W Ohio odmówiono aborcji u 10-latki, która została zgwałcona.
W Ohio odmówiono aborcji u 10-latki, która została zgwałcona. Fot. Anna Moneymaker / Getty AFP / East News
Reklama.

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • W Ohio odmówiono zabiegu przerwania ciąży u zgwałconej 10-letniej dziewczynki. Przekroczyła ona dopuszczalny okres o trzy dni.
  • Władze w Ohio zakazały bowiem całkowicie aborcji po 6 tygodniu ciąży.
  • Wprowadzono ten zakaz niedługo po decyzji Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych z czerwca, która uchyliła mający blisko 50 lat wyrok ws. Roe vs. Wade legalizujący na całym terenie USA aborcję.
  • W zeszłym tygodniu dziennik "The Indianapolis Star" donosił o tym, że lekarze w stanie Ohio nie mogli dokonać aborcji u 10-letniej dziewczynki, która zaszła w ciążę po tym, jak została zgwałcona.

    Wszystko dlatego, że wprowadzone przez stanowe władze surowe prawo zabrania przerywania ciąży po 6. tygodniu (jest to zakazane do czasu, póki u płodu można wykryć tętno). Dziewczynka, w momencie wizyty w szpitalu, przekraczała ten limit o trzy dni.

    W Ohio odmówiono aborcji u 10-letniej zgwałconej dziewczynki

    Zszokowania takim obrotem spraw nie krył na Twitterze m.in. prokurator generalny Karoliny Północnej, Josh Stein. "10-letniej ofierze molestowania seksualnego odmówiono aborcji w Ohio, ponieważ była w ciąży 3 dni po 6 tygodniu. To szaleństwo. Ona ma 10 lat!" – napisał.

    Na szczęście dla dziewczynki, jeden z lekarzy opowiedział o jej sytuacji dr Caitlin Bernard, ginekolog zajmującej się ofiarami nadużyć seksualnych. Tamta nagłośniła sprawę w mediach i pomogła 10-latce dostać się do Indiany, gdzie aborcja na razie wciąż jest legalna.

    Sąd Najwyższy USA zniósł ogólnokrajowe prawo do aborcji

    "The Indianapolis Star" nie ujawnił więcej okoliczności w tej sprawie, ani obecnego stanu, w jakim znajduje się dziewczynka. Podkreślił natomiast, że mógł to być ostatni dzwonek, by zabieg aborcji przeprowadzić w Indianie, ponieważ i tam jeszcze w tym miesiącu stanowe władze mogą zdecydować się na prawne zakazanie aborcji.

    Sytuacja w Ohio i Indianie jest pokłosiem decyzji Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych z 24 czerwca tego roku. Stosunkiem głosów 6:3 konserwatywna większość (połowa z nich jest jeszcze z nominacji Donalda Trumpa) zdecydowała o uchyleniu orzeczenia z 1973 r. ws. Roe vs. Wade.

    Wyrok sprzed blisko 50 lat zakładał, że konstytucja USA gwarantuje wszystkim amerykańskim kobietom możliwość przerwania ciąży. Jednak Sąd Najwyższy ten precedens obalił i odebrał kobietom federalne prawo do aborcji.

    Obecnie więc prawo aborcyjne ustalają samodzielnie władze poszczególnych stanów. Jeszcze przed decyzją SN z 24 czerwca CNBC w oparciu o wyliczenia Instytut Guttmachera informowało, że ponad połowa stanów chce uniemożliwić przeprowadzanie na swoim terenie aborcji, a w wielu z nich przygotowano już odpowiednie ustawy w tej sprawie, by móc je jak najszybciej przyjąć.

    Taki zakaz wszedł już w życie m.in. w Luizjanie, Kentucky, Dakocie Południowej czy właśnie w Ohio. Wielu Amerykanów wstrząśniętych sytuacją, postanowiło głośno protestować w całym kraju.

    "Ta przerażająca decyzja będzie miała poważne konsekwencje. To trudny moment, ale nasza historia nie kończy się w tym miejscu. Może nie wygląda na to, że możemy coś z tym zrobić, ale możemy. Musimy" – podkreślała w swoim oświadczeniu była pierwsza dama USA Michelle Obama.