Ta wyspa to raj do jazdy elektrykami. Sprawdziliśmy tam nowe Volvo na prąd
redakcja naTemat
28 czerwca 2022, 10:07·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 28 czerwca 2022, 10:07
Bornholm to miejsce, w którym można na chwilę oderwać się od świata przepełnionego bodźcami. Ludzie żyją tam swoim rytmem, trochę pod prąd. I to będzie tekst o prądzie, bo właśnie w tym spokojnym zakątku testowaliśmy Volvo XC40 Recharge oraz C40. To chyba jedyne takie miejsce, gdzie samochody elektryczne mogą naprawdę rozwinąć skrzydła.
Reklama.
Reklama.
Korki w zatłoczonym centrum, nerwowe przeciskanie się na drugi koniec miasta w tonie klaksonów. Jeśli jazda samochodem kojarzy wam się głównie z nerwami, to odłóżcie na chwilę te przyzwyczajenia. Są miejsca, gdzie nikt uporczywie nie wisi wam na zderzaku, nie wyprzedza, kiedy ktoś jedzie wolniej, nie pogania długimi światłami.
Brzmi trochę jak opis z idealnego świata, ale na Bornholmie rytm życia pasuje bardzo do miejscowego klimatu. Nikomu tam nie przyjdzie do głowy, żeby zakłócać krajobraz przy drogach billboardami reklamowymi. Nie zobaczycie też budynków wyższych niż trzy kondygnacje. A wszystko po to, by zostawić przestrzeń do podziwiania obłędnych widoków.
Bezpośredni dojazd z Polski na Bornholm? Zapomnijcie, taka droga po prostu nie istnieje. Po zawieszeniu ostatniego promu pieszo-rowerowego najbliższym naszej granicy miejscem przeprawy jest niemiecki port w Sassnitz.
Volvo nie przez przypadek wpadło na pomysł, by właśnie na Bornholmie oswoić nas z ich autami elektrycznymi. Stacji benzynowych jest tam niewiele, a ceny paliw wpisują się w drożyznę, z którą zderzamy się także podczas tankowania w Polsce. Kiedy dostaniecie się już na wyspę szybko zrozumiecie, dlaczego mówi się, że jest bardzo "kompaktowa". Najbardziej odległe miejsca dzieli 45 km.
To wszystko sprawia, że elektryk stał się tam naturalnym wyborem na pierwsze auto w rodzinie. Na Bornholmie to po prostu logiczna opcja do jazdy w stylu "eko".
Na długich prostych pomiędzy miejscowościami na wyspie obowiązuje ograniczenie prędkości do 80 km/h. Jeździ się tak spokojnie, że dopiero po dłuższej chwili można się zorientować, czy przemieszczamy się wersją Volvo XC40 o mocy 231 czy 408 KM. Pierwsza do setki rozpędza się w 7,6 s. Druga taki sprint pokonuje w niecałe 5 sekund.
Na Bornholmie testowaliśmy mocniejsze odmiany XC40 i C40 oraz XC40 z jednym silnikiem. Parametry związane z dynamiczną jazdą czy prędkością maksymalną, która wynosi w tym przypadku 180 km/h, były drugorzędne. Na miejscu udziela się spokój lokalnych kierowców, który w elektrykach sprzyja m.in. rekuperacji, czyli odzyskiwaniu energii.
Każda z odmian nowych Volvo ma za to podobny zasięg: około 400 km. Pewnie wiele osób nadal kręciłoby nosem, ale powiedzmy sobie szczerze: to przyzwoity wynik, nawet do jazdy w miejscach z mniejszą dostępnością ładowarek. Oczywiście w Danii, podobnie jak w Szwecji, punktów ładowania jest sporo. Na Bornholmie jeśli jednak ktoś ma elektryka, to i tak zwykle ładuje go przy własnym domu.
Zużycie energii też wypadło bardzo rozsądnie. Na liczniku elektrycznego Volvo pojawiała się średnia wartość: 14,4 kWh/100 km. To dla kanciastego SUV-a rewelacyjny wynik. Wersja z dwoma silnikami pochłania 17,7 kWh/100 km. Na Bornholmie deklarowany zasięg pokrywa się z rzeczywistością.
Bardziej niż osiągi niektórzy docenią inny zaskakujący szczegół. XC40 możemy holować przyczepę o masie do 1,5 tony. W tej klasie aut to istny rekord i wabik na kierowców, którzy lubią w weekend uciekać za miasto z większym ładunkiem. Jak widać, nawet w tej kwestii auto elektryczne nie musi stwarzać ograniczeń.
Gdyby ktoś chciał elektrykiem pojechać na przykład z Bornholmu do Kopenhagi, całą trasę pokona bez konieczności ładowania baterii. Jest nawet możliwość ładowania na promie, tyle że z symboliczną prędkością 11 kW. Testowane przez nas modele mają maksymalną moc ładowania prądem stałym 150 kW, a prądem zmiennym – wspomniane już 11 kW.
Bornholm wydaje się wyspą, na której można wyciągnąć z aut elektrycznych wszytko, co najlepsze. Nie ma jednak złudzeń, że elektromobilność to główny kierunek w motoryzacji na przyszłość, o czym może świadczyć także odważna strategia Volvo.
Szwedzka marka zapowiedziała, że do 2030 roku wygasi produkcję samochodów z jakimkolwiek silnikiem spalinowym na pokładzie. To wiąże się też z przegłosowanymi niedawno unijnymi przepisami, które w skrócie sprowadzają się do tego, by za kilkanaście lat nie dało się zarejestrować już żadnego nowego auta osobowego z silnikiem spalinowym.
Na Bornholmie bezszelestny elektryk pasuje bardziej niż sportowe auto z burczącym wydechem. Z każdej strony pola, lasy, jeziora, wiatraki, gospodarstwa i miasteczka z kolorowymi domkami. Hygge, Lagom, spokój – jak zwał tak zwał. Prawda jest taka, że elektryfikacja przyspiesza w wielu krajach Europy, a w niektórych państwach już teraz można wjechać do centrów miast tylko autami bezemisyjnymi.
Volvo XC40 i C40 wzbudziły duże zainteresowanie miejscowych na Bornholmie, ale patrząc szerzej w Europie cały czas patrzymy na elektromobilność z dużym dystansem. Samochody na prąd nie sprawdzą się w każdym miejscu i dla każdego kierowcy, jednak liczba osób, dla których stają się one sensowną alternatywą, cały czas się powiększa.