Lista rzeczy, które należy zrobić, przygotowując się do sezonu jesiennego, jest długa: zlokalizować wełniane skarpety, wybrać nowy ulubiony kubek z reniferem, oddać do pralni polarowy kocyk… Najważniejsze jednak to przygotować odpowiednią listę lektur. I tak się składa, że mamy dla was najbardziej odpowiednią propozycję na początek. A może nawet i kilka — tej samej autorki. Poznajcie Kristin Hannah i jej “Wyśnione szczęście”. Chociaż… może już ją znacie?
Reklama.
Reklama.
Jeśli wydaje się wam, że nazwisko tej amerykańskiej pisarki gdzieś wam “dzwoni”, prawdopodobnie macie rację. Kristin Hannah ma na koncie kilka niekwestionowanych bestsellerów, a ponadto serial Netflixa, stworzony na kanwie jednej z jej powieści oraz film fabularny z udziałem sióstr Fanning, który czeka na swoją premierę. Zdecydowanie więc okazji do spotkania było sporo.
Jeśli jednak dotychczas były to spotkania czysto przypadkowe, czas na prawdziwe zapoznanie z twórczością autorki. Zaparzcie więc kubek ciepłej herbaty, zawińcie się w ciepły koc i otwórzcie “Wyśnione szczęście”. To idealna lektura na te dni, kiedy tak bardzo potrzebujecie przenieść się do krainy bajek. Dla dorosłych oczywiście.
O czym jest “Wyśnione szczęście” Kristin Hannah?
Już od pierwszych stron “Wyśnionego szczęście” będziecie mieli okazję doświadczyć tego przyjemnego uczucia, jakie pojawia się podczas czytania dobrze skonstruowanej opowieści: na tyle niesamowitej, aby zaciekawić, ale i na tyle prawdziwej i przyziemnej, aby poruszyć w czytelnikach struny prawdziwych uczuć.
Główną bohaterką “Wyśnionego szczęścia” jest Joy — bibliotekarka po trzydziestce, której życie miało wyglądać zupełnie inaczej: siostra miała być jej bratnią duszą, mąż — towarzyszem życia, “dopóki śmierć nie rozłączy”, a dom w średnio trafionej lokalizacji — miejscem, do którego wbrew wszystkiemu już zawsze będzie chciała wracać.
“Wyśnione” wizje mają jednak to do siebie, że spełniają się na opak. Poczynając od końca: kiedy poznajemy Joy, przed domem stoi tabliczka z napisem: “Na sprzedaż”, mąż decyzją sądu o rozwodzie przestał towarzyszyć w czymkolwiek, a siostra zamiast być bratnią duszą Joy, brata się teraz z jej eks. I to blisko Na tyle blisko, aby planować… wesele.
Brzmi jak scenariusz wycięty z telenoweli? Cóż, Joy też specjalnie nie może uwierzyć, że życie zgotowało jej rolę w tak kiczowatym serialu. Z drugiej strony, ból wywołany podwójną zdradą jest autentyczny i dotkliwy. Joy czuje, że życie wymyka się jej z rąk i albo teraz zrobi coś, aby odzyskać nad nim kontrolę, albo już nigdy nie wyjdzie z szufladki zdradzonej, zgorzkniałej byłej żony.
Jedynym sposobem, jaki przychodzi jej do głowy, jest ucieczka… Znaczy: wycieczka, bo tak wejście na pokład losowo wybranego samolotu lecącego do losowo wybranego kanadyjskiego miasteczka postrzega Joy. Nazwa celu podróży brzmi obiecująco — Hope, czyli nadzieja. Czyżby idealny zbieg okoliczności?
Niekoniecznie, o czym Joy przekona się bardzo szybko. Podróż zostanie bowiem przerwana w najmniej oczekiwany sposób…
Koniec końców Joy trafia do nieczynnego pensjonatu, którym zawiaduje… kilkuletni Bobby. Asystujący mu tata niespecjalnie cieszy się z obecności niezapowiedzianej gościni, jednak ku uciesze chłopca pozwala jej zostać. Joy również nie posiada się z radości: może rzeczywiście wycieczka, którą sobie zaplanowała, dojdzie do skutku? Może jeszcze będzie miała szansę odpocząć i zapomnieć o traumatycznych przeżyciach, choćby na chwilę?
Być może. Pewnym jest jednak to, że Bobby i jego tata nie pojawili się w jej życiu przypadkiem. Czy zmienią jej życie? Czy może to ona sprawi, że ich losy wejdą na zupełnie nowe tory? Pewne jest tylko jedno: Kristin Hannah nie raz udowodniła, że w jej książkach po “trzęsieniu ziemi” napięcie tylko rośnie.
Musicie się więc liczyć, że każda kolejna strona może przynieść nieoczekiwany zwrot romantycznej akcji. Czego chcieć więcej od “jesieniarskiej” lektury? Może jedynie więcej podobnych pozycji. A tych w bibliografii Hannah nie brakuje.
Kristin Hannah: autorka “Firefly Lane” i “Słowika”
Warto zaznaczyć, że Kristin Hannah, której “Słowik” z 2015 roku sprzedał się w kilkunastu milionach egzemplarzy na całym świecie, ma na koncie ponad 20 powieści. A jak lubi podkreślać w wywiadach, pisarką nigdy zostać nie chciała.
Wykształcona na prawniczkę przez kilka lat pracowała w zawodzie. Kiedy jednak zagrożona ciąża przykuła ją do łóżka na siedem miesięcy, postanowiła sprawdzić, czy przepowiedziana jej przez matkę ścieżka kariery, rzeczywiście jest jej pisana:
— Byłam na trzecim roku studiów prawniczych. Moja matka umierała wtedy na raka. Odwiedzałam ją codziennie i narzekałam na ogrom zajęć. Pewnego popołudnia powiedziała mi: “W ogóle się tym nie przejmuj. I tak będziesz pisarką” — wspominała Hannah wywiadach.
Pierwszą książkę zaczęła pisać jeszcze z matką. To miał być ich wspólny projekt: powieść osadzona w realiach 18-wiecznej Szkocji. Książki nigdy nie dokończyły. Kiedy jej matka odeszła, Hannah schowała manuskrypt na dnie najgłębszej szuflady. Śmieje się, że jej pierwsza pisarska próba jest tak zła, że opatrzyła ją adnotacją “Nie publikować, nawet po śmierci”.
Pierwsza próba była może nieudana, ale bakcyl został złapany. W 1991 roku ukazała się jej pierwsza powieść, a potem, dość regularnie, bo niemal co roku, kolejne. Początkowo Hannah nie wychodziła poza ramy romansu, jednak od początku nie miała oporów, aby wybierać miejsca akcji odległe w czasie.
Zamiłowanie do pracy ze źródłami historycznymi opłaciło się: “Słowik” — opowieść o dwóch siostrach pracujących na rzecz francuskiego ruchu oporu w czasie II Wojny Światowej, została przetłumaczona na 43 języki. W przyszłym roku natomiast na ekrany ma wejść film na jej podstawie. W rolach głównych zagrają Elle i Dakota Fanning.
Z bardziej poczytnych tytułów na liście książek autorstwa Kristin Hannah należy wymienić “Zimowy ogród”, “Wielką samotność” czy najnowszą “Gdzie poniesie wiatr”. Nie przegapcie również “Firefly Lane”, która stała się kanwą dla serialu Netflixa z Katherine Heigl i Sarah Chalke w rolach głównych.