TikTok stał się platformą, na której możemy zobaczyć rzeczy dość ekstremalne. Challenge, które są niebezpieczne dla życia, treści ociekające erotyzmem czy po prostu komediowy kontent, który nie musi wpasować się w nasze gusta. Kontrowersje wśród internautów tym razem wywołał filmik pary. Kobiecie zarzucono, że dla swojego męża jest... za brzydka. Mezalians urodowy istnieje?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mezaliansem określało się związek z osobą niższej klasy społecznej, który nierzadko przynosił wstyd partnerom i ich rodzinom.
Dzisiaj możemy mieć do czynienia z mezaliansem urodowym, czyli poczuciem, że dla danej osoby nie jesteśmy odpowiedni, bo jesteśmy z "niższego poziomu atrakcyjności".
Spotkała się z tym amerykańska tiktokerka Alicia, którą internauci zaatakowali, mówiąc, że dla swojego przystojnego męża jest za gruba.
"Za brzydka dla swojego męża"
Alicia Mccarvell to tiktokerka, której udało się zebrać wokół siebie ogromną publiczność 5 milionów obserwatorów. Jej filmiki to głównie kontent komediowy, bardzo często nagrywa wspólnie ze swoim mężem, dzieląc się z followersami ich miłosną relacją.
Alicia często podkreśla, jak ważną osobą w jej życiu jest jej partner. Jeden z TikToków, który wspólnie z nim nagrała, pokazywał metamorfozę w ich wyglądzie. W początkowej scenie Alicia ma na sobie ręcznik i widać, że ledwo co wyszła z kąpieli. Jej mąż ma na sobie także tylko ręcznik.
W kolejnym kadrze kobieta jest już w pełni umalowana, jej włosy ułożone, a ona sama pozuje w wyjściowej sukience. Mąż tuż za nią pręży muskuły w koszuli. Na koniec para daje sobie buziaka. Tak zwyczajna scena okazała się powodem do wszczęcia hejterskiej nagonki na Alicie. Dlaczego?
Bo kobieta jest otyła. A jej mąż charakteryzuje się raczej umięśnioną sylwetką. Tyle wystarczyło, by Alicia musiała czytać kolejne fatfobiczne wyzwiska pod swoimi postami. Ale to nadal nie koniec, internauci zaczęli snuć teorie, w których czuli potrzebę wyjaśnienia, dlaczego "tak przystojny facet nie może być z taką grubaską".
Nie może być bez celu. Alicia przeczytała więc, że jej mężczyzna musi być gejem, a ona służy mu za przykrywkę, jest z nią dla pieniędzy, a ostatecznie nawet, że to nie fair, że tak przystojny facet marnuje z nią swój czas. "Na pewno cię nie kocha, to nie jest możliwe, więc ocknij się" – piszą złośliwie internauci w najnowszych komentarzach pod filmem.
Alicia postanowiła na zarzuty odpowiedzieć w swoim stylu. Przywołała fatfobiczne komentarze i nagrała komediowego TikToka, na którym z uśmiechem na ustach śpiewała piosenkę "What in the Jesus Christ was that". Ale to nie ucina tematu.
Mezalians urodowy
Chociaż hasła "urodowy mezalians" próżno szukać w podręcznikach do psychologii, to przecież idealnie opisuje ono to, co według internautów przydarzyło się Alicii. A słysząc je większość z nas intuicyjnie rozumie, na czym polega.
Przypomnijmy jednak, że samo słowo mezalians odnosiło się do związku osób z różnych klas społecznych i ma bardzo negatywne konotacje. Mezalians występował np. gdy szlachcic wiązał się z chłopką, a związek tego pokroju uznawany był przez ogół społeczeństwa za niestosowny, nierówny, a nawet przynoszący wstyd nie tylko parze, lecz także ich rodzinom.
I chociaż hasło to było powszechnie używane wieki temu, a tego typu podział klasowy odszedł w niepamięć, to dzisiaj kryjące się pod nim zjawisko nadal występuje. Ale odnosi się do innych podziałów — między innymi statusu finansowego, ale także wyglądu. I to właśnie przydarzyło się Alicii.
Przecież to, co zarzucili jej internauci, było właśnie "różnicą klas" - nie społecznych, ale dotyczących wyglądu. Mało tego, komentujący kierowali się tymi samymi narzędziami do dyscyplinowania kobiety, jakie wytworzyło zjawisko mezaliansu. Zawstydzali ją, podkreślając, że skoro nie jest dla męża wystarczająco ładna, to ten nie może szczerze jej kochać.
I chociaż komentarze te były fatfobiczne i krzywdzące, to faktem jest, że zgodnie z psychologią ewolucyjną wygląd jest kluczową cechą, pod względem której dobieramy sobie partnera.
Badania nad atrakcyjnością prowadzone w latach 60. przez zespół Elaine Walster wykazały, że cechą, która przesądza o zainteresowaniu potencjalnym partnerem czy partnerką, jest atrakcyjność fizyczna. Cechy osobowościowe czy inteligencja na początku znajomości mają drugorzędne znaczenie.
I chociaż umiemy określić, który osobnik na "skali atrakcyjności" uzyskuje najwyższy wynik, to wiążemy się zazwyczaj z osobami "podobnie atrakcyjnymi, co my". Ma to zapewnić nam równe szanse w związku. I jak wskazują badania, pary dobrane pod kątem atrakcyjności fizycznej są bardziej zaangażowane w swój związek.
"Za wysokie progi na twoje nogi"
Musimy jednak pamiętać, że uroda i piękno to kwestia subiektywna. Wiemy, że dziś wzorce piękna tworzą media społecznościowe, koncerny kosmetyczne czy chirurgia plastyczna, ale nadal pozostaje nam subiektywny smak. I mam wrażenie, że szczególnie panowie sami sobie narzucili zasadę, którą można podsumować słowami: "za ładna? nie podchodź" lub "za wysokie progi na twoje nogi".
— Myślę, że faceci bardziej niż kobiety boją się odrzucenia. To zresztą logiczne, to oni pierwsi zagadują, proszą o numer, klękają z pierścionkiem zaręczynowym, obawiając się, że usłyszą "nie". Dziewczyna nie z twojej ligi, czyli bardziej atrakcyjna niż ty, ma większe szanse, żeby cię odrzucić, a nawet jeśli będziecie razem, zawsze będziesz się martwił, czy jesteś dla niej wystarczająco dobry — mówi 26-letni Tomek.
Wygląd może być przeszkodą nawet w relacji już oficjalnej. 33-letni Wiktor opowiada mi, że jego partnerka tak onieśmielała go urodą, że był przy niej kompletnie zablokowany. Chociaż ona nie rozumiała jego kompleksów, on uważał, że związek z kimś "z wyższej półki" nie może się udać.
— Dziewczyna, którą poznałem, była cudowna, ale związek z nią wydawał mi się zły na tylu frontach. Po pierwsze wiek. Kiedy się poznaliśmy, ja już byłem po trzydziestce, a ona miała ledwo dwadzieścia kilka lat. Ona była ulepiona z zupełnie innej gliny, żywsza, z ciekawym podejściem do życia, nieskażonym uprzedzeniami tak jak moje pokolenie — wyjaśnia.
— Ale druga kwestia to właśnie uroda. Ona była nieprawdopodobnie ładna, serio. Wyglądała przy mnie jak dziewczyna z wyższej półki. Nie robiła z tego, że wyglądam dużo gorzej od niej, jakiegoś problemu. Nie miała tych kompleksów, co ja. Bardziej interesowało ją to, co myślę, co mówię, jak się zachowuję. I tak może i było, ale ja nie umiałem wyrzucić z głowy tego, że nigdy nie miałem żadnej relacji z kimś tak ładnym. Kompletnie mnie to zjadło, uważałem, że dla niej pokazać się gdzieś ze mną to byłby wstyd. No i finalnie nic z tego nie wyszło, zblokowałem się — tłumaczy 33-latek.
"Myślałam, że robi sobie ze mnie żarty"
Panowie na ten temat wydają się mieć więcej przemyśleń niż kobiety, przez to, że rzadziej otrzymują komplementy dotyczące wyglądu, często oceniają się bardzo słabo.
Kobiety rzadziej muszą przejmować inicjatywę w kontaktach damsko-męskich, ale jedna z koleżanek wyznaje mi, że kilka razy w życiu zaczepił ją na ulicy chłopak "ponad jej możliwości", pytając o numer. Zamiast ucieszyć się, że zainteresował się ktoś według niej bardzo trakcyjny... uznała to za żart.
— Tego dnia nie kroczyłam w szpilkach i sukience, miałam na sobie jeansy i bluzę, czekałam na autobus, zmęczona po pracy. Facet z daleka się do mnie uśmiechnął, zagadał o coś w stylu gadki o pogodzie, a mi od razu zmiękły nogi. Był bardzo przystojny. Czarujący uśmiech. Wreszcie poprosił o numer. A ja uznałam, że robi sobie ze mnie żarty, a może się z kimś założył? Wyglądałam gorzej niż on. Onieśmielał mnie. Odburknęłam, że mam chłopaka i szybko wsiadłam do autobusu — tłumaczy 25-latka.
Co znaczy "atrakcyjniejszy niż ja?"
Badania pokazują, że bycie atrakcyjną osobą ma znaczenie nie tylko w kontekście seksualnym, ale także w codziennym życiu. Osoby uważane za atrakcyjne otrzymują lepszą pracę, odnoszą większe sukcesy zawodowe, mają więcej przyjaciół i łatwiej osiągają zamierzone cele.
Oceniając jednak ludzi w skali od 0 do 10, kierujemy się subiektywną wizją. I sami odbieramy sobie szansę na zawiązanie relacji z kimś, kto może oceniać nas zupełnie inaczej, a dokładnie lepiej niż my sami. A mezalians nie bez powodu powinien być dzisiaj słowem zupełnie nieaktualnym.