Szef klubu Solidarnej Polski w rozmowie z naTemat przyznaje, że ważni politycy PiS składali prawie wszystkim posłom SP propozycje powrotu. Arkadiusz Mularczyk uważa, że deklaracja Jarosława Kaczyńskiego o niestartowaniu w wyborach prezydenckich daje szanse na dobry wynik Zbigniewa Ziobro.
Sondaże nie są dla Solidarnej Polski zbyt łaskawe. TNS OBOP 2%, Homo Homini 5%, SMG/KRC 5%. Nie jest to szczyt marzeń.
Zamówiliśmy także własne badania. Według nich także przekraczamy próg wyborczy. Natomiast spora część wyborców nie ma świadomości, że Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski, Tadeusz Cymański, Beata Kempa, czy Arkadiusz Mularczyk nie są już politykami Prawa i Sprawiedliwości. Tak więc marka klubu parlamentarnego Solidarna Polska nie jest jeszcze tak powszechnie znana jak nazwisko lidera Zbigniewa Zbiory, który jest rozpoznawalny niemal przez 100% Polaków i cieszy się sporym zaufaniem społecznym.
Widać pewien trend wzrostowy.
Dwa miesiące temu sondaże oscylowały na poziomie 1-2%. Nad każdą nową marką trzeba pracować co najmniej pół roku, żeby stała się rozpoznawalna przez wyborców. Po prawie 4 miesiącach od powstania klubu parlamentarnego prawie wszystkie sondaże notują wzrost o 50, albo nawet o 100%. A przecież nie powstała jeszcze partia polityczna z strukturami w całym kraju. Jestem przekonany, że nasza działalność parlamentarna, program oraz liczne spotkania w kraju spowodują, że z czasem Solidarna Polska będzie cieszyła się coraz większym poparciem Polaków.
Zbigniew Ziobro w rozmowie z Michałem Krzymowskim w tygodniku "Wprost" mówi, że niektórym waszym posłom są składane propozycje powrotu do PiS.
Z tego co wiem, prawie wszystkim posłom przedstawiono takie propozycje.
Kto je składał?
Ważni politycy PiS, członkowie Komitetu Politycznego. Wiem o tym, ale decyzja o zmianie barw klubowych była dla mnie i moich kolegów wynikiem głębokich przemyśleń, i zapewniam, nie była to pochopna decyzja. Dlatego byłbym zaskoczony, gdyby ktokolwiek z parlamentarzystów po takiej decyzji wrócił do PiS. Dotychczas nikt się nie zdecydował.
Nawet jedno przejście byłoby sporym osłabieniem Solidarnej Polski. Przynajmniej z wizerunkowego punktu widzenia.
Przejście każdego z polityków z jednej do drugiej formacji jest dotkliwe dla ugrupowania, które traci. Propozycje były składane w powiązaniu z perspektywą kandydowania do europarlamentu w następnych wyborach. Nie było to uczciwe, ale jak widać, skończyło się fiaskiem.
Czy zatem w najbliższym czasie możemy się spodziewać transferów do Solidarnej Polski?
To niewykluczone. Rozważamy także zaproszenie kilku znanych osób na kongres założycielski. Z oczywistych względów nie chcę wymieniać nazwisk. Najważniejsze jest to, że po 4 miesiącach od wyborów parlamentarnych nasza formacja organizuje kongres założycielski, który budzi ogromne zainteresowanie w kraju. Obiecuję, że zaprezentujemy pozytywny program dla milionów Polaków, szukających alternatywy na scenie politycznej.
Dlaczego Andrzej Duda, kojarzony jako ziobrysta, nie wstąpił do klubu SP?
Andrzej Duda całą swoją karierę polityczną zawdzięcza Zbigniewowi Ziobro, dlatego bardzo dziwię się jego postawie.
Kiedy wystąpicie o wicemarszałka Sejmu?
Naszym celem nie jest zdobywanie stanowisk w Sejmie. Choć pomimo tego, że każdy klub ma prawo do odpowiedniej reprezentacji w organach Sejmu i prezydiach komisji, to marszałek Ewa Kopacz do porządku dziennego przechodzi nad tym, że nasz klub nie jest traktowany na równych zasadach z innymi klubami parlamentarnymi. To jest zły precedens.
Czy to znaczy, że klub jest dyskryminowany?
To prawda. Nie tylko nie mamy wicemarszałka, ale także nie dopuszczono naszego klubu do komisji służb ds. służb specjalnych, nie mamy swoich przedstawicieli w Krajowej Radzie Sądownictwa, Krajowej Radzie Prokuratury. Nasz klub 20-osobowy posiada raptem 3 miejsca w prezydiach sejmowych komisji, podczas gdy niewiele większy, bo 26-osobowy klub SLD ma tych miejsc 11. Będziemy się zatem domagać, aby nasz klub był traktowany na równi z innymi klubami parlamentarnymi.
Jaka będzie nazywała się partia? Zbigniew Ziobro twierdzi, że raczej Solidarna Polska. Pan z kolei uważa, że Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry.
Rozważamy w gronie klubu parlamentarnego różne alternatywy, dyskutujemy na ten temat. Nie chciałbym przesądzać. Jedna z gazet trochę za szybko powołała się na moją wypowiedź, która nie była jednak kategoryczna. Nasza nazwa będzie ogłoszona na kongresie.
Po spotkaniu z premierem Tuskiem w sprawie emerytur część polityków PiS zaczęła mówić o tercecie Platforma-Solidarna Polska-Ruch Palikota.
To zabawne. Uznaliśmy, że organizowanie zamkniętego spotkania z premierem nie ma sensu. Takie konsultacje powinny mieć także walor edukacyjny. Nie zgadzamy się na podwyższenie wieku emerytalnego do 67 lat dla kobiet i mężczyzn, bo to nie jest żadna reforma systemu emerytalnego, ale przerzucanie skutków kryzysu finansowego i demograficznego na obywateli. Zorganizowaliśmy zatem otwarte spotkanie, ponieważ chcieliśmy zadać publicznie jak najwięcej trudnych, merytorycznych pytań premierowi. Tak, jak się spodziewaliśmy Donald Tusk nie odniósł się do nich i pominął wiele naszych argumentów i zarzutów. Ta rzekoma "reforma emerytalna" rządu nie jest ani dobrze przygotowana, ani też nie są skalkulowane jej skutki społeczne.
W zeszłym roku proponowaliście wprowadzenie kilku stawek podatku PIT. Najbiedniejsi mają płacić mniej, a najbogatsi więcej?
Przygotowujemy program, także gospodarczy. Najmniej zarabiający powinni płacić znacznie niższe podatki, niż dotychczas. Otwartą sprawą jest, czy obecna skala podatkowa jest sprawiedliwa społecznie. Z mojego punktu widzenia bardziej istotne jest to, co należy zmienić w polskiej gospodarce i polityce państwa, aby Polacy mieli perspektywę osiągania wyższych dochodów z pracy i aby tę pracę mieli, a bezrobocie zmniejszyło się z 13% do poziomu np. 7% jak jest np. w Niemczech.
Nasz PKB jest nadal znacznie niższy niż w krajach europejskich "starej" Unii.
Przypomnę tylko, że taką sytuację mamy po 20 latach funkcjonowania w Polsce systemu kapitalistycznego i po 7 latach członkostwa w Unii Europejskiej. To pokazuje, jak chore mechanizmy funkcjonują w naszym państwie, i jak fatalny jest nasz system wspierania przedsiębiorczości. Chcemy zaproponować rozwiązania, dzięki którym szybciej znajdziemy się w sytuacji gospodarczej krajów zachodnich. Statystyczny Polak zarabia przecież 4 razy mniej niż Francuz czy Niemiec. Należy wprowadzić politykę podatkową, która będzie zachęcała firmy do inwestowania w rozwój i tworzenie nowych miejsc pracy.
Mówi Pan, że trzeba pomóc przedsiębiorcom. Zwiększenie podatków dla najbogatszych spowoduje, że nie będą oni tworzyć nowych miejsc pracy z powodu wyższych obciążeń fiskalnych.
O to także toczy się spór pomiędzy nami. Ja jestem raczej zwolennikiem stworzenia takiego systemu podatkowego, poprzez ulgi i zwolnienia podatkowe, który zachęci także najbogatszych Polaków do inwestowania, czy to w nowe miejsca pracy, czy nowe technologie. Te środki zostaną przecież w Polsce i w konsekwencji wpłyną na podniesienie naszego PKB. Aczkolwiek wiem, że odmienny pogląd w kwestii podatków prezentuje Tadeusz Cymański. Rację ma Tadeusz, gdy mówi, że zmiany podatkowe wprowadzone przez PiS zostawiły w kieszeniach najzamożniejszych znacznie więcej, niż w kieszeniach gorzej sytuowanych.
Obniżono podatek PIT dla najbogatszych z 40 do 32 procent, a w niższym progu z 19 do 18%.
W kieszeniach bogatszych Polaków zostało bardzo dużo, a w kieszeniach biednych nie zostało praktycznie nic. Popieram obniżkę podatków, jednak tamta zmiana nie była solidarna społecznie. Przykładowo prezes dużej korporacji, czy banku komercyjnego, zarobił na tym kilkaset tysięcy złotych rocznie, a w kieszeni emeryta, czy nauczyciela zostało plus minus 500 zł.
Co należy zatem zrobić?
Oczywiście należy odbiurokratyzować nasza gospodarkę, zmniejszyć liczbę urzędników oraz zapisów prawnych krępujących polskich przedsiębiorców. Także konstrukcja naszego systemu podatkowego powinna zmuszać przedsiębiorców i zwykłych obywateli do inwestowania, aby nowe technologie, nowe linie produkcyjne, narzędzia, czy instrumenty tworzyły nowe miejsca pracy. Zwrócić też należy uwagę, że na "likwidacji granic" najwięcej skorzystały koncerny z dużych krajów "starej unii". To one także doprowadziły do upadku wielu rodzimych i narodowych firm, co skutkuje obecnym stanem naszej gospodarki. Takie koncerny, wielkie markety, banki itp. powinny płacić wyższy podatek np. obrotowy, czy od udziału w rynku.
Nie widzi Pan żadnej aktywności rządu w tym zakresie?
W ciągu ostatnich 5 lat obecna władza nie zrobiła nic dla polskich przedsiębiorców. Podwyższyła podatek VAT, podniosła składkę rentową. Teraz mówi się o wydłużeniu wieku emerytalnego. Zwiększa się biurokracja, administracja, rośnie armia urzędników. Mamy już 600 tys. urzędników, a za rządów PO przybyło ich od 80 do 100 tys. To są działania wręcz antygospodarcze. Brak w działaniach rządu planu i wizji rozwoju polskiej przedsiębiorczości.
Wybory europarlamentarne dopiero za 2 lata. Jaki wynik będzie można uznać za sukces?
Jestem przekonany, że ciężko pracując za 2 lata jesteśmy w stanie uzyskać wynik lepszy, niż tylko przekroczenie progu wyborczego.
W wyborach do Parlamentu Europejskiego zapewne nie wystartuje znaczna część znanych liderów PiS, bo rok później są wybory parlamentarne. To dla was szansa.
Niestety niezbyt wielu już tych liderów zostało w PiS. Większość znanych polityków albo odeszła, albo została wyrzucona.
Kilku innych jeszcze zostało.
Dla naszej formacji celem nie jest Parlament Europejski, ale polski parlament za 3,5 roku. Oczywiście pierwszym poligonem doświadczalnym będą wybory do Parlamentu Europejskiego, a następnie wybory samorządowe. Chcemy do tego czasu zbudować sprawną organizację partyjną i wejść do gry o najwyższą stawkę.
Czy Zbigniew Ziobro nie za wcześnie ogłosił start w wyborach prezydenckich, które są dopiero w 2015 roku?
Zbigniew Ziobro zadeklarował start, gdyż Jarosław Kaczyński wycofał się z walki o fotel prezydenta. Poza prezesem PiS, nie ma na prawicy polityka o takim potencjale jak Ziobro. Z całym szacunkiem i sympatią dla tych osób, ani Ryszard Legutko, ani Anna Fotyga, ani nawet Mariusz Kamiński nie mają takiego doświadczenia i dorobku, jak lider Solidarnej Polski. Solidarna Polska tych wyborów nie zamierza odpuścić.
PiS z pewnością wystawi swojego kandydata. Może to być na przykład Zyta Gilowska.
Wątpię, chociażby dlatego, że jej poglądy w dziedzinie ekonomii społecznej są bliższe raczej Platformie Obywatelskiej, aniżeli wyborcy PiS.
Nie jest tajemnicą, że była minister finansów jest liberałem.
Dlatego tym bardziej deklaracja Jarosława Kaczyńskiego daje szanse na dobry wynik Zbigniewa Ziobro w wyborach prezydenckich.