Zgwałconej 10-latce odmówiono aborcji. Oto efekt fatalnej decyzji Sądu Najwyższego USA
Wioleta Wasylów
04 lipca 2022, 13:36·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 lipca 2022, 13:36
Skutki uchylenia przez Sąd Najwyższy USA ogólnokrajowego prawa do aborcji odczuła już miedzy innymi... 10-letnia dziewczynka, której w stanie Ohio odmówiono usunięcia ciąży pochodzącej z gwałtu.
W Ohio odmówiono zabiegu przerwania ciąży u zgwałconej 10-letniej dziewczynki. Przekroczyła ona dopuszczalny okres o trzy dni.
Władze w Ohio zakazały bowiem całkowicie aborcji po 6 tygodniu ciąży.
Wprowadzono ten zakaz niedługo po decyzji Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych z czerwca, która uchyliła mający blisko 50 lat wyrok ws. Roe vs. Wade legalizujący na całym terenie USA aborcję.
W zeszłym tygodniu dziennik "The Indianapolis Star" donosił o tym, że lekarze w stanie Ohio nie mogli dokonać aborcji u 10-letniej dziewczynki, która zaszła w ciążę po tym, jak została zgwałcona.
Wszystko dlatego, że wprowadzone przez stanowe władze surowe prawo zabrania przerywania ciąży po 6. tygodniu (jest to zakazane do czasu, póki u płodu można wykryć tętno). Dziewczynka, w momencie wizyty w szpitalu, przekraczała ten limit o trzy dni.
W Ohio odmówiono aborcji u 10-letniej zgwałconej dziewczynki
Zszokowania takim obrotem spraw nie krył na Twitterze m.in. prokurator generalny Karoliny Północnej, Josh Stein. "10-letniej ofierze molestowania seksualnego odmówiono aborcji w Ohio, ponieważ była w ciąży 3 dni po 6 tygodniu. To szaleństwo. Ona ma 10 lat!" – napisał.
Na szczęście dla dziewczynki, jeden z lekarzy opowiedział o jej sytuacji dr Caitlin Bernard, ginekolog zajmującej się ofiarami nadużyć seksualnych. Tamta nagłośniła sprawę w mediach i pomogła 10-latce dostać się do Indiany, gdzie aborcja na razie wciąż jest legalna.
Sąd Najwyższy USA zniósł ogólnokrajowe prawo do aborcji
"The Indianapolis Star" nie ujawnił więcej okoliczności w tej sprawie, ani obecnego stanu, w jakim znajduje się dziewczynka. Podkreślił natomiast, że mógł to być ostatni dzwonek, by zabieg aborcji przeprowadzić w Indianie, ponieważ i tam jeszcze w tym miesiącu stanowe władze mogą zdecydować się na prawne zakazanie aborcji.
Sytuacja w Ohio i Indianie jest pokłosiem decyzji Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych z 24 czerwca tego roku. Stosunkiem głosów 6:3 konserwatywna większość (połowa z nich jest jeszcze z nominacji Donalda Trumpa) zdecydowała o uchyleniu orzeczenia z 1973 r. ws. Roe vs. Wade.
Wyrok sprzed blisko 50 lat zakładał, że konstytucja USA gwarantuje wszystkim amerykańskim kobietom możliwość przerwania ciąży. Jednak Sąd Najwyższy ten precedens obalił i odebrał kobietom federalne prawo do aborcji.
Obecnie więc prawo aborcyjne ustalają samodzielnie władze poszczególnych stanów. Jeszcze przed decyzją SN z 24 czerwca CNBC w oparciu o wyliczenia Instytut Guttmachera informowało, że ponad połowa stanów chce uniemożliwić przeprowadzanie na swoim terenie aborcji, a w wielu z nich przygotowano już odpowiednie ustawy w tej sprawie, by móc je jak najszybciej przyjąć.
Taki zakaz wszedł już w życie m.in. w Luizjanie, Kentucky, Dakocie Południowej czy właśnie w Ohio. Wielu Amerykanów wstrząśniętych sytuacją, postanowiło głośno protestować w całym kraju.
"Ta przerażająca decyzja będzie miała poważne konsekwencje. To trudny moment, ale nasza historia nie kończy się w tym miejscu. Może nie wygląda na to, że możemy coś z tym zrobić, ale możemy. Musimy" – podkreślała w swoim oświadczeniu była pierwsza dama USA Michelle Obama.