Boom na sitodruk. W Pałacu Kultury działa Artkiosk
Mia Krakowska
21 grudnia 2012, 13:03·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 21 grudnia 2012, 13:03
Sztuka niezależna w samym sercu socrealistycznego molocha. Młodzi artyści próbują odnaleźć się w nieprzyjaznych przestrzeniach najsłynniejszego budynku stolicy. Anka Dobrak i Sebastian Dymel ArtKiosku opowiadają, jak sprzedaje się sztukę w marmurowych salach PKiN-u.
Reklama.
Jak to się stało, że ArtKiosk otworzyliście akurat w Pałacu Kultury?
Anka Dobrak: Dostaliśmy propozycję od osoby, która ma tę przestrzeń – to firma sprzedająca bilety na turystyczny autobus. Jej właściciel interesuje się designem, sztuką i chciał, by znalazło się tu coś fajnego, co przyciągnie ludzi, zaoferuje też coś interesującego turystom. Zwrócił się do nas a my zdecydowaliśmy się podjąć wyzwanie i przenieść się z przestrzeni wirtualnej do realu. ArtKiosk do tej pory funkcjonował w sieci.
Jak odnajdujecie się w trudnych do oswojenia wnętrzach Pałacu?
Anka Dobrak: Miejsce nam się bardzo podoba. Lubimy Pałac pod względem estetycznym. Zadziwiło nas też jak dużo tu się dzieje. Tu są tłumy! Pałac żyje. Tylko kultury tu mało wciąż. Chcemy to zmienić. Podoba nam się to, że nagle w samym środku miasta, w samym środku Pałacu pojawiła się sztuka niezależna, taki punkt zapalny. Cały czas jednak się urządzamy. Marzy nam się olejny obraz na tych ścianach, ale mamy tu prozaiczny problem – nie możemy niczego na tych ścianach wbić i powiesić, bo to jest zabytek...
Jaki jest wasz pomysł na to miejsce?
Anka Dobrak: Ideą ArtKiosku jest to, że jest kioskiem – można przyjść i kupić sztukę, nie za kilka tysięcy, ale za kilkadziesiąt, kilkaset złotych. Nie wspominając o drobiazgach takich jak sitodrukowe pocztówki, czy płócienne torby. Najdroższa grafika kosztuje u nas 700 złotych, najtańsza 90zł.
Prezentujecie głównie sitodruki.
Sebastian Dymel: ArtKiosk jest inicjatywą ludzi skupionych wokół Pracowni Sitodruku Sito. Tam bije serce naszych działań, dlatego głównie takie prace pokazujemy w kiosku. Większość prac, które można u nas zobaczyć, jest sprowadzona z Berlina. To dzieła naszych przyjaciół i znajomych znajomych. Często rzeczy prosto z szuflad artystów. Wśród autorów są takie nazwiska jak Łukasz Zembaty, Błażej Worsztynowicz, Kalina Natasza Możdżyńska, Michał Żabko-Potopowicz, Ania Światłowska, czy Kasia Rysiak.
Skąd fascynacja sitodrukiem?
Anka Dobrak: Graficy, którzy kończą studia, nie bardzo mają pole działania, nie mają co ze sobą zrobić. Tak było w naszym przypadku. Mieliśmy pracownię, ale czuliśmy pewien niedosyt. Zostaliśmy zaproszeni do Berlina na festiwal sitodruku na Kreuzbergu, gdzie było duże środowisko związane właśnie z sitem. Zobaczyliśmy wtedy sitodruk punkowy, robiony chałupniczo i to nas zainspirowało, uświadomiło, że można zrobić coś fajnego w zasadzie z niczego. Dzisiaj jesteśmy największą i najbardziej zaawansowaną pracownia sitodruku w Warszawie. ArtKiosk jest kolejny krokiem. Można do nas przyjść, porozmawiać, obejrzeć, kupić. Odbiorca często nie widzi różnicy między sitodrukiem a offsetem czy drukiem cyfrowym. Tłumaczymy, że to jest robione ręcznie, każdy plakat jest w zasadzie niepowtarzalny.
Wydaje się, że sitodruk przeżywa właśnie swoją kolejną młodość. Coraz więcej sitodrukowych plakatów pojawia się na mieście, korzystają z tej techniki zespoły muzyczne, młodzi projektanci, którzy w ten sposób nanoszą nadruki na ciuchy, interesuje się nim coraz więcej artystów...
Anka Dobrak: Rzeczywiście, obserwujemy boom na sitodruk. Widzę, że zainteresowanie wzrasta. Różnego rodzaju chociażby targi przedświąteczne pokazują, że ludzie szukają rzeczy unikatowych. Chcemy, żeby te rzeczy były dostępne dla przeciętnego odbiorcy.
Sebastian Dymel: Jakiś czas temu, kiedy robiliśmy wystawy, było wiele osób, które w ogóle nie wiedziały czym jest sitodruk, jaka jest jego specyfika. Musieliśmy dużo częściej tłumaczyć, opowiadać. Teraz widać wyraźnie, że świadomość wzrosła, ludzie zaczynają się interesować, chcą zobaczyć artystów przy pracy. Na razie ta sztuka trafia do wąskiej grupy, ale powoli grono to poszerza się. Sztuka niszowa robi się modna. Ludzie, którzy dbają o to, żeby być na bieżąco, chcą się otaczać niepowtarzalnymi rzeczami. Takimi, które są dostępne – ale w których widać rękę artysty. Które są najbliżej procesu tworzenia jak się da. A tym właśnie jest sitodruk.