Lewicka: Łódka nabiera wody. Co zrobi PiS? Na pewno będą jeszcze więcej kłamać
Karolina Lewicka
25 lipca 2022, 10:15·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 lipca 2022, 10:15
Na pewno politycy obozu władzy będą jeszcze więcej kłamać. Kłamać i opowiadać niestworzone historie, jak to Platforma Obywatelska, „partia zewnętrzna wobec Polski”, prócz wielu innych niegodziwości, wyprzedała także obcym nadbrzeża (?). Tak przynajmniej wynika z niejasnej przemowy Jarosława Kaczyńskiego w Kórniku. Na zamku w tymże Kórniku straszy ponoć Biała Dama, ale prezes PiS-u ją tym razem koncertowo przebił.
Reklama.
Reklama.
Kontynuując opowieść o tym, co może wydarzyć się z Polską po przyszłorocznych wyborach, tym razem oznajmił, że albo Polska będzie demokracją (jeśli trzecią kadencję weźmie PiS), albo kraj nasz stoczy się ku „chaotycznej dyktaturze” (jeśli rząd stworzy opozycja).
A zatem będzie jeszcze więcej kłamstwa, bredni i wzbudzania lęków.
Widzimy to od kilkunastu tygodni, jak Kaczyński testuje na opinii publicznej wyimaginowane zagrożenia: osoby transpłciowe, znowu Niemcy, niezmiennie Bruksela. Może coś chwyci.
PiS będzie też wykonywał coraz bardziej nerwowe ruchy, mające uspokoić ich elektorat, silnie przerażony tym, co jak najbardziej realne, a nie wydumane: drożyzną. Instytut Badań Internetu i Mediów Społecznościowych poinformował w ubiegłym tygodniu w swej codziennej analizie zawartości sieci, że zwłaszcza poza metropoliami – na wsi, w małych i średnich miastach, gdzie przecież przede wszystkim mieszkają wyborcy PiS-u – ludzie zaczynają oszczędzać, gromadzić zapasy jedzenia, zastanawiać się, w czym ulokować gotówkę (waluty obce? złoto?), a dodatkowo w województwach wschodnich wzrasta zainteresowanie pozwoleniem na broń.
To nadzwyczaj wyraźne symptomy szykowania się na spodziewany kryzys, momentami wręcz paniki moralnej. PiS, który nie jest w stanie zmienić sytuacji gospodarczej, będzie ją jeszcze silniej dewastował, byle tylko uspokoić swój elektorat.
Dwa przykłady: wakacje kredytowe, z których skorzysta większość uprawnionych i które zniosą efekty podwyżki stóp procentowych, czyli przyczynią się do przedłużenia inflacji. Oraz dodatek węglowy w postaci trzech tysięcy złotych – trafi do właścicieli kopciuchów (głównie elektorat PiS-u), omijając szerokim łukiem tych, którzy zmienili źródło ciepła na ekologiczne i teraz zostali z niczym, choć ceny gazu czy pelletu też poszły w górę.
PiS znów rozrzucił pieniądze z helikoptera, co spowoduje zapewne dalszy wzrost cen węgla, obciąży budżet kwotą ponad 11 mld zł i będzie to wydatek bezzwrotny (mógłby się zwrócić, gdyby pieniądze zainwestowano w OZE).
Ale PiS stale proponuje nam rozwiązania doraźne, bo te systemowe są dla nich zbyt skomplikowane, a poza tym nie dają natychmiastowych efektów w postaci wdzięczności obywateli. Jest w obozie władzy nadzieja, że takimi i podobnymi działaniami PiS zdoła się doczołgać do wyborów, rozdawnictwem oraz kłamstwami przytrzyma przy sobie wyborców, a potem się zobaczy.
To jest najważniejszy cel: wygranie wyborów, stąd wszystkie działania PiS-u będą właśnie jemu podporządkowane. PiS będzie robił wyłącznie to, co będzie go do tego celu przybliżać. Bez względu na konsekwencje.
Jeśli jednak utrzyma się dla PiS-u trend spadkowy w sondażach (na razie mamy jedno badanie Kantar Public, w którym PiS traci koszulkę lidera na rzecz PO, ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w kwietniu 2015 roku), a w społeczeństwie ugruntuje się przekonanie, że „premierem polskiej biedy” jest jednak Mateusz Morawiecki, a nie Tusk (sondaż dla „Rzeczpospolitej”), to wówczas nieuchronne będą procesy dekompozycji w obozie władzy.
Zresztą, one już się dzieją. Ludzie obozu władzy mają główne zmartwienie: co zrobić, żeby wyjść bez szwanku, jeśli PiS przegra. Można, jak sędzia TK Jarosław Wyrembak, straszyć opozycją, że będzie sierpem i młotem zaprowadzać praworządność, „będzie odkuwanie i wyprowadzanie siłą SN, KRS i prokuratury (… ) zaraz też media (…) pierwsze do wyzerowania”.
Takie teksty mają silnie motywować potencjalnych kandydatów do bycia odsuniętym od urzędów i pieniędzy do podjęcia wszelkich działań, by PiS jednak władzy nie stracił. Mają gryźć trawę, by się jednak PiS utrzymał. Każdy na miarę swoich możliwości, ale ze stuprocentowym zaangażowaniem, bo przecież walczą o swoją własną przyszłość. Nie ma silniejszej motywacji. Im bliżej wyborów, tym takich apeli będzie więcej. Wszystkie ręce na pokład.
Można, jak sędzia TK Mariusz Muszyński przekonywać, że co złego, to nie on. Kuriozalne na pierwszy rzut oka oświadczenie dublera, który raptem nie podziela „spojrzenia Pani Prezes Julii Przyłębskiej na rolę Trybunału Konstytucyjnego, jak i na rolę sędziego w życiu polityczno-społecznym Polski”, ma mu zabezpieczyć przyszłość.
To będzie ta grupa ludzi obozu władzy, która będzie chciała jak najszybciej się od PiS-u odkleić, przekonać wszystkich wokół, że nigdy nie popierała, wcale tak aktywnie nie pomagała, a w ogóle to starała się uratować to, co było do uratowania. Oni już dziś szukają szalupy ratunkowej. To ich najbardziej wierni członkowie zakonu Jarosława Kaczyńskiegobędą nazywać szczurami, uciekającymi z tonącego okrętu.
Można też podejmować próby nawiązania zakulisowego kontaktu z drugą stroną politycznego sporu. Mówią mi o tym choćby politycy Porozumienia. W ostatnich tygodniach rozdzwoniły się telefony od dawnych kolegów, którzy życzliwie zapytują o zdrowie i samopoczucie, a przy okazji napomkną, by o nich pamiętać, jeśli władza się zmieni, a Porozumienie coś będzie mogło.
Im gorzej będzie się działo PiS-owi w sondażach, tym więcej będzie tych, którzy miast pomagać mu w utrzymaniu się na powierzchni, będą zabezpieczać już tylko własne tyły. A ten nastrój schyłku, zmierzchu, wpłynie także na „górę” i struktura władzy zacznie się sypać.
Na razie PiS liczy na to, że po fatalnej jesieni i zimie (że to będzie fatalne pół roku, to już wszyscy wiedzą i się spodziewają), nadejdzie czas gospodarczo lepszy, inflacja zacznie spadać, a Kaczyński ogłosi, że to sukces jego ekipy. Wówczas nastroje społeczne i notowania PiS-u się poprawią.
Mogą to być nadzieje płonne, bo – jeśli w ciągu najbliższych miesięcy zmieni się trend: opozycja trwale przeskoczy PiS, a wśród wyborców silniejsza będzie emocja na zmianę niż na utrzymanie politycznego status quo – to wówczas PiS-owi i święty Boże nie pomoże. Ta wyborcza rozgrywka może się zatem rozstrzygnąć w głowach suwerena na długo przed wrzuceniem przezeń kartek do urn.