Na koniec rozgrywek grupowych w katowickim Spodku polscy siatkarze zagrali z reprezentacją USA. Hitowo zapowiadające się starcie nie zawiodło kompletu 11 tysięcy kibiców na trybunach. Mistrzowie świata zwyciężyli 3:1 (23:25, 25:21, 25:19, 25:21) i do 1/8 finału awansowali z kompletem zwycięstw na koncie.
Reklama.
Reklama.
Biało-Czerwoni bronią tytułu mistrzowskiego z 2018 roku
Polacy zagrają mecz 1/8 finału MŚ w niedzielę (tj. 4.09) w Gliwicach
Mistrzowie świata fazę grupową zakończyli z kompletem zwycięstw
Trzeci mecz grupowy był dla Biało-Czerwonych prawdziwym sprawdzianem siły. Polacy stanęli bowiem naprzeciwko reprezentacji USA, z którą drużyna trenera Nikoli Grbicia mierzyła się w półfinale tegorocznej Ligi Narodów. Mecz, który odbył się nieco ponad miesiąc temu we włoskiej Bolonii, zakończył się boleśnie dla mistrzów świata. Polacy przegrali wyraźnie, w trzech setach (22:25, 23:25, 13:25).
Katem Polaków okazał się TJ Defalco, na co dzień występujący na boiskach PlusLigi. Amerykański przyjmujący, który od nowego sezonu będzie grał dla Asseco Resovii Rzeszów, wbił Polakom 13 punktów. Dziesięć oczek dołożył za to inny "dobry znajomy" David Smith, który środkowym Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Kontuzja gwiazdora kadry USA
Wtorkowe spotkanie Biało-Czerwoni zaczęli w swoim żelaznym składzie. Tego samego nie mogli powiedzieć Amerykanie, którzy musieli sobie radzić bez jednej z wielkich gwiazd. Rozgrywający Micah Christenson doznał kontuzji w meczu z Bułgarią i już podczas rozruchu, w dniu spotkania z Biało-Czerwonymi, nie był dostępny dla trenera Johna Speraw.
Szczelnie wypełniony katowicki Spodek mógł wiwatować praktycznie od samego początku spotkania. Biało-Czerwoni podobnie jak miało to miejsce w meczach z Bułgarią i Meksykiem, imponowali zwłaszcza w polu serwisowym. Dzięki mocnym "ciosom" Bartosza Kurka, czy Kamila Semeniuka, Polacy umiejętnie odrzucali rywali od siatki.
Problem gospodarzy polegał jednak na tym, że siatkarze USA potrafią grać pod presją zagrywki. Dodatkowo gracze tacy jak Aaron Russell czy Matthew Anderson, również mieli czym postraszyć. I tak z wyniku 12:8 i euforii kibiców w Spodku, błyskawicznie zrobiło się 12:12. Co więcej, Amerykanie wyszli na prowadzenie 16:15 po asie Smitha, który ustrzelił w przyjęciu Pawła Zatorskiego.
Przy stanie 19:20 z perspektywy gospodarzy, o drugi czas poprosił trener Grbić. Amerykanie z punktu na punkt nabierali coraz większej pewności siebie.
Jak jednak przystało na starcie dwóch faworytów do walki o mistrzostwo świata, rywalizacja rozbijała się o pojedyncze akcje.
Przykładowo, ważną, zwycięską wideoweryfikację zaliczył sztab Biało-Czerwonych przy stanie 21:23. Siatkę w ataku dotknął bowiem Defalco, co wskazały powtórki i zrobiło się "tylko" 21:22. A za chwilę było już 23:22 dla Polaków. Cóż jednak z tego, skoro najpierw asa dołożył Kyle Russell (23:24), a następnie podwójne odbicie odgwizdano Aleksandrowi Śliwce (23:25).
Kapitalna wymiana ciosów w Spodku
Pomimo przegranej partii otwarcia trener Grbić utrzymał na boisku ten sam skład, na który postawił od początku spotkania. Polacy rozpoczęli od dwupunktowego prowadzenia (6:4) ale po chwili, m.in. dzięki asowi serwisowemu Defalco, był już remis (6:6).
Amerykanie również popełniali jednak błędy. Anderson wyrzucił piłkę z prawego skrzydła i zrobiło się 9:6 dla Biało-Czerwonych, a o czas musiał poprosić trener USA. Chwila przerwy i co? Mamy 11:10 dla USA i przerwę na żądanie Grbicia.
W decydującą fazę seta Polacy wyszli z dwupunktowym prowadzeniem (18:16). Ze spraw pozasportowych, na telebimie pokazano kibicujących gospodarzom mistrzów innych dyscyplin - skoczka narciarskiego Kamila Stocha oraz młociarza Pawła Fajdka.
Dorobek Polaków powiększył Kurek, trafiając asem na 19:16. Odpowiedział ponownie rezerwowy Kyle Russell, podobnie jak w pierwszym secie, chociaż przy "bezpiecznym" wyniku dla Polaków 19:18. Biało-Czerwoni nie wypuścili przewagi już do końca. Warto odnotować, że w końcówce na zmianie pojawił się za Śliwkę Tomasz Fornal. I to właśnie skończył seta (25:21) świetnym atakiem z lewego skrzydła.
Fornal z miejscem w "szóstce"?
Od początku trzeciego seta po stronie USA pojawił się środkowy Taylor Averill. Za to u Polaków powrócił Śliwka, choć w ataku kapitan Grupy Azoty ZAKSY zagrał tylko na 25 procent skuteczności, przy ośmiu próbach. Fornal decyzją Grbicia pozostał początkowo w kwadracie dla rezerwowych. Jak się jednak okazało, na krótko.
Scenariusz od początku zapowiadał kolejne, twarde, męskie granie. Fornal wszedł przy stanie 5:4 i od razu zameldował się dobrym atakiem i skutecznym blokiem (7:6). Polacy powiększyli przewagę do trzech punktów (10:7) po udanej kontrze skończonej przez Semeniuka.
Z boiska ściągnięty został również wspomniany Averill. Na niewiele się to jednak zdało, bo Polacy robili swoje, korzystając ze świetnej zagrywki Kurka. Przy prowadzeniu 13:7 o czas musiał poprosić trener USA. Z boiska został też ściągnięty atakujący Anderson, na boisku pojawił się za to Kyle Ensing.
Biało-Czerwoni wyszli jednak na jeszcze pokaźniejsze prowadzenie 16:11. Polacy sprawiali wrażenie, że najgorsze już jest za nimi. Co istotne, dużo więcej spokoju w zagraniach miał rozgrywający Marcin Janusz, który po początkowych nerwach, grał coraz pewniej.
As serwisowy Semeniuka dał gospodarzom prowadzenie 22:16 i koncert Polaków trwał. Na chwilę przerwany skuteczną zagrywką Aarona Russella (22:18), wybrzmiał jednak do końca. A kto zakończył partię? Rzecz jasna Fornal.
Potęga polskiej zagrywki
Czwarta partia była setem prawdy dla USA, jeśli myśleli o zwycięstwie w spotkaniu. Amerykanie rozpoczęli od prowadzenia 6:4. Mistrzowie świata nacisnęli jednak już w początkowej fazie partii, wyrównując po technicznej zagrywce Janusza (7:7).
Polacy osiągnęli przewagę dwóch punktów po kolejnym punktowym zagraniu, tym razem asa dorzucił Kurek (12:10) i o czas musiał poprosić trener USA. Efekt udało się osiągnąć, bo kapitan Polaków kilkanaście sekund później pomylił się z prawego skrzydła i na tablicy wyników był kolejny remis (12:12).
Kolejny as? Tym razem Semeniuk (14:12), a kibice w Spodku głośno skandowali nazwisko naszego przyjmującego. Oba teamy szły punkt za punkt. Ważnym momentem była dłuższa akcja na 19:17 dla Biało-Czerwonych, w której "Semen" wykonał świetną pracę w bloku.
Amerykanie zaczęli popełniać własne błędy (m.in. dotknięcie siatki Defalco) i zrobiło się 21:17 dla rozpędzonych gospodarzy. Biało-Czerwoni nie mają w zwyczaju takiej przewagi wypuszczać i nie inaczej było z USA. Mecz zakończył oczywiśćie Fornal.
Polska - USA 3:1 (23:25, 25:21, 25:19, 25:21)
Sędziowali: Stefano Cesare (Włochy) i Shin Muranaka (Japonia).
Widzów: 11 000.
Przebieg meczu:
I set: 8:4, 12:8, 15:16, 20:21, 23:25
II set: 8:6, 12:11, 16:15, 21:19, 25:21
III set: 8:6, 12:8, 16:11, 21:16, 25:19
IV set: 7:8, 12:10, 16:14, 21:17, 25:21
Polska: Bartosz Kurek, Marcin Janusz, Kamil Semeniuk, Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero) oraz Grzegorz Łomacz, Łukasz Kaczmarek, Tomasz Fornal.
USA: Matthew Anderson, Jeffrey Jendryk, Aaron Russell, Torey Defalco, David Smith, Joshua Tuaniga, Erik Shoji (libero) oraz Kyle Russell, Taylor Averill, Kyle Ensing.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.