nt_logo

Piotr Kraśko szczerze o swoich przewinieniach. Ujawnił też zmagania z chorobą

Weronika Tomaszewska

01 października 2022, 15:20 · 3 minuty czytania
Piotr Kraśko poniesie srogie konsekwencji swojej jazdy samochodem bez uprawnień. Sąd zdecydował, że będzie musiał zapłacić karę w wysokości 100 tys. zł. Dziennikarz przyjął ostatnio zaproszenie od "Dzień dobry TVN". Pojawił się w studiu i po raz pierwszy tak szczerze opowiedział, co działo się ostatnio w jego życiu. Wspomniał o chorobie i swoich przewinieniach.


Piotr Kraśko szczerze o swoich przewinieniach. Ujawnił też zmagania z chorobą

Weronika Tomaszewska
01 października 2022, 15:20 • 1 minuta czytania
Piotr Kraśko poniesie srogie konsekwencji swojej jazdy samochodem bez uprawnień. Sąd zdecydował, że będzie musiał zapłacić karę w wysokości 100 tys. zł. Dziennikarz przyjął ostatnio zaproszenie od "Dzień dobry TVN". Pojawił się w studiu i po raz pierwszy tak szczerze opowiedział, co działo się ostatnio w jego życiu. Wspomniał o chorobie i swoich przewinieniach.
Piotr Kraśko wystąpił w "Dzień dobry TVN" i opowiedział o swoich przewinieniach, chorobie. Fot. dziendobry.tvn.pl
  • Piotr Kraśko przyznał, że chorował na depresję. – Nie byłem w stanie wyjść z domu – opowiadał prowadzącym "Dzień dobry TVN"
  • Dziennikarz kilka lat temu został zatrzymany przez policję. Okazało się, że jeździ bez uprawnień. W rozmowie z Marcinem Prokopem i Dorotą Wellman ujawnił kulisy tej sytuacji

Piotr Kraśko o depresji

Od pewnego czasu mniej widujemy go w mediach. Wszystko przez problemy zdrowotne. Piotr Kraśko w najnowszym wydaniu "Dzień dobry TVN" zdobył się na szczere wyznanie.

– Zaczęło się pół roku temu, nawet dalej, w grudniu, styczniu, kiedy właściwie przestałem spać. (...) Tak funkcjonowałem przez pół roku. Byli wtedy ludzie w pracy bardzo życzliwi, do dziś to doceniam, którzy mówili: Piotr, może ty potrzebujesz pomocy – powiedział. Okazało się, że dziennikarz ma depresję. Czuł pewne obawy, gdy prowadził programy podczas terapii farmakologicznej. Finalnie także i to skonsultował ze specjalistą.

– To było dla mnie naprawdę szokujące, byłem na wojnach, huraganach, trzęsieniach ziemi. (...) A tu nagle dopada cię taki lęk, który jest jak głaz, który cię gniecie. Nie wiesz, o co chodzi, nie rozumiesz tej sytuacji. Przez dwa miesiące rozmawiałem z 6 osobami. Nie byłem w stanie wyjść z domu. Nie widziałem sensu życia w ogóle. Nie widziałem sensu swojego istnienia – przyznał.

Stracił prawo jazdy. Potem i tak wsiadał za kółko

Przypomnijmy, w 2014 roku Piotr Kraśko przekroczył liczbę punktów karnych, co w konsekwencji oznaczało utratę prawa jazdy. Dwa lata później funkcjonariusze policji zatrzymali go za kółkiem. Jednak wtedy nadal nie miał stosownych dokumentów.

Straciłem prawo jazy i spodziewałem się tego, że no tak: teraz pójdę najpierw po dokument, który mnie uprawnia do zdawania egzaminu, później pójdę na kurs na prawo jazdy, później będę zdawał ten egzamin, od razu stanie się to jakąś historią... może nie teraz. Co oczywiście było błędem. Natychmiast powinienem to zrobić. Jeździłem, oczywiście pomagała mi żona, jeździłem taksówkami, Uberem, w końcu zatrudniliśmy kierowcę i jeździłem z tym kierowcą rok. Później z tego roku zrobiły się 2, 3, 4, 5 – opowiadał.

W końcu dziennikarz sam pokierował autem. – To nie powinno było nigdy się stać. To było głupie, idiotyczne, nieodpowiedzialne – określił. Dał radę innym kierowcą, aby nie popełniali jego błędu.

– Jeżeli ktoś jest lub był w podobnej sytuacji jak ja i stracił uprawnienia do kierowania pojazdami mechanicznymi, to patrząc na mój los i cenę, jaką za to się płaci, metaforyczną i całkiem dosłowną, bo nie wiem, czy w takiej sprawie kiedykolwiek zapadł wyższy wyrok, tak oceniła to prokuratura, dobrowolnie się temu poddałem, to naprawdę broń Boże, proszę tego nie robić. Nie mówię tego, bo chcę tego błędu uniknąć, tylko wprost odwrotnie, wiem jak straszne na różne sposoby, są tego konsekwencje – zwrócił uwagę.

Piotr Kraśko nie opłacał wszystkich podatków?

Kraśko w śniadaniówce TVN miał też okazję, aby wyjaśnić zarzuty dotyczące nieskładania odpowiednich deklaracji podatkowych. Wszystko miało wyjść na jaw, przy okazji kontroli skarbówki.

– W tym czasie byłem zatrudniony, co jest dość skomplikowaną konstrukcją, w spółce skarbu państwa też i na etat, miałem umowę o pracę, i część kontraktu była umową pomiędzy spółką a mną prowadzącym działalność gospodarczą. Wszystkie podatki z tytułu pracy na etat były zapłacone. Mówimy o podatkach tych, które dotyczyły części działalności gospodarczej. Kiedy w 2017 roku Urząd Skarbowy w Bydgoszczy zwrócił się z zapytaniem dotyczącym jakiejś liczby faktur, ja zwróciłem się do człowieka, którego wcześniej poprosiłem o prowadzenie wszystkich moich spraw podatkowych, którego darzyłem zaufaniem, żeby przyniósł mi wszystkie stosowne dokumenty – wspominał dziennikarz.

– Oczywiście, powinienem o wiele wcześniej włożyć więcej staranności w pilnowanie tego, sprawdzać to co miesiąc regularnie. Kiedy on przychodzi i mówi: "wiesz, ale tej deklaracji może nie być, tej też nie, i nie zapłaciłeś tego podatku", rozumiem, że z nim nie wyprostuję tej sprawy. (...) Znajduję renomowane biuro podatkowe – wyjaśniał.