To była prawdziwa siatkarska bitwa. Polscy siatkarze w katowickim Spodku zapewnili sobie awans do finału MŚ. Biało-Czerwoni w półfinale ograli wicemistrzów świata, Brazylię, 3:2 (23:25, 25:18, 25:20, 21:25, 15:12). Nasi siatkarze w niedzielę zagrają o trzeci tytuł MŚ z rzędu, po wygranych w 2014 i 2018 roku.
Reklama.
Reklama.
Polscy siatkarze bronią tytułu mistrzów świata z 2018 roku
W katowickim Spodku w weekend rozstrzygną się losy medali MŚ 2022
Reprezentacja Polski nie przegrała żadnego meczu w trwającym turnieju
Zgodnie z przewidywaniami, w wyjściowym ustawieniu Biało-Czerwonych na mecz z wicemistrzami świata trener Polaków Nikola Grbićnie zaskoczył personaliami. Selekcjoner mistrzów świata postawił na sprawdzony skład, czyli: Kamila Semeniuka oraz Aleksandra Śliwkę na przyjęciu, na rozegraniu Marcina Janusza, w ataku Bartosza Kurka, na środku Jakuba Kochanowskiego i Mateusza Bieńka, a na libero Pawła Zatorskiego.
Obawiać można było się jedynie o tego ostatniego. Mistrz świata z 2014 i 2018 roku odniósł drobny uraz podczas fazy ćwierćfinałowej MŚ. Ostatecznie "Zati" dzięki wsparciu jeszcze podczas meczu z USA od Jakuba Popiwczaka, a później fizjoterapeutów polskiej kadry, rozpoczął pojedynek półfinałowy w wyjściowym składzie.
Kuriozalny koniec seta otwarcia
Pierwszy punkt w sobotnim meczu zdobył Semeniuk, wykorzystując dobrą piłkę na lewym skrzydle. Szybko Polacy zafunkcjonowali również w bloku, a świetnie ręce do duetu z Bieńkiem dołożył niezawodny Śliwka (5:2). Trzypunktowe prowadzenie mistrzowie osiągnęli za to po ataku Kurka z prawego skrzydła (7:4).
Po próbie nieskutecznej kiwki kapitan reprezentacji Polskidał punkt Brazylii i rywale niespodziewanie wyrównali (8:8). Warto zauważyć, że już po pierwszym meczu turnieju Brazylijczycy z konieczności (kontuzja) musieli sobie radzić bez swojego kapitana na boisku, rozgrywającego Bruno Rezende. Z powodzeniem zastąpił go jednak Fernando Kreling.
Przy dwóch punktach przewagi Brazylii (11:13) o czas musiał poprosić trener Grbić. Po przerwie mocnym atakiem w boisko wbił się Semeniuk (12:13). Sytuacja była jeszcze trudniejsza przy stanie 15:18, kiedy selekcjoner Biało-Czerwonych sięgnął po zmianę na pozycji - Śliwkę zmienił Tomasz Fornal.
Ważny błąd popełnił na kontrze popełnił Ricardo Lucarelli (17:19), ale Polacy nie mogli złamać przeciwników w przyjęciu. Świetnie radził sobie m.in. libero brazylijski Thales Hoss. Goście szczęśliwie dowieźli przewagę wywalczoną na przestrzeni drugiej części partii do samego końca. Trzeba jednak oddać, że Biało-Czerwoni mocno naciskali do samego końca.
Gospodarze "doprowadzili" nawet do remisu (24:24) po świetnej kontrze i ataku Śliwki, który powrócił na decydujące momenty na boisko. Chwilę później okazało się jednak, że decyzja została zmieniona na niekorzyść Polaków. Gospodarze dotknęli bowiem w trakcie akcji siatki i zamiast wyrównania, skończyło się na 23:25.
Kapitalna seria punktów mistrzów świata
Pościg w końcówce pierwszego seta dał nadzieję, że Polacy wrócą na zwycięską ścieżkę w sobotni wieczór. Biało-Czerwoni rozpoczęli od prowadzenia dwupunktowego (6:4) po bloku Kurka. Spoglądając na statystyki partii otwarcia, brakowało nieco w grze Janusza częstszego korzystania ze środkowych. Bieniek i Kochanowski atakowali łącznie cztery razy, a Polacy mogli pozwolić sobie na szybką grę tą strefą, mając solidne przyjęcie.
Biało-Czerwoni m.in. po kiwce Śliwki utrzymywali jednak dwa punkty zapasu (10:8). Co więcej, po świetnym bloku gospodarze wyszli na cztery punkty przewagi (14:10) i o czas musiał poprosić trener Brazylii Renan Dal Zotto. Na niewiele się to jednak zdało, bo po przerwie kolejny punkt dla Polaków dał Semeniuk (15:10).
Świetna seria trwała, kiedy pomylił się z lewego skrzydła (16:10) Yoandy Leal. Chwilę później podwójne odbicie zaliczył wprowadzony z konieczności Bruno (17:10). Seria pięciu punktów z rzędu Biało-Czerwonych zakończyła się po ataku Lucarelliego z drugiej linii (17:11).
Co ważne, wróciła również dobra zagrywka Polaków. Asa serwisowego dołożył Kochanowski (20:13). Biało-Czerwoni nie oddali już tego seta, a Spodek po raz kolejny odfrunął. Granie o awans do finału MŚ zaczęło się od nowa.
Koncertowa gra Semeniuka
Partia numer trzy rozpoczęła się od dwupunktowego prowadzenia Brazylii (3:5). Duża w tym zasługa mocnej zagrywki Wallace'a De Souzy. Na remis (7:7) asa serwisowego zaprezentował katowickiej publiczności Bieniek. Brazylijczycy potrafili jednak dołożyć szczelny, wysoki blok, utrzymując zapas z początku partii (7:9).
Spodek ponownie rozgrzał się do czerwoności po świetnym bloku duetu Bieniek-Janusz (12:12). Decydujące były w tej akcji jednak ręce środkowego PGE Skry Bełchatów. Na prowadzenie (14:13) Biało-Czerwoni wyszli po udanej kontrze i ataku Semeniuka. Przyjmujący nie zwalniał tempa, za chwilę zaatakował z pipe'a na 15:13.
Cztery punkty przewagi (18:14) Polacy osiągnęli po kolejnym świetnym ataku Śliwki. Brazylijczycy mieli coraz większy problem ze skończeniem ataku w pierwszym uderzeniu, defensywa Biało-Czerwonych grała coraz lepiej, odczytując taktyczne rozwiązania rywala.
Seta zakończył (25:20) zdecydowanie najlepszy na boisku Semeniuk, obijając potrójny blok bezradnych Brazylijczyków.
Dramat lidera Brazylijczyków
Na czwartego seta trener Brazylii zdecydował się reaktywować Bruno na rozegraniu. Można było zatem mówić o akcie desperacji, bo doświadczony reżyser gry Brazylijczyków z pewnością nie był jeszcze na 100 procent gotowy na rywalizację, zdrowotnie.
Po asie serwisowym Kurka Biało-Czerwoni wyrównali (3:3). Oba zespoły szły jednak punkt za punkt, szukając - z jednej strony zamknięcia, a z drugiej - przedłużenia spotkania. Bardzo dobrze grał Śliwka, świetnie odnajdując się w tzw. sytuacyjnych piłkach.
Brazylijczycy rzucili jednak wszystko na jedną szalę. Niestety, pomogli im również Polacy, np. po błędzie Kochanowskiego ze środka (11:12). Czas musiał wziąć Grbić, ale rywale grali nadal wyśmienicie. Uderzenia Biało-Czerwonych były raz za razem podbijane, a w ostateczną część seta Brazylia weszła, mając dwa punkty zapasu (14:16).
Po bardzo dobrej zagrywce Bieńka i kontrze Kurka, szybko mieliśmy kolejny remis (16:16). Cóż z tego, chwilę później Polacy ponownie musieli gonić (16:20). Problemy ze skończeniem akcji miał zwłaszcza Kurek, na którego sposób znaleźli blokujący Brazylii. Widział to trener Grbić, dając oddech kapitanowi i wstawiając na dłużej Łukasza Kaczmarka.
Dramat w końcówce (18:22) przeżył Lucarelli. Świetny przyjmujący po zagrywce źle wylądował i najprawdopodobniej nabawił się poważnego urazu nogi. Polacy zaczęli zbliżać się do Brazylii w błyskawicznym tempie (21:23) i o czas poprosił szkoleniowiec Brazylii. To wybiło z rytmu zagrywającego Kochanowskiego, który zaserwował w siatkę (21:24). Seta zakończył za to blok na Semeniuku (21:25).
Fantastyczna wymiana ciosów w tie-breaku
Tie-breaka Brazylijczycy rozpoczęli na przyjęciu z Lealem zamiast kontuzjowanego Lucarelliego. Zaczęło się nerwowo, bo kubański przyjmujący zaserwował asa (3:3), uciszając publiczność w Spodku.
Biało-Czerwoni na trybunach poderwali się jednak po bloku Kurka na Rodrigo (6:4). Chwilę później kapitan dorzucił jeszcze skuteczną kontrę i zrobiło się trzy punkty na plus Polaków (7:4). Rodrigo odpowiedział jednak Kurkowi pojedynczą "czapą" (7:6). Przy zmianie stron, po błędzie na zagrywce Wallace'a, jeden punkcik z przodu byli jednak Polacy.
Brazylijczycy wyszli na prowadzenie (10:11) po autowym ataku Kurka z prawego skrzydła. O czas poprosił Grbić, ale widać było, że na boisku trwała prawdziwa wojna nerwów. Oba zespoły zdobywały bowiem punkty głównie po błędach przeciwników.
Bardzo ważną piłkę skończył na potrójnym bloku Semeniuk (12:11). Do końca trwało przeciąganie struny, ale w kluczowych momentach Polacy przede wszystkim zachowali... mistrzowski spokój. O te dwie-trzy piłki będąc z przodu, w starciu z odwiecznym rywalem.
Biało-Czerwoni w niedzielnym finale zagrają w Spodku o godzinie 21:00. Rywalem będzie reprezentacja Italii bądź Słowenii.
Polska – Brazylia 3:2 (23:25, 25:18, 25:20, 21:25, 15:12)
Sędziowali: Vladimir Simonović (Szwajcaria) i Juraj Mokry (Słowacja).
Widzów: ok. 11000.
Przebieg meczu:
I set: 8:5, 11:12, 13:16, 17:21, 23:25
II set: 8:6, 12:9, 16:10, 21:14, 25:18
III set: 7:8, 10:12, 16:14, 21:16, 25:20
IV set: 8:7, 11:12, 14:16, 17:21, 21:25
V set: 5:4, 7:6, 8:7, 10:10, 12:12, 15:12
Polska: Bartosz Kurek, Marcin Janusz, Kamil Semeniuk, Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero) oraz Łukasz Kaczmarek, Grzegorz Łomacz, Tomasz Fornal.
Brazylia: Yoandy Leal, Wallace De Souza, Ricardo Lucarelli, Luca Saatkamp, Fernando Kreling, Flavio Gualberto, Thales Hoss (libero) oraz Bruno Rezende, Felipe Moreira Roque, Darlan Souza, Rodrigo Leao, Adriano Fernandes.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.