Każdy z nas lubi moment, gdy zasiadamy do stołu, łamiemy się opłatkiem. Ale wiadomo, że tych przyjemności świątecznych nie ma bez gruntownych przygotowań. Jak sprawić, żeby dziecko pomagało nam w szykowaniu świąt i robiło to chętnie, z radością, bez przymusu?
- Przede wszystkim, gdy nadchodzi ten magiczny czas, powinniśmy odpowiedzieć sobie na jedno, bardzo ważne pytanie: po co nam święta? Co chcę dać w tym czasie swojemu dziecku? – sugeruje psycholog rozwojowy Jarek Żyliński, nasz bloger. – Wszyscy przygotowujemy święta jak najlepiej, myślimy, że inni zwracają uwagę na to czy obrus jest idealnie wyprasowany, a tak naprawdę nie to jest dla nas ważne – podkreśla nasz rozmówca. I dodaje: – Warto zrezygnować z perfekcjonizmu, dać temu spokój – przekonuje Żyliński.
Co ma wspólnego perfekcjonizm z dziećmi i świętami? Bardzo wiele. Dążenie dorosłych do tego, żeby na święta wszystko było idealne, wywołuje ogromny stres. Martwimy się, czy uszka są wystarczająco kształtne, a bombki na choince odpowiednio ułożone kolorami. Presja ta nie tylko odbija się na dziecku, ale powoduje też, że często nie możemy zaangażować swoich pociech w świąteczne prace domowe.
Wyluzuj na święta, ubierz choinkę
– Im bardziej rodzice zrezygnują z perfekcyjnego wykonania danych rzeczy, w tym więcej działań mogą zaangażować dzieci – stwierdza Jarosław Żyliński. W czym może pomóc nam dziecko? Zdaniem psychologa, we wszystkim, jeśli tylko mu na to pozwolimy i nie przekracza to jego fizycznych możliwości.
Wspólnie z pociechami możemy przede wszystkim ubrać choinkę, ale też spróbować przygotować do niej ozdoby. – Tutaj właśnie musimy zrezygnować z tej perfekcji na rzecz wspólnej pracy z dzieckiem – mówi nam Żyliński. Rezygnacja z idealnej choinki, upstrzonej kupionymi w supermarkecie bombkami, na pewno nam się opłaci.
– Święta przygotowywane wspólnie przenoszą ciężar wartości z otrzymywania prezentów na wspólne szykowanie i przeżywanie. Dzięki temu dziecko, zamiast samotnie się bawić i czekać na prezenty, gdy rodzice wszystko szykują, będzie wyczekiwało świąt jako czasu, kiedy robi się coś szczególnego z rodzicami – przekonuje nasz bloger.
Praca z dzieckiem
Kiedy już odpuścimy i przestaniemy być perfekcyjnymi gospodarzami, wtedy można spokojnie zacząć angażować dziecko w różne domowe prace. Oczywiście, w zależności od wieku będą to różne czynności, bo wiadomo, że 3-letnie dziecko fizycznie ma inne możliwości, niż 7-latek. Ale zajęcie zawsze da się znaleźć, trzeba tylko chcieć.
– W gotowaniu dziecko też może pomóc. Na przykład lepić z nami uszka do barszczu, chociaż nie wiadomo, jakie wyjdą. Małemu dziecku, np. 3 letniemu, można chociaż pozwolić np. coś mieszać przy potrawach. Wiadomo, że wtedy ten proces gotowania się wydłuży, może być trudniejszy, ale warto – proponuje Jarosław Żyliński. Nawet do sprzątania można przekonać dziecko tak, by nie był to przykry obowiązek. – Trzeba pokazać dziecku, że jest za coś odpowiedzialne, że jeśli ono tego nie zrobi, to nikt inny też nie. Dzieci lubią i chcą czuć się odpowiedzialne, wiedzieć, że coś od nich zależy. Dziecko wtedy jest dumne z tego, co zrobi. Ale nie na zasadzie "musisz posprzątać" – bo tego nikt nie lubi – wyjaśnia nasz rozmówca. I dodaje: – Takie podejście do sprawy ogólnie też działa dobrze na rozwój. Takie dziecko, przyzwyczajone do tego, że coś od niego zależy, chętniej potem podejmuje wyzwania.
Wspólne dekoracje
Oczywiście, święta to nie tylko prace, ale też zabawa – która również może być pożyteczna. Jarosław Żyliński sugeruje tutaj, by razem z pociechą "pomóc św. Mikołajowi". – Nie obalać mitu o świętym Mikołaju, ale powiedzieć, że skoro on przychodzi, to i my możemy czymś obdarować babcię czy wujka. I wspólnie przygotować taki prezent – mówi nasz bloger.
Inna możliwość to chociażby wspólne budowanie bożonarodzeniowej szopki. Przy czym to tylko propozycje, a Jarosław Żyliński zaznacza, że trudno tutaj o jakieś konkretne recepty. To okazja także dla rodziców, by wykazali się kreatywnością i całkiem poważnie pochylili nad tym, co ich dziecko lubi, potrafi i jak można to umacniać w domu, w świątecznych przygotowaniach. A nie mając pomysłów, zawsze można spytać o to chociażby w przedszkolu.
– Warto też rozplanować niektóre zajęcia na kilka dni. Na przykład budowa szopki zajmuje trochę czasu i można jednego dnia coś powycinać, a drugie ulepić z plasteliny. Myślenie długofalowe to coś, czego brakuje w dzisiejszych czasach w wychowaniu: wszystko chcemy tu i teraz. A dobrze jest to zaplanować i powiedzieć o tym dziecku, bo one też lubią wiedzieć, co się będzie działo. A nie nagle wszyscy dorośli zaczynają latać w jedną i drugą stronę i dziecko nie wie, co się dzieje – przekonuje Żyliński.
Trzymaj się z dala od sklepów
Tak naprawdę jedyną czynnością świąteczną, od której dziecko powinniśmy trzymać z daleka, są zakupy. W galeriach handlowych bodźce będą atakować dzieci, a to jest dla nich niewskazane. – Dzieci w wieku przedszkolnym nie lubią, jak jest za dużo bodźców. A i tak w czasie świąt tych bodźców jest więcej. Małe dziecko, wchodząc do galerii, ma tysiące nowych rzeczy do ogarnięcia. To bardzo męczy najmłodszych. My z takich zakupów wychodzimy zmęczeni, a co dopiero dzieci? – przekonuje psycholog i nasz bloger.
Co jednak, kiedy sklep wzywa, a nie ma z kim zostawić malucha? Wtedy, zdaniem Żylińskiego, trzeba spytać samego siebie: czy na pewno musimy iść do sklepu, a to, co chcemy kupić, jest nam niezbędne? – Może lepiej poświęcić te 2 godziny na zrobienie czegoś razem w domu, co przysłuży się dobrym skojarzeniu dziecka ze świętami? – sugeruje psycholog. Rodzicu, pamiętaj – święta to nie konkurs na perfekcyjnego gospodarza. To czas dla rodziny, a dla dziecka jest szczególnie ważny.