie), jest też jedna przerwa techniczna (po 12. punkcie), choć wcześniej były dwie, a potem żadnej. Wszystko po to, by lepiej wykorzystać czas reklamowy. I nie przedłużać meczów, bo wykorzystanie systemu "challenge" jest mało sprawne, a to dodatkowo przeciągnęło czas widowiska.
Dodatkowo drużyny zamknięto za bandami reklamowymi, a dostęp do grających na parkiecie mają tylko trenerzy. Rezerwowych i trenerów przeniesiono na stronę pierwszego arbitra, by lepiej pokazać w telewizji. W efekcie powstało zamieszanie i dodatkowe utrudnienie dla drużyn. Możemy się tylko domyślać, że chodziło o jeszcze lepsze zaprezentowanie widowiska w telewizji, gdzie wszyscy bohaterowie meczu będą w oku kamery.
Na razie zmiany, które zapowiadano jako rewolucyjne, przeszkadzają w śledzeniu widowiska. Nie wiadomo, jak przebiegają zmiany, nie ma płynności rozgrywania setów, poziom realizacyjny jest słaby. Płacą za wszystkie dziwne pomysły FIVB siatkarki i siatkarze, a federacja jest głucha na ich głosy. Inna sprawa, że działa komisja zawodnicza przy władzach FIVB, która w kwestii zmian milczy. Gdzie są głosy Maji Ognjenović, Jordan Larson, Sergio Santosa czy Sama Deroo? Tego nie wie nikt.
Wiemy, że siatkówka ma szansę się rozwijać, ale w imię pieniędzy i zarobków federacja utrudnia kibicom i drużynom zadanie, a hale świecą pustkami. I gdyby nie mundial w Polsce, która znów spróbuje zadziwić świat, bylibyśmy świadkami kuriozalnych scen, jak przed rokiem we włoskim Rimini, gdzie pandemia zaprowadziła Ligę Narodów. Organiczenia sprzed roku są na razie za nami, ale siatkówka znów została w tyle. Szkoda.