"Buzz Astral" to spin-off kultowego "Toy Story", o którym jest głośno w internecie. Nie chodzi jednak o samą animację, ale poboczny wątek lesbijski. Z tego powodu film został zbanowany w krajach muzułmańskich, ale wywołuje też kontrowersje na Zachodzie. Internauci wlepiają mu najniższe oceny, a także ostrzegają przed pójściem do kina na to "lewackie g*wno".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Buzz Astral" nie jest pokazywany w 13 krajach, m.in. w Arabii Saudyjskiej, Syrii, Kuwejcie, Iraku czy Egipcie
Wszystko przez to, że Alisha Hawtorne, jedna z bohaterek, jest lesbijką. I nie dość, że się całuje na ekranie z partnerką, to jeszcze mają dziecko
Na film wylało się wiadro pomyj ze strony konserwatywnej (homofobicznej?) części internetu
"Buzz Astral" to familijny film science-fiction Pixara i Disneya opowiadający o strażniku kosmicznym będącym inspiracją dla zabawki, którą bawił się Andy w "Toy Story". Komentarze dotyczące fabuły, jakości animacji czy Kotexa, który skradł całe show, giną jednak w morzu zwykłego hejtu. To pierwszy raz, gdy kultowe studia w swojej bajce (długometrażowej, bo już wcześniej była krótkometrażówka "Out" z gejem Gregiem, a w "Naprzód" wątek LGBT pojawił się tylko w jednym dialogu) tak otwarcie pokazały homoseksualny związek. I nie wszystkim się to podoba, choć to i tak mało powiedziane.
Jest jedna rzecz, która łączy muzułmanów i chrześcijan: hejtowanie "Buzza Astrala".
Cały nomen omen buzz, czyli szum, w sieci zaczął się na długo przed samą premierą filmu. Już wcześniej było wiadomo, że "Buzzie Astralu" będzie przynajmniej lesbijski pocałunek. Scena była początkowo skasowana przez samego Disneya, który nie chciał palić mostów (czytaj: tracić wpływów z biletów), w m.in. krajach Bliskiego Wschodu. Animatorzy z Pixara zbuntowali się, napisali list otwarty i buziak dwóch kobiet powrócił do filmu.
Cenzorzy z 13 krajów jednak się nie ugięli (tamtejsi internauci też rozkręcili inbę, co widać w poście powyżej) i zakazali wyświetlać film w kinach. I tak "Buzza Astrala" nie zobaczymy w Arabii Saudyjskiej, Bahrajnie, Egipcie, Indonezji, Iraku, Jordanie, Kuwejcie, Libanie, Malezji, Omanie, Katarze, Syrii i Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Lista pewnie byłaby o wiele dłuższa, ale wbrew pozorom nie we wszystkich krajach działa religijna dyktatura. W innym razie również w Polsce nie moglibyśmy zobaczyć przygód Buzza Astrala, bo pokazuje "nienormalne" rzeczy, za które się idzie do piekła (to też jednak zależy od indywidualnej interpretacji Pisma Świętego). Wróć, przecież polskie tłumaczenie "Naprzód" też było ocenzurowane – tam chodziło o wypowiedź... cyklopki, która mówiła o swojej dziewczynie.
W "Buzzie Astralu" nie ma jednak tylko niewinnego pocałunku pomiędzy dwiema kobietami (jak to było np. w zakończeniu disneyowskiego "Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie") czy dialogu o związku. Alisha Hawthorne, czyli kumpela Buzza z ekipy, bierze ślub ze swoją partnerką i do tego mają dziecko. I akurat w tym wypadku fakt, że strażniczka jest czarnoskóra, zszedł na drugi plan.
Ważniejsze jest to, że Pixar przemyca "homopropagandę", a każda dziewczynka po wyjściu z kina stanie się automatycznie lesbijką. Tak, trochę z tego szydzę, bo zawsze bawią mnie takie gównoburze dotyczące fikcyjnych postaci z bajek. Ja, pomimo obejrzenia wszystkich filmów Disneya i Pixara, nie zostałem ani lwem, ani księciem, ani Herkulesem. No dobra, jestem trochę takim Piotrusiem Panem, więc może coś w tym jest.
"Buzz Astral" dostaje oceny 1/10. Internauci ruszyli na krucjatę ostrzegającą przed "seksualizacją dzieci".
"Buzz Astral" może nie jest arcydziełem, zalicza finansową wtopę (w czasie weekendu otwarcia przyniósł tylko 85 mln dolarów wpływów z biletów na całym świecie, a kosztował 200 baniek), ale czy zasługuje na najniższą możliwą ocenę? Jak widać tak. W serwisie IMDb, największej bazie filmowej w internecie, prawie połowa głosów internautów to marne 1/10.
Obecnie film ma średnią 5,3, co czyni go najgorszym filmem Pixara. Dobrze jednak wiemy, że ten wynik jest zakłamany w wyniku tzw. review bombing, który jest plagą serwisów opartych na społecznościach. Czasem takie "bombardowanie" można wykorzystać w dobrym celu - możliwe, że słyszeliście o akcji przeciwko propagandzie Putina, która polegała na wystawianiu ocen rosyjskim restauracjom i przekazywaniu prawdziwych informacji o wojnie. Czasem jednak jest zwykłym hejtem, bo np. komuś nie podoba się zmiana koloru skóry bohatera.
Większość ocen "Buzza Astrala" pochodzi spoza USA. I tak, pewnie internauci ze zbanowanych krajów mścili się w ten sposób na twórcach, tak, pewnie niektórym wątek LGBT przesłonił cały film, ale śmiem twierdzić, że jednak gros głosów to czysta złośliwość (Chris Evans, który dubbinguje główną postać w oryginale, nazwał hejterów wprost "idiotami"). Nawet w Polsce "Buzz Astral" spotyka się z homofobią. Wcześniej mieliśmy zatem pogląd na ogólną skalę, a w mediach społecznościowych możemy zobaczyć, jak to się przedstawia w szczególe.
Na Twitterze może jeszcze szambo tak nie wybiło, ale na polskim Filmwebie jest już grubo. "Buzz Astral" ma nieco wyższą ocenę niż na IMDb, bo 6,1/10. Na forum za to mamy wysyp krytycznych komentarzy, w których autorzy nazywają film "obrzydliwym", "seksualizującym dzieci" i "skandalicznym".
Pixar od zawsze był pionierem i nie brakowało mu odwagi - podobnie jak jego bohaterom.
To wszystko hipokryzja wynikająca z jednej strony klapek na oczach, z drugiej braku wiedzy o tym, czym jest Pixar. Od samego początku rewolucjonizował kino i wytyczał nowe ścieżki poruszający ważne i mniej oklepane tematy. "Toy Story" z 1994 roku to przecież pierwszy długometrażowy film wykreowany w całości w komputerze, który ma do tego uniwersalny, niebanalny i do dziś aktualny morał o samoakceptacji. Może być wzięty do serca nie tylko przez najmłodszych, ale i starszych widzów.
Zabawkowy Buzz Astral, czyli najlepszy druh szeryfa Chudego, myślał, że serio jest strażnikiem kosmicznym. Długo zajęło mu przyjęcie do wiadomości, że nie umie latać, laser w jego skafandrze to zwykła lampka, a po otwarciu hełmu nie zostaną mu wyssane gałki oczne. Kiedy zobaczył reklamę z własną twarzą, wpadł w depresję, ale w końcu zaakceptował to, kim jest, i było mu z tym dobrze.
Chudy też zresztą musiał przebrnąć przez kryzys tożsamości, kiedy zrozumiał, że nie jest taki wyjątkowy, a jego jedynym sensem jego egzystencji nie jest bycie ulubioną zabawką dziecka. Czy więc to, że Pixar pokazuje teraz, że miłość dwóch kobiet jest czymś zwyczajnym, powinien kogokolwiek dziwić? W zupełności nie. A jeśli komuś to przeszkadza, to najwyraźniej nie zrozumiał lub nie oglądał poprzednich filmów tego studia.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.