nt_logo

Dziennikarz zmaga się z ciężką chorobą. Każdy z nas może go wesprzeć w tej walce

Dawid Wojtowicz

10 października 2022, 08:58 · 3 minuty czytania
Ci, którzy pasjonują się czterema kółkami, mogli czytać jego teksty albo słyszeli jego głos w jednym z programów w telewizji. Z pewnością znają go wszyscy miłośnicy driftu z uwagi na jego niepodrabialny styl komentowania zawodów. Łukasz Ptaszyński, dziennikarz i marketingowiec, zmaga się z ciężką chorobą i musi przystosować się do nowego życia po operacji. Można mu pomóc, przyłączając się do zorganizowanej zbiórki.


Dziennikarz zmaga się z ciężką chorobą. Każdy z nas może go wesprzeć w tej walce

Dawid Wojtowicz
10 października 2022, 08:58 • 1 minuta czytania
Ci, którzy pasjonują się czterema kółkami, mogli czytać jego teksty albo słyszeli jego głos w jednym z programów w telewizji. Z pewnością znają go wszyscy miłośnicy driftu z uwagi na jego niepodrabialny styl komentowania zawodów. Łukasz Ptaszyński, dziennikarz i marketingowiec, zmaga się z ciężką chorobą i musi przystosować się do nowego życia po operacji. Można mu pomóc, przyłączając się do zorganizowanej zbiórki.
Łukasz Ptaszyński, dziennikarz i marketingowiec, zmaga się z ciężką chorobą i musi przystosować się do nowego życia po operacji. Można mu pomóc, przyłączając się do zbiórki zorganizowanej w serwisie Zrzutka Facebook / Lukasz Ptaszynski

Przez wiele lat Łukasz Ptaszyński (absolwent dziennikarstwa na UW) zajmował się dziennikarstwem motoryzacyjnym. Specjalizował się w branży tuningowej (tuning to w skrócie modyfikacja wyglądu i różnych parametrów samochodu), pisząc artykuły do takich czasopism jak "GT" czy rodzina magazynów "Trends". Był też w zespole tworzącym program "Operacja Tuning" na antenie kanału TVN Turbo.

W świecie motosportu zapisał się jako czołowa postać polskiego driftu/driftingu, dyscypliny polegającej na precyzyjnej jeździe samochodem w kontrolowanym poślizgu inicjowanym przez kierowcę. To on był jednym z członków założycieli Polskiej Federacji Driiftingu i to on komentował zarówno mistrzostwa Polski, jak i mniejsze ligi (Driftingowy Puchar Bałtyku) czy zawody uliczne (np. Drift Legal Łódź) w tej konkurencji.

Łukasz to jedna z osób, dzięki której ten sport motorowy w ogóle trafił do naszego kraju. – W Polsce ogromną popularnością cieszyło się tzw. palenie gumy. Stwierdziliśmy, że skoro jest tylu kierowców, którzy to robią, to może znajdziemy też takich, którzy będą chcieli tę umiejętność rozwijać i podnosić kłęby dymów, ale w zupełnie innym stylu. Kropką nad "i" był zwycięski debiut Macieja Polody wysłanego przez nas na zawody Drift Challenge 2004 na torze w Hockenheim Ring – opowiada Łukasz Ptaszyński.

Teraz pochodzący z Warszawy pasjonat i promotor driftingu, od 2019 zajmujący się zawodowo marketingiem w motoryzacji, sam znalazł się na życiowym zakręcie. Choruje na cukrzycę, o której istnieniu długo nie wiedział, a od ponad roku zmaga się z zespołem stopy cukrzycowej i stopą Charcota. Ciężka choroba kosztowała go utratę sprawności, a jej leczenie pochłonęło już wszystkie jego oszczędności.

– Fakt o tym, że jestem chory, odkryłem dopiero w ubiegłym roku. Byłem na wakacjach nad polskim morzem i chodząc boso po lesie, zraniłem sobie duży palec prawej stopy. Zbagatelizowałem tę pozornie niegroźną rankę. Po powrocie do Warszawy z powodu przedłużającego się bólu trafiłem do szpitala. Okazało się, że rozwinęła się martwica i palec trzeba było amputować. Wtedy też dowiedziałem się, że w ogóle choruję na cukrzycę.

W przypadku lewej nogi choroba okazała się bardziej podstępna. W lutym tego roku pojawił się ból w przedstopiu. Rozwinęła się wewnętrzna martwica i amputowano dwa palce. Do tego doszła przypadłość zwana stopą Charcota (kość w środku robi się pusta, przez co staje się bardzo łamliwa i każdy krok może skończyć się złamaniem). Szpital na NFZ zaproponował amputację lewej nogi na wysokości uda.

Chcąc uratować kończynę, Łukasz, któremu skończyły się środki (na leczenie wydał ok. 100 tys. zł), rozpoczął w serwisie Zrzutka zbiórkę na zabieg wprowadzenia Stimulanu, leku, który tworzy substytut kości. Miał on się odbyć w warszawskiej klinice Podos, w której od marca 2022 mężczyzna toczył walkę o swoje zdrowie. Jednak zakażenie postępowało, antybiotyki nie działały i noga została amputowana pod kolanem.

Obecnie Łukasz przebywa w prywatnym domu opieki Mariella w Konstancinie-Jeziornie i porusza się na wózku. W związku z przeprowadzoną operacją cel zbiórki został zmieniony. Środki zbierane są teraz na codzienną pielęgnację w domu opieki, leki i opatrunki, rehabilitację w sąsiednim ośrodku i zaprotezowanie. Konieczna jest też intensywna profilaktyka prawej nogi, żeby nie spotkał jej ten sam los co lewej.

Każdy z nas może pomóc dziennikarzowi w walce z chorobą, a także w adaptacji do nowego życia po utracie kończyny, którą amputowano w połowie września. To w końcu historia, która mogła przydarzyć się każdemu, historia, w której pozornie coś niegroźnego i niewinnego okazało się symptomem poważnej choroby. Pod tym linkiem każdy chętny może dołożyć swoją cegiełkę na wsparcie pasjonata motoryzacji.

– Teraz skupiam się oczywiście na swoim zdrowiu i próbach powrotu do względnej sprawności. Nie ukrywam, że chciałbym wrócić do dawnego zawodu, do dziennikarstwa, ale w innej formie, audiowizualnej, jako twórca cyfrowy. Myślę, by wiosną przyszłego roku ruszyć z kanałem, który będzie zajmował się wiadomościami z wewnątrz świata driftingowego. Z góry bardzo dziękuję za każdą dokonaną wpłatę na moją zbiórkę.