Internetowe delikatesy i markety cieszą się coraz większym zainteresowaniem Polaków, którzy na zakupy w nich wydają średnio 200 złotych. Za kilka lat klikanie po „coś na obiad” będzie powszechne.
Zrobić listę, wziąć torby, ubrać się, wyjść z domu, pojechać do sklepu, przemierzyć sklep, wybrać rzeczy z listy, wybrać rzeczy, których nie ma na liście, ale jednak się przydadzą. Odstać swoje w kolejce, zapłacić, zapakować zakupy, wrócić do domu, rozpakować zakupy. Uff. Po wszystkim. Czas. Ile minęło? Godzina? Dwie?
Da się inaczej, wystarczy usiąść przed komputerem, wybrać sklep, zalogować się, „wyklikać” potrzebne rzeczy, zamówić i cieszyć się wolnym czasem. Zakupy przyjadą same, ba, nawet zostaną wniesione do domu. Praktycznie za tę samą cenę.
Z wyliczeń ceneo.pl wynika, że rocznie Polacy na zakupach w marketach spędzają 5 i pół miliarda godzin, to znaczy, że każdy (dzieci też) Polak traci 144 godziny. A teraz obrazowo: prawie 157 tysięcy stadionów narodowych można zbudować w tym czasie. Nie dziwi więc coraz większe zainteresowanie e-sklepami w kontekście codziennych, spożywczych zakupów.
ile czasu polacy spędzają na zakupach
Z badania portalu dlahandlu.pl wynika, że za internetowe zakupy zapłacimy więcej, niż w tradycyjnych sklepach tylko w dwóch sieciach hipermarketów: Auchan i E.Leclerc. I tak w Auchandirect.pl za 50 koszyk 50 najpopularniejszych produktów zapłacimy ponad 250 złotych, a w sklepie stacjonarnym w Warszawie - 233 złote. „W E.Leclercu (hipernet24.pl) jest to 285,72 zł, zaś w markecie stacjonarnym 260,78 zł. Oznacza to od 17 do 25 zł różnicy na niekorzyść e-sklepów. Drożej jest także w a.pl (302,14 zł), który dostarcza zakupy z Bomi (268,91 zł). Z kolei w sieciach piotripawel.pl oraz alma24.pl za zakupy w sklepie stacjonarnym i on-line zapłacimy tyle samo.”
O tym, jak rozwojowym rynkiem są e-delikatesy widać w wynikach poszczególnych sklepów - przychody Fresh.pl wzrosły w 2010 roku o ponad 400 procent, Almy o 88 procent. Mimo to, internetowe delikatesy w Polsce dopiero raczkują - ich udział w rynku to mniej niż 0,2 proc. W zeszłym roku na wszystkie zakupy w sieci Polacy wydali 18 miliardów złotych. Zdaniem ekspertów zakupy spożywcze w sieci będą się jednak szybko rozwijać - według różnych szacunków ich wartość może wzrosnąć ze 150 milionów złotych rocznie do pół a nawet półtora miliarda złotych w ciągu najbliższych lat.
To oczywiście trochę wróżenie z fusów, na dodatek brytyjskich. Wielka Brytania ma najsilniejszy rynek internetowych zakupów spożywczych w sieci - wynosi 4 proc. zakupów spożywczych w ogóle. E-delikatesy w latach 2003-2009 powiększyły swoje obroty na Wyspach o ponad 400 procent. Nad Wisłą jako pierwsi swój sklep w sieci „zalogowali” właściciele delikatesów Piotr i Paweł - w 2003 roku. Z czasem ustąpili miejsca konkurencji, w 2010 roku stanęli na ostatnim miejscu podium, za Almą i Frisco.pl
W szybki rozwój e-spożywczaków wierzy też Marek Górecki z grupy Divante. Jego zdaniem z roku na rok będziemy zbliżać się do statystyk osiągniętych w krajach bardziej rozwiniętych. - To też potwierdzają przedstawiciele polskiej branży, którzy oświadczają, że dynamika wzrostu obrotów rok do roku utrzymuje się na poziomie ponad 40 procent - pisał na blogu Ideas to Action. Dodał też, że liczba wszystkich e-marketów w Polsce szacowana jest na około 270-300 sklepów. Górecki zauważa jednak, z pewnym żalem, że w internecie nie ma na przykład Biedronki, Reala, czy Tesco, które zdominowały tradycyjne zakupy w Polsce.
Im częściej Polacy będą wybierać internetowe zakupy, tym szybciej rozwijać się będzie cały rynek, tym lepsza będzie oferta sklepów i tym taniej, prawdopodobnie, takie zakupy będzie można zrobić. Dodatkowo zyskamy czas, którego wydaje się być coraz mniej.